W Szczecinie wdrażany jest system zarządzania ruchem, wspominałem o nim, jako o przykładzie rozwiązania nieergonomicznego. Moje krytyczne uwagi dotyczyły przede wszystkim nieczytelnych tablic, na których nie stosuje się układu schematycznego a próbuje się odwzorowywać układ rzeczywisty ulic. Przypomnę też, że moim zdaniem cały ten system jest przestarzały koncepcyjnie a sens miałoby wydanie środków na dostęp do internetu na przystankach... ponadto tablice są nieproporcjonalne do wielkości liter i zwyczajnie bardziej reklamują koncepcję "pływających ogródków" niż informują o czymkolwiek. Ponadto konstrukcje w pasie drogowym są zwyczajnie niezabepieczone w razie wypadku drogowego.
Od tego czasu nieco się zmieniło, minimalnie na lepsze. Po pierwsze zrezygnowano z różnego rodzaju cieków wodnych i trzeciorzędnych uliczek. Skupiono się na głównych kierunkach jazdy i 3-4 wyrazach. Niestety tablice nadal są źle zaprojektowane.
1) Nadal starają się odwzorowywać mapę, co jest kuriozalne, sprzeczne z zasadami projektowania informacji i jej percepcji. Żeby nie być gołosłownym przytaczałem już przykład specjalnie zaprojektowanej, do wyuczonej percepcji człowieka, czcionki autostradowej. Teraz inny przykład, sprzed 80 lat (sic!):
Niejaki Pan Harry Beck rozwiązał problem szczecińskich fachowców i to na skalę znacząco większą niż 3 drogi wjazdowe do Szczecina. Otóż opracował w 1933 roku schematyczną mapę połączeń metra londyńskiego, ponieważ dotychczasowa mapa przestała być czytelna (wikipedia.org). Stara mapa wyglądała tak: mapa z 1932 roku. Nowa mapa wyglądała tak: mapa z 1933 roku.
Najwyraźniej ta wiedza nie została przetransferowana i zaimplementowana w Szczecinie. Pomyśleć, że wszelkie prawa autorskie przestają obowiązywać zaledwie po 70 latach ;-)
2) Warto też przypomnieć moją uwagę o liczbie możliwych do zapamiętania w trakcie jazdy informacji. Otóż, od połowy lat 50-tych ubiegłego wieku wiadomo, że pamięć krótkotrwała w praktyce przechowuje około 7 informacji. Różne osoby są w stanie zapamiętać od 5 do 9 kategorii pojęciowych. Określa się to mianem liczby Millera. Jeśli ktoś wątpi i uważa, że na tablicy czytanej przy prędkości około 60-80 km/h można umieścić więcej i bardziej skomplikowanych informacji, to proponuje ćwiczenie na zapamiętanie 7 różnych spraw do załatwienia w danym dniu w tempie potrzebnym na podanie tych spraw za pomocą rówoważników zdań lub pojedynczych pojęć. Jeśli się uda w mniej więcej 10 sekund (albo innej, wylicz sobie sam sokole oko), to jesteś albo po kursie z mnemotechnik, albo masz zadatki na Roberta Kubicę.
Rozwiązanie: Zrezygnować z prób odwzorowania mapy na rzecz ujęcia schematycznego. Podawać czas z dopiskiem "min." lub "minut" a nie stosowanych raczej w geografii glifów: ' glif minuty w edytorstwie.
Dlaczego prawdopodobnie tak się nie stanie? Ponieważ oznaczałoby to w praktyce, że tak gigantyczne, ciężkie, drogie tablice są zwyczajnie mało użyteczne - wystarczyłyby o połowę mniejsze... i tańsze. Choć może ich ukrytą użyteczność poznamy, o ile zdarzy się jakiś wypadek i zaczną wyświetlać krótkie, czytelne i poprawiające organizację ruchu komunikaty?
Dogrywka: Zupełnie odrębną kwstią jest zabezpieczenie praw autorskich do projektu oraz organizacja kolejnego przetargu na to wątpliwej jakości udogodnienie dla pasażerów komunikacji miejskiej i kierowców samochodów. Bo mają zostać wydane kolejne pieniądze a firmy startujące w przetargu już boją się, czy będą mieć te same szanse co obecny operator: Kurier Szczeciński: Przetargowa zmowa.
Pracuj mądrze a nie ciężko... ...komentuj i cytuj do woli.
Na blogu www.jerzybielec.blogspot.com stosowane są pliki cookies w celach statystycznych. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa komputerze. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących przechowywania i uzyskiwania dostępu do cookies przy pomocy ustawień przeglądarki.
[Zamknij]
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1_ten temat na blogu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1_ten temat na blogu. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 18 lutego 2013
System zarządzania ruchem, czyli o braku ergonomii na ulicach Szczecina (cz. 3)
Autor:
Jerzy Bielec
o
01:52:00
Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w usłudze TwitterUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
1_ten temat na blogu,
ergonomia,
jasnowidztwo,
komunikacja miejska,
liternictwo,
nowoczesne technologie,
organizacja ruchu drogowego,
przykłady błędów,
Szczecin
niedziela, 11 listopada 2012
O ergonomii, której nie można zobaczyć na ulicach Szczecina (cz. 2)
Pisałem już o problemie ergonomii na szczecińskich ulicach - dowodziłem wtedy, że tablice z nazwami ulic stawiane w ramach koncepcji "Floating Garden" są drogie i zupełnie nieczytelne. Że są sprzeczne z funkcją informacyjną, że dla przykładu, w Wielkiej Brytani, ponad 60 lat temu znaki (dla autostrad) projektowano biorąc pod uwagę psychologię poznawczą i przetwarzanie informacji przez mózg i możliwości wzroku. W szczególności chodziło o to, by tablice przy drogach były łatwe do odczytania dla mijających je kierowców samochodów: Motorway (typeface).
Informacje "o korkach" wyświetlane są na olbrzymich tablicach m.in. na ul. Gdańskiej czy szosie Stargardzkiej. Problem z tymi wyświetlaczami jest taki, że mimo ich olbrzymich rozmiarów to, co na nich odwzorowało jest zupełnie nieczytelne. Trochę przeszkadza słońce w nich odbijające (mam nadzieję, że są regulowane pod względem natężenia i w nocy będą ciemniej świecić a w dzień jaśniej). Najbardziej przeszkadza to, co "artysta miał na myśli", tzn. w miarę wierne odwzorowanie przebiegu tras - co jest poważnym błędem w sztuce. W tego typu informacji nie chodzi o uzmysłowienie kierowcom, jak wygląda topografia okolicy. Chodzi o wskazanie "lewej bądź prawej". Tyle i aż tyle. Kierowca nie musi nawet wiedzieć ILE jest dróg prowadzących na lewobrzeże. Ma się dostać najprostszą i najmniej zakorkowaną. W przypadku wjazdu od ul. Struga wybór jest oszałamiający...
W Szczecinie wdrażany jest system zarządzania ruchem, niebanalny system, za który miasto zapłaci 24 mln a kolejne 30 mln otrzyma z Unii Europejskiej. Czy tak drogi i skomplikowany system jest potrzebny? Nie wiem, ale dziwnie w tym konkekście brzmią tłumaczenia ZDiTM, że miasta nie stać na wydatek 250 tys. zł na wydłużenie linii nr 80. Można wierzyć, że montaż elektroniki w autobusach spowoduje, że ktoś, kto się na tym zna, w końcu zacznie wyciągać wnioski i zmieniać układ komunikacji miejskiej, która obecnie jest "doskonale zakonserwowana" w rozkładach sięgających - z drobnymi korektami - głębokiego PRL-u.
W ramach tego systemu chciałem skrytykować dwa elementy, które mogłem sam zobaczyć:
- Tablice informacji "o korkach" ustawiane na wjeździe do Szczecina.
- Tablice "o spóźnieniach" ustawiane na przystankach autobusowych i tramwajowych.
Informacje "o korkach" wyświetlane są na olbrzymich tablicach m.in. na ul. Gdańskiej czy szosie Stargardzkiej. Problem z tymi wyświetlaczami jest taki, że mimo ich olbrzymich rozmiarów to, co na nich odwzorowało jest zupełnie nieczytelne. Trochę przeszkadza słońce w nich odbijające (mam nadzieję, że są regulowane pod względem natężenia i w nocy będą ciemniej świecić a w dzień jaśniej). Najbardziej przeszkadza to, co "artysta miał na myśli", tzn. w miarę wierne odwzorowanie przebiegu tras - co jest poważnym błędem w sztuce. W tego typu informacji nie chodzi o uzmysłowienie kierowcom, jak wygląda topografia okolicy. Chodzi o wskazanie "lewej bądź prawej". Tyle i aż tyle. Kierowca nie musi nawet wiedzieć ILE jest dróg prowadzących na lewobrzeże. Ma się dostać najprostszą i najmniej zakorkowaną. W przypadku wjazdu od ul. Struga wybór jest oszałamiający...
Generalną zasadą przy projektowaniu dróg jest przestrzeganie, aby kierowca nadmiernie się nie dekoncentrował. Musi także, jadąc z przewidzianą prędkością (na tej trasie 70-80 km/h), bez problemu odczytać znaki i bez zastanowienia móc się do nich zastosować. Oznacza to, że nieczytelny znak pogłębiać będzie dezorientację i dekoncentrować. Czytelny może ułatwić decyzję. W mojej opinii obecne tablice są najgorszej klasy dezinformacją, są nieczytelne.
Osobną kwestią jest bezpieczeństwo użytkowania. Otóż w Niemczech stawia się bariery energochłonne oddzielające od kierowcy drzewa co jeszcze lepiej widać tutaj: drzewa zabezpieczone przed uderzeniem w nie samochodu. W Szczecinie, stalowe wsporniki olbrzymich ekranów są wykonane z dwuceownika o przekroju przynajmniej 20 cm. Zderzenie z nimi samochodu osobowego będzie pociągać w najlepszym razie śmierć lub kalectwo kierowcy, faktycznie zaś katastrofę w ruchu drogowym, ponieważ uderzony słup może się przewrócić i upaść na 3 pasmową jezdnię, a w konstrukcję mogą uderzyć jadące tymi pasami 80 km/h samochody. Założenie barier energochłonnych wokół słupów bramownicy oraz ustawienie znaków ostrzegawczych wcześniej wydaje się absolutnie konieczne. Tym bardziej, że śledzący tablice kierowcy będą starali się jednocześnie dokonywać zmian pasów ruchu. Może więc, należałoby pod tablicami wprowadzić linie ciągłe?
O estetyce tych konstrukcji żal nawet wspominać, lepiej nie myśleć o kosztach ich utrzymania oraz niezawodność. Oględnie mówiąc są one ordynarne, brzydszych (i tańszych wsporników) chyba nie można było ustawić. W dobie smartfonów, nawigacji komputerowych aż prosi się, by taki informacje były dostępne on-line lub za pomocą nieco już przestarzałych SMS-ów...
Osobną kwestią jest bezpieczeństwo użytkowania. Otóż w Niemczech stawia się bariery energochłonne oddzielające od kierowcy drzewa co jeszcze lepiej widać tutaj: drzewa zabezpieczone przed uderzeniem w nie samochodu. W Szczecinie, stalowe wsporniki olbrzymich ekranów są wykonane z dwuceownika o przekroju przynajmniej 20 cm. Zderzenie z nimi samochodu osobowego będzie pociągać w najlepszym razie śmierć lub kalectwo kierowcy, faktycznie zaś katastrofę w ruchu drogowym, ponieważ uderzony słup może się przewrócić i upaść na 3 pasmową jezdnię, a w konstrukcję mogą uderzyć jadące tymi pasami 80 km/h samochody. Założenie barier energochłonnych wokół słupów bramownicy oraz ustawienie znaków ostrzegawczych wcześniej wydaje się absolutnie konieczne. Tym bardziej, że śledzący tablice kierowcy będą starali się jednocześnie dokonywać zmian pasów ruchu. Może więc, należałoby pod tablicami wprowadzić linie ciągłe?
O estetyce tych konstrukcji żal nawet wspominać, lepiej nie myśleć o kosztach ich utrzymania oraz niezawodność. Oględnie mówiąc są one ordynarne, brzydszych (i tańszych wsporników) chyba nie można było ustawić. W dobie smartfonów, nawigacji komputerowych aż prosi się, by taki informacje były dostępne on-line lub za pomocą nieco już przestarzałych SMS-ów...
Informacje "o spóźnieniach" również mają karkołomną konstrukcję: więcej powierzchni jest na nich poświęcone reklamowaniu głupiej koncepcji "Floating Garden" niż przekazywaniu informacji o odjazdach. Ma to jeszcze trwać... bo podobno ma się to poprawić. Temat ten był zgłaszany ZDiTM o czym można poczytać, jednak skutków czego nie można zobaczyć. Niestety, póki co (a obym znów nie był prorokiem, także później), tablice będą służyć poczuciu dobrze wydanych 24 mln złotych z kieszeni podatnika a jedynie dalekowidze będą mogli z nich, w miarę wygodnie, korzystać. Że połowa tablicy to reklama "sukcesu automarketingowego" a nie system informacji komunikacyjnej, na który dała pieniądze Unia Europejska, można zobaczyć na zdjęciu z Gazety Wyborczej.
AKTUALIZACJA: Czytelność informacji na tablicach można podziwiać: tutaj. System zarządzania ruchem na miarę XXI wieku: tutaj. Wątpliwości, czy tablice są czytelne: Pomoc czy gadżet?
AKTUALIZACJA: Czytelność informacji na tablicach można podziwiać: tutaj. System zarządzania ruchem na miarę XXI wieku: tutaj. Wątpliwości, czy tablice są czytelne: Pomoc czy gadżet?
Autor:
Jerzy Bielec
o
23:11:00
1 komentarz:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w usłudze TwitterUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
1_ten temat na blogu,
ergonomia,
jasnowidztwo,
komunikacja miejska,
liternictwo,
nowoczesne technologie,
organizacja ruchu drogowego,
przykłady błędów,
ZDiTM
poniedziałek, 24 września 2012
O ergonomii, której nie można zobaczyć na ulicach Szczecina
Od jakiegoś czasu w Szczecinie, w ramach forsowania wątpliwej koncepcji wizualno-informacyjnej o nazwie Floating Garden, wprowadza się w miarę konsekwentnie tablice i nowe malowanie np. płotów. Czasem jest to operacja kosztowana (gdy wiąże się z przemalowaniem), czasem bezkosztowa (gdy wynika z potrzeby odnowienia lub kupnem nowych w miejsce zużytych). Czasem sensowna (płoty zbiorników wodnych), czasem wręcz przeciwnie. Status bezsensownej i kosztownej ma wymiana tablic z nazwami ulic. Kolejna faza kosztować będzie miasto 600 tys.: Tablice z nazwami ulic w stylu "Floating".
Być może, gdyby faktycznie trzeba było te tablice zastępować, bo stare zostały zniszczone, to jeszcze bym mógł to zrozumieć. Jednak wymienianie w ramach "akcji" masowo niezniszczonych tabliczek stanowi moim zdaniem przejaw niegospodarności. Taką niegospodarnością jest też wkopywanie nowych słupów w miejsce starych, ocynkowanych rur.
W dodatku tablice te są kompletnie nieczytelne. Funkcjonują w całkowitej sprzeczności zarówno z konwencją informacyjną, tj. przypisaniem kolorystyki biało-niebieskiej dla tablic informacyjnych, ale zwyczajnie zostały źle zaprojektowane. Litery nie odcinają się od różnorodnego tła, co utrudnia ich odczytanie. Niecelowym zabiegiem jest też dwustronność wszystkich tablic - ale to jeszcze ewentualnie mogę zrozumieć. Gorzej, że ich czytelność ze względu na źle zrozumianą przewagę estetyki nad funkcjonalnością jest bardzo niska a w słabym oświetleniu nazwy ulic są wręcz niewidoczne.
Przykładowo w Wielkiej Brytanii projektując ponad 60 lat temu znaki dla autostrad brano pod uwagę psychologię poznawczą i przetwarzanie informacji przez mózg. W tym wypadku chodziło o to, żeby informacje na tablicach były możliwie najbardziej czytelne: Czcionka Motorway (wikipedia). W rezultacie zdecydowano się na jednolite tło, ograniczono zastosowanie liter, zdecydowano na pisownię małymi literami rozpoczynając nazwę z wielkiej. Napisy wypełniają możliwie maksymalnie tablice, aby uzyskać największy możliwy stosunek powierzchni litery do tła.
Oczywiście w Szczecinie nie chodzi o to, by przejeżdzający 100 km/h kierowcy mogli odczytać nazwę zjazdu z drogi, ale miłoby było, gdyby przy 50 km/h byli w stanie, o zmierzchu, odczytać cokolwiek z nowych tablic. Szkoda, że zastępuje się lepsze tablice gorszymi a pieniądze, które mogłby pójść na sprzątanie chodników przeznacza na wątpliwej jakości "poprawę estetyki'. Niestety - sprzątaniem chodników trudno się pochwalić, a nowe tablice wyglądają i upamiętniają pomysłodawcę ;-)
Być może, gdyby faktycznie trzeba było te tablice zastępować, bo stare zostały zniszczone, to jeszcze bym mógł to zrozumieć. Jednak wymienianie w ramach "akcji" masowo niezniszczonych tabliczek stanowi moim zdaniem przejaw niegospodarności. Taką niegospodarnością jest też wkopywanie nowych słupów w miejsce starych, ocynkowanych rur.
W dodatku tablice te są kompletnie nieczytelne. Funkcjonują w całkowitej sprzeczności zarówno z konwencją informacyjną, tj. przypisaniem kolorystyki biało-niebieskiej dla tablic informacyjnych, ale zwyczajnie zostały źle zaprojektowane. Litery nie odcinają się od różnorodnego tła, co utrudnia ich odczytanie. Niecelowym zabiegiem jest też dwustronność wszystkich tablic - ale to jeszcze ewentualnie mogę zrozumieć. Gorzej, że ich czytelność ze względu na źle zrozumianą przewagę estetyki nad funkcjonalnością jest bardzo niska a w słabym oświetleniu nazwy ulic są wręcz niewidoczne.
Przykładowo w Wielkiej Brytanii projektując ponad 60 lat temu znaki dla autostrad brano pod uwagę psychologię poznawczą i przetwarzanie informacji przez mózg. W tym wypadku chodziło o to, żeby informacje na tablicach były możliwie najbardziej czytelne: Czcionka Motorway (wikipedia). W rezultacie zdecydowano się na jednolite tło, ograniczono zastosowanie liter, zdecydowano na pisownię małymi literami rozpoczynając nazwę z wielkiej. Napisy wypełniają możliwie maksymalnie tablice, aby uzyskać największy możliwy stosunek powierzchni litery do tła.
Oczywiście w Szczecinie nie chodzi o to, by przejeżdzający 100 km/h kierowcy mogli odczytać nazwę zjazdu z drogi, ale miłoby było, gdyby przy 50 km/h byli w stanie, o zmierzchu, odczytać cokolwiek z nowych tablic. Szkoda, że zastępuje się lepsze tablice gorszymi a pieniądze, które mogłby pójść na sprzątanie chodników przeznacza na wątpliwej jakości "poprawę estetyki'. Niestety - sprzątaniem chodników trudno się pochwalić, a nowe tablice wyglądają i upamiętniają pomysłodawcę ;-)
Autor:
Jerzy Bielec
o
14:28:00
2 komentarze:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w usłudze TwitterUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
1_ten temat na blogu,
ergonomia,
floating garden,
liternictwo,
organizacja ruchu drogowego,
Szczecin,
tablice z nazwami ulic
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Podyskutuj lub skomentuj - chatroom
Try Relay: the free SMS and picture text app for iPhone.