poniedziałek, 24 września 2012

O ergonomii, której nie można zobaczyć na ulicach Szczecina

Od jakiegoś czasu w Szczecinie, w ramach forsowania wątpliwej koncepcji wizualno-informacyjnej o nazwie Floating Garden, wprowadza się w miarę konsekwentnie tablice i nowe malowanie np. płotów. Czasem jest to operacja kosztowana (gdy wiąże się z przemalowaniem), czasem bezkosztowa (gdy wynika z potrzeby odnowienia lub kupnem nowych w miejsce zużytych). Czasem sensowna (płoty zbiorników wodnych), czasem wręcz przeciwnie. Status bezsensownej i kosztownej ma wymiana tablic z nazwami ulic. Kolejna faza kosztować będzie miasto 600 tys.: Tablice z nazwami ulic w stylu "Floating".

Być może, gdyby faktycznie trzeba było te tablice zastępować, bo stare zostały zniszczone, to jeszcze bym mógł to zrozumieć. Jednak wymienianie w ramach "akcji" masowo niezniszczonych tabliczek stanowi moim zdaniem przejaw niegospodarności. Taką niegospodarnością jest też wkopywanie nowych słupów w miejsce starych, ocynkowanych rur.

W dodatku tablice te są kompletnie nieczytelne. Funkcjonują w całkowitej sprzeczności zarówno z konwencją informacyjną, tj. przypisaniem kolorystyki biało-niebieskiej dla tablic informacyjnych, ale zwyczajnie zostały źle zaprojektowane. Litery nie odcinają się od różnorodnego tła, co utrudnia ich odczytanie. Niecelowym zabiegiem jest też dwustronność wszystkich tablic - ale to jeszcze ewentualnie mogę zrozumieć. Gorzej, że ich czytelność ze względu na źle zrozumianą przewagę estetyki nad funkcjonalnością jest bardzo niska a w słabym oświetleniu nazwy ulic są wręcz niewidoczne.

Przykładowo w Wielkiej Brytanii projektując ponad 60 lat temu znaki dla autostrad brano pod uwagę psychologię poznawczą i przetwarzanie informacji przez mózg. W tym wypadku chodziło o to, żeby informacje na tablicach były możliwie najbardziej czytelne: Czcionka Motorway (wikipedia). W rezultacie zdecydowano się na jednolite tło, ograniczono zastosowanie liter, zdecydowano na pisownię małymi literami rozpoczynając nazwę z wielkiej. Napisy wypełniają możliwie maksymalnie tablice, aby uzyskać największy możliwy stosunek powierzchni litery do tła.

Oczywiście w Szczecinie nie chodzi o to, by przejeżdzający 100 km/h kierowcy mogli odczytać nazwę zjazdu z drogi, ale miłoby było, gdyby przy 50 km/h byli w stanie, o zmierzchu, odczytać cokolwiek z nowych tablic. Szkoda, że zastępuje się lepsze tablice gorszymi a pieniądze, które mogłby pójść na sprzątanie chodników przeznacza na wątpliwej jakości "poprawę estetyki'. Niestety - sprzątaniem chodników trudno się pochwalić, a nowe tablice wyglądają i upamiętniają pomysłodawcę ;-)


2 komentarze:

  1. Proszę wybaczyć, ale nie rozumiem nieczytelności tabliczek. JAk dla mnie są one bardzo wyraźne, czytelne z daleka i jestem jak najbardziej za ujednoliceniem i "wyładnieniem" oznaczeń. Na tle przestrzeni miejskiej, zaśmieconej przez reklamy, elementy jednolite wprowadzają namiastkę ładu. To samo dotyczy się calej miejskiej kolorystyki którą uważam za jedną z najciekawszych w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznijmy tragikomicznie... był taki system w Polsce niedawno, w którym wszystkie napisy były na czerwonym tle. Robotnicza krew co święto przyozdabiała, aż się wyłopotała na wietrze historii.

      Trudno uwierzyć, żeby stosowanie jednolitych biało-niebieskich tablic informacyjnych miało jakiś związek z reklamami. Podobnie nie widzę żadnego "ładu", jaki rzekomo wprowadzają wielokolorowe, mdłe tablice "floating". Nie mają one żadnego wpływu na prywatne reklamy, bo nawet tam, gdzie prawo miejscowe złej reklamy zabrania - nie jest to egzekwowane.

      O czytelności decyduje nie własne wrażenie a przede wszystkim stosunek figury do tła i kontrast. Ten jest po prostu gorszy.

      Usuń

Podyskutuj lub skomentuj - chatroom


Try Relay: the free SMS and picture text app for iPhone.