Polska jest jednym z najbardziej suchych krajów w Europie. System retencji wody w praktyce nie istnieje, dekadami dominowało przekonanie, że pola pod uprawy trzeba osuszać a zatruciem wody, kiedyś ktoś się zajmie. Gospodarowano wodą "na kredyt" przyszłych pokoleń, jak wieloma zasobami.
Podobnym problemem Polski jest stan sieci energetycznej, której rozbudowa nie nadążała ani za wyzwaniami mocno zmieniającej się gospodarki (z centralnie planowanych centrów przemysłu do rozproszonych różnorodnych odbiorców) ani za ogólnym zużyciem w czasach ładowarek do samochodów, klimatyzatorów, płyt indukcyjnych, ogromnej ilości rozproszonych instalacji fotowoltaicznych, farm wiatrowych. Szczególnie instalacje prosumentów (panele fotowoltaiczne), zostały zablokowane, gdy sieci przestały móc przyjmować od nich prąd, bo powodowało to destabilizację sieci przesyłowych.
Co łączy zaniedbania w gospodarce wodnej i infrastrukturze energetycznej Polski?
Rzec by można, że głupota decydentów, którzy od wielu lat zajmują się fikcyjnymi problemami a nie tym, czym powinni: "Gospodarka, głupcze!" (cytując slogan z wyborów Clintona). Obecna sytuacja jest już katastrofalna. Grozi Polsce wieloletnia susza, która w zasadzie już ma miejsce, ale absolutnie nic nie jest robione, by jej zapobiec. Nie ma też żadnej polityki mówiącej, jak dalej rozwijać ekologiczne zdolności produkcji energii, by były one zrównoważone.
Zamiast wydawać miliardy na nieopłacalne projekty, należałoby bezzwłocznie rozpocząć budowę magazynów energii. Najprostszym sposobem, znanym od dekad i rozwiązującym oba problemy gospodarki są elektrownie pompowo-szczytowe. Powinny powstawać w Polsce niczym mityczne "strzelnice w każdym powiecie". Poważnie zaś, na początek wystarczyłoby zbudować kilkanaście, tam gdzie to najprostsze (bo sprzyjają warunki przyrodnicze) i tam gdzie mamy do czynienia z największym niezrównoważeniem gospodarki energetycznej. Ktoś myślący zaplanowałby takie zamykanie starych kopalni odkrywkowych, aby wykorzystać gotową infrastrukturę energetyczną i sprzęt tam zgromadzony do budowy zbiorników wodnych a pracowników płaczących nad upadkiem wielkiej odkrywki przekwalifikować na bogatych właścicieli rekreacyjnych domów wokół pięknych i ekologicznych jezior.
Prąd produkowany, gdy wieje wiatr lub świeci słońce, pozwalałby w chwili nadprodukcji na tłoczenie wody z dolnego zbiornika do górnego, a gdy tego prądu w systemie byłoby mniej, dzięki spuszczaniu wody byłaby wytwarzana energia. System na początku przynajmniej stabilizowałby ogromne wahania produkcji i zapotrzebowania na prąd w polskiej sieci, pozwalał na skuteczniejsze wykorzystanie energii odnawialnej a także zachowywał część wody na terenie kraju. Trudno wręcz znaleźć jakiekolwiek wady tego rozwiązania, poza jednym jedynym, o czym niżej.
Tego typu inwestycje wymagają planowania na więcej niż jedną kadencję wyborczą i niosą w partyjnym grajdołku ryzyko - o zgrozo - że jedna sitwa partyjna rozpocznie inwestycję, a druga będzie ją otwierać, więc mało która partia w tym kraju dba o rozwiązywanie realnych problemów gospodarczych i inwestycje ratujące gospodarkę i swoich wyborców w perspektywie dłuższej, niż psująca się kiełbasa wyborcza. Ktoś zna program jakiejś partii, która chce zadbać o takie drobiazgi jak czysta woda i tania ekologiczna energia dla swoich wyborców?