Krótki komentarz wideo, profetyczny:
Pracuj mądrze a nie ciężko... ...komentuj i cytuj do woli.
Na blogu www.jerzybielec.blogspot.com stosowane są pliki cookies w celach statystycznych. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa komputerze. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących przechowywania i uzyskiwania dostępu do cookies przy pomocy ustawień przeglądarki.
[Zamknij]
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jasnowidztwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jasnowidztwo. Pokaż wszystkie posty
sobota, 28 listopada 2015
wtorek, 26 maja 2015
Most Kłodny na Łasztownię - mam genialne rozwiązanie
W poniedziałek zostałem zaproszony do udziału w dyskusji w Polskim Radiu Szczecin nt. projektu połączenia Starego Miasta z Łasztownią mostem wiszącym ulokowanym tuż obok Trasy Zamkowej. Temat poruszył też facebookowiczów.
Wypowiadałem się w tym temacie krytycznie, jako ekonomista. Rozważałem, czy ca. 250 mln zł na budowę układu dróg, na skądinąd niewielkiej wyspie, oraz nowego, drogiego mostu (za ca. 100 mln) wprowadzającego dodatkowo trasę tramwajową w fosę Zamku Książąt Pomorskich będzie czynnikiem rozwojowym dla miasta i jest uzasadnionym ekonomicznie wydatkiem. Nie chcę tym razem dowodzić swoich racji i przekonania, że zarówno projekt, co sam pomysł wydatkowania takich środków uważam za wadliwy. Może kiedyś postaram się uzasadnić, czemu jestem jednoznacznym przeciwnikiem tego wydatku.
Ponieważ wszystko wskazuje na ogromną determinację miasta, by zrealizować tę inwestycję infrastrukturalną niezależnie od głosów krytycznych chciałbym zaproponować rozwiązanie, na które wpadłem tuż po programie, zainspirowany myślą Pana Jacka Lenarta nt. piętrowych mostów i tego, że Trasa nigdy tam nie powinna powstać.
Jako, że mam już na koncie pewne wizjonerskie pomysły na wydawanie publicznych pieniędzy, więc trochę poważnie a trochę prześmiewczo zaproponuję kolejny. Jako jego ojciec jestem dumny i pewny, że wszyscy go pochwalą ;-)
Ponieważ na Pl. Hołdu Pruskiego już zwężono ulice, to z czteropasmowej Trasy Zamkowej będzie można wygospodarować po jednym skrajnym pasie dla pieszych czy rowerów separując ruch lokalny od tranzytowego nieco podobnie jak na wyremontowanej ul. Struga, ale prowadząc go po jednym moście.
Zwolennicy Mostu Kłodnego twierdzą, że jego budowa uwolni jakieś tereny inwestycyjne - podobno nawet na Starym Mieście. Ja wątpię, by nasyp ziemny pod tramwaj odcinający Stare Miasto od Wałów miał na to pozwolić, ale skoro i tak miałyby zostać rozebrane zjazdy Trasy, to po jej obniżeniu uzyska się grunt potrzebny dotąd np. na zjazd w kierunku Wałów Chrobrego - niższy most wymaga niższej, krótszej i mniej inwazyjnej komunikacji wspomagającej.
Dzięki mojej genialnej wizji odpadnie problem zasłaniania Zamku Książąt Pomorskich wjeżdżającym Trasą Zamkową od strony Łasztowni, jadący będą swobodnie zjeżdżać z estakady na poziom Łasztowni i widzieć wspaniały Zamek i szeroką perspektywę na Wały i wzgórze Zamkowe. Część ruchu od razu zjedzie na Łasztowni krótkimi zjazdami (nie wiem w sumie po co, ale miałem się nie czepiać), część pojedzie po obniżonym moście Trasy Zamkowej nad Odrą a następnie wespnie się do miasta lub łagodnie skręci niskim zjazdem w kierunku Wałów Chrobrego.
Widok odwrotny, z Zamku również ulegnie poprawie, polepszy się widok na Wały... Trasa nie będzie tak przytłaczać, a bardziej zlewać się z nitką Odry. I tu szare i tu szare.
Również rowerzyści i piesi będą mogli wejść bez problemów na skrajne, oddane im pasy ruchu, bo będą niżej, ponad wodą (żeglowność + wysokość gotowego już przęsła mostu). Jestem ewentualnie skłonny rozważyć takie rozwiązanie, jak przy Dworcu Głównym w Szczecinie, gdzie pod Trasą Zamkową powstałoby niewielkie rondo a sama Trasa Zamkowa byłaby na - zgaduję - 1/3-1/2 obecnej wysokości. By schować cały ruch lokalny ze Starego Miasta pod nią, w ludzkiej skali.
I wpadłem na jeszcze jeden pomysł. Skoro już obniżamy całość, to można byłoby tu i ówdzie coś dospawać albo obudować kamieniem (nie upieram się, może być sztucznym). Dzięki metaloplastyce moglibyśmy upodobnić przęsło do XIX wiecznych mostów, przynajmniej w zasięgu nieuzbrojonego oka osoby stojącej w oknie Zamku. Nie upieram się specjalnie, by ten odcinek stylizować na kształt Starówki czy Wałów Chrobrego ;-)
To co? Wdrażamy moją genialną myśl?
Ugryzę się i nie wspomnę o niuansach ;-)
AKTUALIZACJA: Ktoś mi przypomniał zagubioną, ale ciekawą uwagę nt. rozwiązań komunikacyjnych. Nie jestem ekspertem i nie potrafię ocenić trafności tej opinii, ale też nie trzeba być specjalnie rozgarniętym matematycznie, by uznać, że liczby są wiarygodne. Cytuję zatem komentarz pod tekstem...
Wypowiadałem się w tym temacie krytycznie, jako ekonomista. Rozważałem, czy ca. 250 mln zł na budowę układu dróg, na skądinąd niewielkiej wyspie, oraz nowego, drogiego mostu (za ca. 100 mln) wprowadzającego dodatkowo trasę tramwajową w fosę Zamku Książąt Pomorskich będzie czynnikiem rozwojowym dla miasta i jest uzasadnionym ekonomicznie wydatkiem. Nie chcę tym razem dowodzić swoich racji i przekonania, że zarówno projekt, co sam pomysł wydatkowania takich środków uważam za wadliwy. Może kiedyś postaram się uzasadnić, czemu jestem jednoznacznym przeciwnikiem tego wydatku.
Ponieważ wszystko wskazuje na ogromną determinację miasta, by zrealizować tę inwestycję infrastrukturalną niezależnie od głosów krytycznych chciałbym zaproponować rozwiązanie, na które wpadłem tuż po programie, zainspirowany myślą Pana Jacka Lenarta nt. piętrowych mostów i tego, że Trasa nigdy tam nie powinna powstać.
Jako, że mam już na koncie pewne wizjonerskie pomysły na wydawanie publicznych pieniędzy, więc trochę poważnie a trochę prześmiewczo zaproponuję kolejny. Jako jego ojciec jestem dumny i pewny, że wszyscy go pochwalą ;-)
Moja genialna wizja...
Proponuję, żeby zamiast budować most obok mostu obniżyć Trasę Zamkową do założonego poziomu 5,5 metra. Budowa drugiego mostu pewnie będzie kosztowała więcej, niż obniżenie starego przez obcięcie filarów i posadowienie gotowego przęsła mostu Trasy Zamkowej tuż nad nurtem Odry. Proste i genialne, prawda? I pewnie tańsze!Ponieważ na Pl. Hołdu Pruskiego już zwężono ulice, to z czteropasmowej Trasy Zamkowej będzie można wygospodarować po jednym skrajnym pasie dla pieszych czy rowerów separując ruch lokalny od tranzytowego nieco podobnie jak na wyremontowanej ul. Struga, ale prowadząc go po jednym moście.
Zwolennicy Mostu Kłodnego twierdzą, że jego budowa uwolni jakieś tereny inwestycyjne - podobno nawet na Starym Mieście. Ja wątpię, by nasyp ziemny pod tramwaj odcinający Stare Miasto od Wałów miał na to pozwolić, ale skoro i tak miałyby zostać rozebrane zjazdy Trasy, to po jej obniżeniu uzyska się grunt potrzebny dotąd np. na zjazd w kierunku Wałów Chrobrego - niższy most wymaga niższej, krótszej i mniej inwazyjnej komunikacji wspomagającej.
Dzięki mojej genialnej wizji odpadnie problem zasłaniania Zamku Książąt Pomorskich wjeżdżającym Trasą Zamkową od strony Łasztowni, jadący będą swobodnie zjeżdżać z estakady na poziom Łasztowni i widzieć wspaniały Zamek i szeroką perspektywę na Wały i wzgórze Zamkowe. Część ruchu od razu zjedzie na Łasztowni krótkimi zjazdami (nie wiem w sumie po co, ale miałem się nie czepiać), część pojedzie po obniżonym moście Trasy Zamkowej nad Odrą a następnie wespnie się do miasta lub łagodnie skręci niskim zjazdem w kierunku Wałów Chrobrego.
Widok odwrotny, z Zamku również ulegnie poprawie, polepszy się widok na Wały... Trasa nie będzie tak przytłaczać, a bardziej zlewać się z nitką Odry. I tu szare i tu szare.
Również rowerzyści i piesi będą mogli wejść bez problemów na skrajne, oddane im pasy ruchu, bo będą niżej, ponad wodą (żeglowność + wysokość gotowego już przęsła mostu). Jestem ewentualnie skłonny rozważyć takie rozwiązanie, jak przy Dworcu Głównym w Szczecinie, gdzie pod Trasą Zamkową powstałoby niewielkie rondo a sama Trasa Zamkowa byłaby na - zgaduję - 1/3-1/2 obecnej wysokości. By schować cały ruch lokalny ze Starego Miasta pod nią, w ludzkiej skali.
I wpadłem na jeszcze jeden pomysł. Skoro już obniżamy całość, to można byłoby tu i ówdzie coś dospawać albo obudować kamieniem (nie upieram się, może być sztucznym). Dzięki metaloplastyce moglibyśmy upodobnić przęsło do XIX wiecznych mostów, przynajmniej w zasięgu nieuzbrojonego oka osoby stojącej w oknie Zamku. Nie upieram się specjalnie, by ten odcinek stylizować na kształt Starówki czy Wałów Chrobrego ;-)
To co? Wdrażamy moją genialną myśl?
Ugryzę się i nie wspomnę o niuansach ;-)
AKTUALIZACJA: Ktoś mi przypomniał zagubioną, ale ciekawą uwagę nt. rozwiązań komunikacyjnych. Nie jestem ekspertem i nie potrafię ocenić trafności tej opinii, ale też nie trzeba być specjalnie rozgarniętym matematycznie, by uznać, że liczby są wiarygodne. Cytuję zatem komentarz pod tekstem...
~Jakub Bartoszewicz : Do stowarzyszenia SENS i autorów tekstu.
Rzeka Odra jest międzynarodowym szlakiem żeglownym najwyższej kategorii i wg rozporządzenia musi spełniać pewne warunki. Jeżeli nie zostaną one spełnione projekt nie uzyska zgody Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej na realizacje. I tak:
Most Kłodny aby wogle mógł być zbudowany musi pozwolić na zachowanie skrajni żeglownej 5,25 m ponad wodę wysoką co daje nam ok 6 mnpm plus konstrukcja nośna mostu 1.5 m co daje nam razem poziom jezdni/torowiska na poziomie 7,5 m npm. Szerokość toru wodnego wynosi 50 m zatem w momencie zejścia na łasztownie poziom torowiska wyniesie ok 7 mnpm. Wysokość terenu przy nabrzeżu wynosi ok 2 mnpm zatem mamy do pokonania 5 m różnicy wysokości. Dozwolone nachylenia torowiska przy dojazdach do obiektów inżynierskich wynosi 3% wg rozporządzenia zatem aby zejść na poziom nabrzeża potrzeba około 160 m.
Dopuszcza się co prawda nachylenie 5 % ale tylko na szlaku, omawiany odcinek szlakiem nie jest chociażby ze względu na ilość zakrętów. Dodatkowo proponowany jest przystanek na którym wg rozporządzenia maksymalne pochylenie wynosi 2,5 %.
Tymczasem co proponuje SENS.
Propozycja zakłada pokonanie zakrętu 90 stopni przy jednoczesnej utracie wysokości i umieszczeniu tam przystanku (wg rysunku) - kolejka w wesołym miasteczku prawie. Oczywiście można zrobić przystanek przed zakrętem (na moście - schody na łasztownie) a schodzenie zacząć za nim już wzdłuż nabrzeża ale wtedy problematyczne okaże się zmieszczenie z wymaganą długością zejścia - 160 m. Pomijam aspekt estetyczny tj. nasyp lub estakadę wzdłuż nabrzeża. Pomijam koszty ekonomiczne.
Także proponuję stowarzyszeniu SENS branie pod uwagę aspektów technicznych bo jakby nie było mają one znaczenie. Autorom tekstu proponuję natomiast ostrożniejsze nazywanie pomysłów opartych na kreskach na mapie z googla (i pięknym wizualizacją) - racjonalnymi i sensownymi. Pozdrawiam
AKTUALIZACJA 2: Tak wyglądał kiedyś teren na którym teraz ma powstać skrzyżowanie pod tramwaj. Zdjęcie pochodzi z facebookowego portalu sedina.pl.
Autor:
Jerzy Bielec
o
13:33:00
6 komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
architektura,
Bulwar Piastowski,
jasnowidztwo,
Jerzy Bielec,
Łasztownia,
most,
MPZP,
organizacja ruchu drogowego,
Trasa Zamkowa,
wizjoner
czwartek, 22 stycznia 2015
Szczecińskie porodówki
Na facebooku powstał profil akcji społecznej: Jestem za poprawą warunków na szczecińskich porodówkach. Na dzień dzisiejszy ma 1350 polubień. Skupia osoby, które domagają się poprawy warunków a także zmniejszenia ścisku, kolejek i wysokiego obłożenia oddziałów.
Z własnego doświadczenia mogę skomentować warunki panujące na porodówce Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 na Pomorzanach oraz niedziałającego już oddziału położniczego w 109 Szpitalu Wojskowym w Szczecinie przy ul. Piotra Skargi. Nie będę oceniać kompetencji lekarzy - nie mam tu osobiście żadnych zastrzeżeń. Przeciętnie oceniam zaangażowanie personelu średniego, który powiedzmy to oględnie "nie narzucał się z opieką" matkom - robiąc wyłącznie to, co musiał lub wtedy gdy był proszony czy wręcz wielokrotnie mobilizowany...
Ocenić chciałbym warunki lokalowe... jednak najpierw kilka słów o likwidacji porodówki w Szpitalu Wojskowym i liczbie porodów w Szczecinie. Otóż, jak donosiła Gazeta Wyborcza we wrześniu 2013 roku powodem zamknięcia porodówki w Szpitalu Wojskowym miała być mała liczba urodzeń:
W efekcie, w 2014 roku Głos Szczeciński donosi o wzroście liczby urodzin na Pomorzanach o 90%, tj. z 1000 w 2013 do ok. 1900 w 2014. W Zdrojach rodzić się ma jedynie nieco większa liczba dzieci niż w latach ubiegłych: 2400, a w Policach ok. 1500. Łącznie ok. 5,8 tys.
Czystość w szpitalach - warunki lokalowe
Wspominałem już, że na zamkniętym oddziale w szpitalu wojskowym kafle porodówki wyglądały tak, jakby pochodziły z lat 70-tych ubiegłego wieku a być może były nawet poniemieckie. Klatka schodowa miała tak zdewastowaną podłogę, że nie zapewniała żadnych szans na dezynfekcję. Sala poporodowa okno miała zabite gwoździami i uszczelnione watą. Były też pokoje po remoncie.
W szpitalu na Pomorzanach 8 kobiet leżało w jednej sali przedporodowej, na patologii ciąży. W sali panował upał, o klimatyzacji ani nawet regulowanej wentylacji nie było mowy. Za oknami robotnicy biegali po rusztowaniach i wymieniali dach. Kobiety obserwowały skurcze porodowe innych kobiet i się denerwowały. Również tutaj klatka schodowa to mieszanka dziur w ścianach i podłodze oraz odpadającej farby olejnej. Fatalne warunki panują również w tym budynku, w przyziemiu, gdzie mieszczą się gabinety i izby przyjęć - jest tam zwyczajnie brudno a co gorsze - nie ma w tym miejscu nikogo, kto poczuwałby się do odpowiedzialności za stan techniczny i higieniczny... i to od wielu lat sądząc po skali zaniedbań.
Kilka słów historii
109 Szpital Wojskowy był przed wojną szpitalem położniczo-ginekologiczny. Został wybudowany w latach 1929 – 1931 i była to jedna z najnowocześniejszych klinik położonych w Niemczech. W dniu 14 sierpnia 1945 roku szpital został przejęty przez Wojsko Polskie. Od 2014 bez porodówki.
Na terenie Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Marii Skłodowskiej - Curie rozpoczęto w PRL-u budowę 7-piętrowego budynku (na rogu ul. Arkońskiej i Broniewskiego - budynek "M"), w którym miała się podobno mieścić porodówka dla... poprzedniego wyżu demograficznego. Została dokończona ponad 20 lat później a w budynku ulokowano oddział ratunkowy, nie dysponujący jednak lądowiskiem dla helikopterów (lądowisko nie funkcjonuje, choć kosztowało milion złotych). Poprzedni wyż demograficzny widoczny jest na poniższej grafice i obejmuje lata 1972-1987.
Warto też przypomnieć dość dramatyczną ewakuację noworodków ze szpitala na Pomorzanach, gdy nie zadziałały agregaty mające zabezpieczać oddział w razie problemu z dostawą prądu z regularnej sieci. Ta ostatnia kwestia niewątpliwie przemawia za tym, że akurat w przypadku oddziałów położniczych nie powinno być sytuacji, gdy brakuje miejsc - tym bardziej, że o ile takich awarii można uniknąć nie zaniedbując swoich obowiązków, o tyle liczby porodów w danym dniu nie można zaplanować, więc oddziały w mieście powinny dysponować realnym zapasem miejsc.
Z własnego doświadczenia mogę skomentować warunki panujące na porodówce Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 na Pomorzanach oraz niedziałającego już oddziału położniczego w 109 Szpitalu Wojskowym w Szczecinie przy ul. Piotra Skargi. Nie będę oceniać kompetencji lekarzy - nie mam tu osobiście żadnych zastrzeżeń. Przeciętnie oceniam zaangażowanie personelu średniego, który powiedzmy to oględnie "nie narzucał się z opieką" matkom - robiąc wyłącznie to, co musiał lub wtedy gdy był proszony czy wręcz wielokrotnie mobilizowany...
Ocenić chciałbym warunki lokalowe... jednak najpierw kilka słów o likwidacji porodówki w Szpitalu Wojskowym i liczbie porodów w Szczecinie. Otóż, jak donosiła Gazeta Wyborcza we wrześniu 2013 roku powodem zamknięcia porodówki w Szpitalu Wojskowym miała być mała liczba urodzeń:
"Od kilku lat najwięcej porodów w naszym województwie odbywa się z szpitalu w Zdrojach. Rocznie na poród tam decyduje się około 2250 kobiet. Na drugim miejscu jest szpital w Policach, gdzie na świat w 2012 r. przyszło 1483 dzieci. Na Pomorzanach rodzi się ok. 1200 dzieci rocznie."
Zatem w 2012 w 4 szpitalach na świat przyszło ok. 5,5 tys. dzieci (w szczecińskich szpitalach ze względu na ich kategorię rodzą się też dzieci spoza Szczecina).Bardziej prawdopodobnym powodem zamknięcia oddziału - a jednym z wymienionych w Kurierze Szczecińskimi - był katastrofalny stan oddziału, który tylko w części był remontowany. Osobiście miałem okazję oglądać pokój z oknami zabitymi gwoździami i szparami izolowanymi watą. Sama sala porodowa wyglądała, jakby nie przechodziła gruntownego remontu przynajmniej od lat 70-tych ubiegłego wieku.
"Przyczyną zaprzestania działalności tych oddziałów jest niewielka liczba porodów spowodowana powszechnym niżem demograficznym, słaby stan infrastruktury technicznej m.in. sali porodowej, a przede wszystkim wysoka nierentowność tych oddziałów, mająca wpływ na ujemny wynik finansowy szpitala."
"W 2011 r. w szpitalu tym przyjęto 525 porodów, w 2012 r. – 528, a w I półroczu 2013 r. - 278."Zamknięcie porodówki przy ul. Piotra Skargi spowodowało, że do trzech pozostałych oddziałów trafiło ogółem około 500 rodzących rocznie, ponadto w 2014 roku urodziło się o blisko 200 dzieci więcej niż w 2013 (dotyczy dzieci, które zameldowano w Szczecinie).
W efekcie, w 2014 roku Głos Szczeciński donosi o wzroście liczby urodzin na Pomorzanach o 90%, tj. z 1000 w 2013 do ok. 1900 w 2014. W Zdrojach rodzić się ma jedynie nieco większa liczba dzieci niż w latach ubiegłych: 2400, a w Policach ok. 1500. Łącznie ok. 5,8 tys.
Czystość w szpitalach - warunki lokalowe
Wspominałem już, że na zamkniętym oddziale w szpitalu wojskowym kafle porodówki wyglądały tak, jakby pochodziły z lat 70-tych ubiegłego wieku a być może były nawet poniemieckie. Klatka schodowa miała tak zdewastowaną podłogę, że nie zapewniała żadnych szans na dezynfekcję. Sala poporodowa okno miała zabite gwoździami i uszczelnione watą. Były też pokoje po remoncie.
W szpitalu na Pomorzanach 8 kobiet leżało w jednej sali przedporodowej, na patologii ciąży. W sali panował upał, o klimatyzacji ani nawet regulowanej wentylacji nie było mowy. Za oknami robotnicy biegali po rusztowaniach i wymieniali dach. Kobiety obserwowały skurcze porodowe innych kobiet i się denerwowały. Również tutaj klatka schodowa to mieszanka dziur w ścianach i podłodze oraz odpadającej farby olejnej. Fatalne warunki panują również w tym budynku, w przyziemiu, gdzie mieszczą się gabinety i izby przyjęć - jest tam zwyczajnie brudno a co gorsze - nie ma w tym miejscu nikogo, kto poczuwałby się do odpowiedzialności za stan techniczny i higieniczny... i to od wielu lat sądząc po skali zaniedbań.
Kilka słów historii
109 Szpital Wojskowy był przed wojną szpitalem położniczo-ginekologiczny. Został wybudowany w latach 1929 – 1931 i była to jedna z najnowocześniejszych klinik położonych w Niemczech. W dniu 14 sierpnia 1945 roku szpital został przejęty przez Wojsko Polskie. Od 2014 bez porodówki.
Na terenie Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Marii Skłodowskiej - Curie rozpoczęto w PRL-u budowę 7-piętrowego budynku (na rogu ul. Arkońskiej i Broniewskiego - budynek "M"), w którym miała się podobno mieścić porodówka dla... poprzedniego wyżu demograficznego. Została dokończona ponad 20 lat później a w budynku ulokowano oddział ratunkowy, nie dysponujący jednak lądowiskiem dla helikopterów (lądowisko nie funkcjonuje, choć kosztowało milion złotych). Poprzedni wyż demograficzny widoczny jest na poniższej grafice i obejmuje lata 1972-1987.
bip.um.szczecin.pl |
Warto też przypomnieć dość dramatyczną ewakuację noworodków ze szpitala na Pomorzanach, gdy nie zadziałały agregaty mające zabezpieczać oddział w razie problemu z dostawą prądu z regularnej sieci. Ta ostatnia kwestia niewątpliwie przemawia za tym, że akurat w przypadku oddziałów położniczych nie powinno być sytuacji, gdy brakuje miejsc - tym bardziej, że o ile takich awarii można uniknąć nie zaniedbując swoich obowiązków, o tyle liczby porodów w danym dniu nie można zaplanować, więc oddziały w mieście powinny dysponować realnym zapasem miejsc.
sobota, 2 sierpnia 2014
Setny post na blogu: przegląd sukcesów i porażek
W swoim setnym poście postanowiłem dokonać przeglądu wpisów i ocenić, czy tematy, które poruszałem przez 2 lata zaowocowały jakimikolwiek pozytywnymi skutkami.
- Choć część zmian, jakie postulowałem dokonała się - to nie przypisuję sobie ich sprawstwa.
- Choć czasem bawię się słowem "jasnowidztwo", to mój "profetyzm" ma iście intelektualny wymiar.
- Choć czasem piszę pierwszy o danej sprawie, często nie jestem jedynym, który poruszył temat a czasem trudno mi wskazać inspirację.
Nie poczuwam się do bycia spiritus movens. Ale z okazji setnego wpisu chcę się podzielić - nie bez satysfakcji - tymi wpisami, które - być może - przyczyniły się do czegoś pozytywnego, a także tymi, które... nic specjalnego nie wniosły.
Małe sukcesy, do których dołożyłem swoje 5 groszy:
Małe sukcesy, do których dołożyłem swoje 5 groszy:
- Kluczowe inwestycje dla rozwoju regionu i Szczecina. Przez kilka miesięcy podejmowałem tematy niezbyt nowe, ale wg mnie (i wielu, jak wynika z ankiety) istotne dla rozwoju gospodarki województwa zachodniopomorskiego i Szczecina. Przez ok. rok moi czytelnicy mogli głosować na listę tych projektów. Sympatyczne jest, że praktycznie wszystkie, w różnym zakresie są obecnie realizowane - zarówno przez władze lokalne, regionalne, rząd i nawet prywatnych przedsiębiorców.
- O wadliwych barierkach zamontowanych w al. Piastów - dospawano wzmocnienia do wadliwych barierek.
- O graffiti na ścianie Pałacu Młodzieży - oczyszczono elewację przy wejściu.
- Naprawmy_to w Szczecinie! - przeprowadzono jedną, pojedynczą akcję kasowania zrealizowanych projektów, po tym, jak mieszkańcy zaczęli częściej zgłaszać projekty. Podobno przygotowywana jest aplikacja, która ma służyć mobilnemu zgłaszaniu tego typu problemów, choć z zarządzaniem już zgłoszonymi miasto radzi sobie przeciętnie.
- System dezinformacji i antyidentyfikacji szczecińskich ulic - miasto systematycznie wydaje na kolejne tablice po około 250-600 tys. złotych. Takich transz wymian tabliczek oraz tablic adresowych było przez ostatnie kilka lat bodaj cztery-pięć. Po mocnej krytyce zupełnie nieczytelnych, niekontrastowych tablic nieznacznie poprawiono wielkość liter i odcień, by zwiększyć ich czytelność, co jednak nie zmienia faktu, że tabliczki te są nadal przykładem marnotrawstwa pieniędzy i nadal pozostają nieczytelne w gorszych warunkach oświetleniowych. Sukces zatem połowiczny.
- Buspas na Moście Długim w Szczecinie - dołączyłem do głosów krytyki absurdalnego wyznakowania pasa dla autobusów na Moście Długim. Przez kilkanaście miesięcy na sam most mogły wjeżdżać zarówno samochody i autobusy, co ograniczyło bezsensowne korkowania wąskiego gardła i pozwoliło zoptymalizować czas przejazdu poruszających się oboma środkami transportu.
- Projekt przebudowy Pl. Orła Białego - na szczęście, prawdopodobnie ze względu na nieuzgodnione poprawki do projektu, nie został zrealizowany. Oznaczałby w praktyce ograniczenie zieleni, ograniczenie miejsc parkingowych, i stworzenie kamiennej pustyni - bez wybudowania pod placem parkingowca.
- Złe i dobre rozwiązania placów zabaw, na przykładzie Świnoujścia. Po opisaniu problemu z kamieniami, którymi wysypano otoczenie maty bezpieczeństwa na placu zabaw - miasto zastąpiło kamiennie trawnikami. Zrobiono to z przeciętną starannością, ale zrobiono. Ustawiono też tablice z regulaminem.
No cóż, a z tym nic sensownego nie udało się zrobić:
- Źle wydane pieniądze w Szczecinie - skwer dla działkowców. Przy ulicy Taczaka, 400 metrów od zabudowań, po drugiej stronie do Parku Międzyosiedlowego powstać ma park otoczony ogródkami działkowymi. Nie ma tam nawet przejścia dla pieszych łączącego oba parki.
- Dlaczego Jagiellońska ma być jednokierunkowa? Odpowiedzi UM nie pozostawiają złudzeń - brak argumentów na taką zmianę, pomimo tego zostanie ona zrealizowana.
- Źle wydane pieniądze w Szczecinie - fontanna na skrzyżowaniu. Wybudowanie fontanny na miejscu basenu przeciwpożarowego na skrzyżowaniu Wawrzyniaka i Wojska Polskiego uważam za faworyta do wygranej na najgłupszą inwestycję. Podobno radni również mieli wątpliwości, ale w roku wyborczym liczy się przecinanie wstęg a nie sens inwestycji.
- Rondo czy ulica Tadeusza Mazowieckiego. Nowe rondo na wjeździe do miasta nie ma chyba nazwy, za to uliczka, przy której nikt nie ma adresu (na zapleczu Muzeum "Przełomów") dostanie swojego patrona, może nawet doczekała się już tablicy z nazwą?
- Zintegrowany przystanek komunikacji na Niebuszewie. Pomimo wielu kontrowersji ulokowano przystanek około 15-20 metrów od okien bloków-punktowców. Nie zadbano o poprawienie chodników, nie zadbano o trawniki na zapleczu. Jak można było się spodziewać następuje przyśpieszona degradacja otoczenia. Plac z gotowym zapleczem dla przystanku stał się teraz skwerkiem przy ruchliwej ulicy i nie jest wykorzystywany zgodnie z projektem.
- Oznakowanie frakcji śmieci do sortowania. Spółki zajmujące się wywozem śmieci segregowanych na terenie Szczecina nadal nie zdołały opracować i rozkleić CZYTELNYCH i dużych opisów pojemników. Nadal królują rozwiązania ładnie wyglądające na monitorze u prezesa, ale niefunkcjonalne w boksie śmietnikowym.
- Zachodniopomorskie czy Pomorze Zachodnie? Lata temu przyjęto nazwę województwa, która wielu, głównie spoza regionu, sprawiała problemy w pisowni i identyfikacji. Od roku, w promocji, używa się nazwy, powiedzmy, geograficznej. Chaos jest tylko większy.
- Nieergonomiczny, absurdalny system zarządzania ruchem. Powstały dziesiątki artykułów o tym, jak system nie informuje, gdy informować o utrudnieniach i wypadkach powinien. Jak nie działa, jak jest niepotrzebny, jak jest nieczytelny... i nadal jest taki.
- Zadłużenie szczecińskich spółek miejskich. Zadłużenie spółek miejskich nie wchodzi do wyliczeń długu jednostki samorządu terytorialnego (JST), ale mieszkańcy muszą je kiedyś spłacić - bagatela, jest to praktycznie drugie tyle, co dług Szczecina. W dodatku budowana spalarnia śmieci dorzuci do tej kwoty kolejne ćwierć miliarda...
- Koszty utrzymania w Szczecinie. W czymś Szczecin przoduje - jest najdroższym miastem pod wieloma względami, w samej czołówce, jeśli chodzi o koszty usług komunalnych.
- Niedoróbki i toalety na Bulwarze Piastowskim. Czy nadal straszą, czy są straszniejsze?
- Parkingowce w Szczecinie. Czy jakiś powstanie i w końcu gdzie?
- O zwężaniu ulic i nieuspakajaniu kierowców. Czy zwężenia udowodnią w końcu, że miasto musi stać w korkach?
- Jak wyprzedaje się budynki szkolne w mieście. Czy dzieci od września będą uczyć się na zmiany a budynki nadal czekać na sprzedanie?
- Ruskie rozgildziajstwo. Czy zawsze coś robiąc trzeba coś niszczyć?
- Szczecin wyprzedaje budynki szkolne... Czy budynek szkolny w centrum miasta nie może służyć celom społecznym?
- Pustostany ZBiLK. Czy trzeba czekać co roku rok, żeby przyznać mieszkanie do remontu z zasobów komunalnych?
- Czego w Szczecinie nie powinno się robić (budować). Ten wpis jest jednym z pierwszych na blogu, w punktach zebrałem błędy m.in. w budowie małej infrastruktury w mieście. Czy usunięto opisane tam wady? Nie. Być może popularność tej listy przyczynia się jednak do tego, że nie powstają powszechnie kolejne koszmarki opisanego tam typu.
Zamiast puenty słów kilka o tym, czego się nie udało, a czego nie widać na blogu - otóż poza setką postów powstało i nie zostało opublikowane ponad 30 szkiców wpisów. Z różnych względów, szczególnie czasowych, nie udało mi się dokończyć wpisów. Czasem przeminął moment, w którym warto byłoby coś opublikować, czasem zabrakło motywacji, by opisać coś na poziomie uznanym przez siebie za rzetelny. Niekiedy... być może część z tych wpisów kiedyś zostanie wyciągnięta z lamusa.
Dla tych, co czują niedosyt polecam tag: sukces.
Dla tych, co czują niedosyt polecam tag: sukces.
niedziela, 22 czerwca 2014
Czy miasto odbierze pływające barierki w alei Piastów?
Od czasu do czasu bawię się w jasnowidza i prorokuję przyszłość. Nie... żartuję. Po prostu uruchamiam myślenie i bazując na wiedzy i życiowym doświadczeniu przewiduję skutki. W tym wypadku zdolność do przewidzenia skutków dotyczy banalnej rzeczy, tak oczywistej, że bardziej oczywista być nie może.
W al. Piastów kończy się remont torowiska wraz z infrastrukturą przystanków, w zasadzie to już się miał skończyć, a choć nie było żadnych zaskakujących utrudnień i zima wyjątkowo łagodna - jeszcze się nie skończył. To dobrze, bo jest jeszcze szansa, że wykonawcy nie zostanie podpisany odbiór a miasto nie przyjmie prac. O co chodzi?
Otóż o barierki, które zamontowano na przystankach a dokładniej o konstrukcję górnej belki barierki (sic!), która jest wykonana z bardzo delikatnej rury prostokątnej i musi się zgiąć pod nawet najmniejszym naciskiem. Zupełnie wystarczy, że dwa lub trzy razy oprze się o nią ramieniem tęższa osoba. Strach pomyśleć, jak obrzydliwie, krzywo, karykaturalnie będą wyglądać po kilku miesiącach użytkowania te niedostosowane do obciążeń, zapewne najtańsze, barierki. Nie trzeba wyobraźni, by wiedzieć, że jeden młodzieniec "przeskakujący" taki płotek zrobi z niego elipsę.
Zastanawia też, jakie stanowi ta barierka zabezpieczenie dla dzieci, skoro zdecydowanie lepiej nadaje się do wspinania niż niejedna drabina. To ogrodzenie stanowi poważne zagrożenie, ponieważ pozoruje techniczne zabezpieczenie, którym w żadnym razie dla dziecka nie jest. Może wprowadzać w błąd rodzica, który wierząc, że zostało zgodnie ze sztuką zaprojektowane i wykonane odwróci się - choćby, żeby spojrzeć na numer nadjeżdżającego tramwaju.
To tym bardziej przykre, że obok stoją stare, czasem przemalowane, ale znacznie wytrzymalsze konstrukcje... a nowe są wg mnie bublem! Oczywiście można twierdzić, że w przepisach nie ma parametrów technicznych opisujących taką barierkę albo, że nie trzeba przy jej konstrukcji kierować się analogicznymi przepisami budowlanymi i zalecaniami eksperckimi. Wreszcie można twierdzić, że dewastacje infrastruktury zbyt delikatnej do normalnego, kilkuletniego użytkowania, przy zachowaniu minimum estetyki i parametrów, to problem dewastatorów a nie producenta i wykonawcy inwestycji.
Jako podatnik nalegałbym, żeby te barierki producent z wykonawcą zabrali sobie i zamontowali gdzie indziej a w moim mieście zamontowali coś, co po 3 miesiącach użytkowania nie będzie przypominało fal Dunaju... Pierwsze fale za 45 mln zł już są widoczne, a z tygodnia na tydzień będzie wyłącznie bardziej paskudnie, co niniejszym "prorokuję":
AKTUALIZACJA: Choć przebudowa torowiska w al. Piastów i na ul. Wawrzyniaka miała zakończyć się 12 maja, to być może skończy się w poniedziałek (6.07). Jest jednak pozytywna wiadomość... zanim oddadzą inwestycję naprawiają lub wymieniają wadliwe barierki poprzez wspawanie wspornika. Nie wygląda to ani specjalnie estetycznie ani nadmiernie solidnie...
W al. Piastów kończy się remont torowiska wraz z infrastrukturą przystanków, w zasadzie to już się miał skończyć, a choć nie było żadnych zaskakujących utrudnień i zima wyjątkowo łagodna - jeszcze się nie skończył. To dobrze, bo jest jeszcze szansa, że wykonawcy nie zostanie podpisany odbiór a miasto nie przyjmie prac. O co chodzi?
Otóż o barierki, które zamontowano na przystankach a dokładniej o konstrukcję górnej belki barierki (sic!), która jest wykonana z bardzo delikatnej rury prostokątnej i musi się zgiąć pod nawet najmniejszym naciskiem. Zupełnie wystarczy, że dwa lub trzy razy oprze się o nią ramieniem tęższa osoba. Strach pomyśleć, jak obrzydliwie, krzywo, karykaturalnie będą wyglądać po kilku miesiącach użytkowania te niedostosowane do obciążeń, zapewne najtańsze, barierki. Nie trzeba wyobraźni, by wiedzieć, że jeden młodzieniec "przeskakujący" taki płotek zrobi z niego elipsę.
Zastanawia też, jakie stanowi ta barierka zabezpieczenie dla dzieci, skoro zdecydowanie lepiej nadaje się do wspinania niż niejedna drabina. To ogrodzenie stanowi poważne zagrożenie, ponieważ pozoruje techniczne zabezpieczenie, którym w żadnym razie dla dziecka nie jest. Może wprowadzać w błąd rodzica, który wierząc, że zostało zgodnie ze sztuką zaprojektowane i wykonane odwróci się - choćby, żeby spojrzeć na numer nadjeżdżającego tramwaju.
Jako podatnik nalegałbym, żeby te barierki producent z wykonawcą zabrali sobie i zamontowali gdzie indziej a w moim mieście zamontowali coś, co po 3 miesiącach użytkowania nie będzie przypominało fal Dunaju... Pierwsze fale za 45 mln zł już są widoczne, a z tygodnia na tydzień będzie wyłącznie bardziej paskudnie, co niniejszym "prorokuję":
AKTUALIZACJA: Choć przebudowa torowiska w al. Piastów i na ul. Wawrzyniaka miała zakończyć się 12 maja, to być może skończy się w poniedziałek (6.07). Jest jednak pozytywna wiadomość... zanim oddadzą inwestycję naprawiają lub wymieniają wadliwe barierki poprzez wspawanie wspornika. Nie wygląda to ani specjalnie estetycznie ani nadmiernie solidnie...
(kliknij zdjęcie, żeby powiększyć) |
niedziela, 18 maja 2014
Ja też jestem wizjonerem za cudze pieniądze...
Dyskutując z różnymi osobami na facebooku czy czytając zarzuty na forach internetowych można odnieść niekiedy wrażenie, że w Szczecinie świat dzieli się na "wizjonerów", "malkontentów" i ... 90% społeczeństwa, którego ani jedni ani drudzy nie interesują, bo każdego dnia ciężko pracują, by opłacić podatki.
Ponieważ niejednokrotnie zarzucano mi, że podważam różne wizjonerskie projekty zgłaszane przez osoby same określające się mianem "dbających o miasto i chcących jego rozwoju". Ponieważ wielokrotnie w takich razach zadawałem bardzo przykre pytania: ile to będzie kosztować? kto z tego będzie korzystać? ile potrzeba na utrzymanie? czy ma szanse się zwrócić? jaki jest biznesplan? czy damy radę spłacić kredyt czy chociaż instytucja będzie samofinansującą się? czy jest to rzeczywiście najbardziej pilny wydatek dla miasta? czy pieniądze z podatków mogłyby być lepiej spożytkowane? czy te wydatki przyciągną nowych mieszkańców? czy zatrzymają stały odpływ obecnych? czy zmniejszą bezrobocie? czy zwiększą komfort życia? czy wygenerują ruch turystów? czy dadzą lokalnym przedsiębiorstwom zarobić? czy zwiększą wpływy podatkowe? czy? czy? czy?
To dziś chciałbym odpowiedzieć tym osobom, które twierdzą, że "sam żadnych pomysłów nie mam a tylko krytykuję".
W zasadzie nie czuję takiej konieczności, ponieważ uważam za równie ważne zgłaszanie sensownych pomysłów co krytykowanie idiotycznego marnotrawienia pieniędzy. Tak zaś się składa, że w ostatnim okresie w Szczecinie i regionie dominuje wydawanie unijnych pieniędzy (i zadłużanie się na wkład własny do tych "inwestycji") a nie refleksja nad ich sensem.
Mógłbym tak długo wymyślać, na co wydać pieniądze z podatków, zaciąganych przez miasto kredytów oraz środków unijnych. Problem w tym, że obecny poziom wydatków i plan zapisany w Wieloletnim Programie Inwestycyjnym Szczecina nie pozostawia zbyt wiele miejsca na wizjonerstwo, bowiem miasto jest obecnie tak zadłużone, że będzie miało problemy z wykorzystaniem środków z kolejnej, ostatniej perspektywy finansowej UE. Dlatego moim zdaniem należy skupić się na inwestycjach polegających na uzbrajaniu i udostępnianiu terenów pod inwestycje. Boleję, że w zasadzie jedyna stricte prorozwojowa inwestycja w mieście, czyli uwolnienie i skomunikowanie terenów dzięki budowie ulicy Nowoprzestrzennej w Dąbiu i pobliskiego węzła autostradowego Tczewska i rozpoczęcia działania strefy ekonomicznej w Trzebuszu i Dunikowie realizowana jest tak późno.
Inwestycja...
Na koniec słówko o "inwestycji". Bowiem często operuje się nią przy okazji wydatków z budżetu samorządu lokalnego. Otóż trzeba pamiętać, że jednostki samorządu terytorialnego (JST) nie mają za cel inwestycji finansowych. Celem działania są przede wszystkim inwestycje kapitałowe i to dotyczące infrastruktury komunalnej, społecznej, oświatowej...
Zwrot z inwestycji JST (zysk) niekoniecznie zatem oznacza wymierne korzyści finansowe, co jednak nie znaczy, że wolno gospodarować samorządom z pominięciem rachunku ekonomicznego. W niektórych wypadkach wręcz jest to wymagane przepisami i zawsze wynika z ogólnych zasad, w tym zasady gospodarności.
Ponieważ niejednokrotnie zarzucano mi, że podważam różne wizjonerskie projekty zgłaszane przez osoby same określające się mianem "dbających o miasto i chcących jego rozwoju". Ponieważ wielokrotnie w takich razach zadawałem bardzo przykre pytania: ile to będzie kosztować? kto z tego będzie korzystać? ile potrzeba na utrzymanie? czy ma szanse się zwrócić? jaki jest biznesplan? czy damy radę spłacić kredyt czy chociaż instytucja będzie samofinansującą się? czy jest to rzeczywiście najbardziej pilny wydatek dla miasta? czy pieniądze z podatków mogłyby być lepiej spożytkowane? czy te wydatki przyciągną nowych mieszkańców? czy zatrzymają stały odpływ obecnych? czy zmniejszą bezrobocie? czy zwiększą komfort życia? czy wygenerują ruch turystów? czy dadzą lokalnym przedsiębiorstwom zarobić? czy zwiększą wpływy podatkowe? czy? czy? czy?
To dziś chciałbym odpowiedzieć tym osobom, które twierdzą, że "sam żadnych pomysłów nie mam a tylko krytykuję".
W zasadzie nie czuję takiej konieczności, ponieważ uważam za równie ważne zgłaszanie sensownych pomysłów co krytykowanie idiotycznego marnotrawienia pieniędzy. Tak zaś się składa, że w ostatnim okresie w Szczecinie i regionie dominuje wydawanie unijnych pieniędzy (i zadłużanie się na wkład własny do tych "inwestycji") a nie refleksja nad ich sensem.
Zatem jako tymczasowy wizjoner zajmę się teraz cudzymi podatkami ;-) Oto moje propozycje, może nie tak wizjonerskie, może czasem z nutą szyderstwa:
- Wizja Teatru Współczesnego w Elewatorze Ewa. Miasto mogłoby przejąć od Portu Elewator Ewa, który w ostatnich miesiącach przestał być użytkowany i został pozbawiony części wewnętrznego wyposażenia. Jak doniosło Radio Szczecin i jak zapewnia miejski konserwator zabytków urządzenia wewnętrzne nie były objęte opieką konserwatorską, której dotyczy w zasadzie bryła budynku a obiekt w dobrym stanie technicznym został zaoferowany do wydzierżawienia. W przejętym Elewatorze można byłoby stworzyć siedzibę dla Teatru Współczesnego wyprowadzając go z trwającej od dziesiątek lat sublokatorki w Muzeum Narodowym na Wałach Chrobrego.
- Skąd ten pomysł? Jest to odpowiedź na najnowszy pomysł wybudowania od podstaw na osiadającej i rozmywanej z braku opaski od strony Wałów Chrobrego wyspie nowej siedzibie Teatru. W podlinkowanej ekspertyzie jasno stoi, że należy budować na palach. Wg mnie to obietnica wyborcza z rodzaju tych dotyczących Gontynki i stadionu na podmokłych terenach lotniska w Dąbiu.
- Uzasadnienie: Skoro port nie potrzebuje największej betonowej konstrukcji w mieście posadowionej na setkach pali, z funkcjonującym dojazdem, a także budynkiem o tak potężnej konstrukcji, że w części być może dałoby się umieści miejsca parkingowe... to żal nie wykorzystać okazji. Nazwa i repertuar byłyby spójne z bryłą nadal nowoczesnego obiektu.
- Koszty: adaptacja istniejącego budynku na tak trudnym terenie o parametrach dalece wykraczających poza konieczne będzie znacząco tańsza i zamknie się połową kwoty budowy nowego obiektu. Gruz z wnętrza posłużyć może do ustabilizowania innych terenów w porcie. Nie jest konieczna budowa nowego mostu, ponieważ dojazd do budynku funkcjonuje od lat. Ewentualnie należałoby rozważyć polepszenie dojazdu do portu od strony lewobrzeża, ale byłoby to z korzyścią zarówno dla Portu co Teatru. Minimalny koszt adaptacji to pewnie z 50 mln, gdzie budowa od podstaw na osiadającej wyspie byłaby ze dwa razy droższa. Dodatkowo nie potrzeba byłoby około 150-200 mln zł na budowę mostu i przebudowę układu ulic. Dodatkową korzyścią byłoby pozostawienie zapadającej się Wyspy Grodzkiej w gotowości na kolejne wizje jej wykorzystania ;-)
- Wadą mojej wizji byłoby to, że jeśli w Porcie znalazłby się pomysł na wykorzystanie głębokiego nabrzeża i obiektu... to obiekt byłby już zajęty. No chyba, że gruz z wnętrza stał by się podwaliną nowego nabrzeża.
- Wizja Muzeum Morskiego na statku. Spotkałem się kiedyś w Internecie z pomysłem, żeby zorganizować pływające Muzeum Morskie i cumować je w Szczecinie. Było to w czasie, gdy w upadającej Stoczni Szczecińskiej stał niewykorzystany, pusty kadłub. W jego wnętrzu, stylizowanym na prawdziwy statek, można byłoby pokazać urządzenia lub modele urządzeń funkcjonujące w prawdziwym statku. W ładowniach szklonych od góry zrobić sale wystawowe czy kinowe. Kadłub nie musiałby samodzielnie pływać (mogłaby to być duża barka). Przejścia wewnątrz dostosowane byłyby do znacznie większej liczby zwiedzających a burty zabezpieczone - poza tym oddawałby zwiedzającym wrażenie z bycia na statku.
- Takie muzeum byłoby prawdopodobnie droższe w utrzymaniu (porównując koszty cumowania i remontów), ale gdyby je zacumować obok mojej wizji Teatru Współczesnego (przy Elewatorze), to przynajmniej koszt opłat byłby niższy.
- Gdyby jednak wizja pływającego statku nie miała się ziścić, to może chociaż muzeum morskie na jakiejś wyspie? Byłaby to lepsza lokalizacja niż Teatru na wyspie.
- Wizja remontu jednej ulicy rocznie. Miasto mogłoby sukcesywnie dokonywać remontu jednej ulicy brukowanej kostką (wyłożonej kocimi łbami) kładąc cichy, nowoczesny asfalt, obniżając przez to natężenie hałasu na ulicach i uzyskując wzrost zadowolenia mieszkańców.
- Uzasadnienie: Blisko 70 lat po zakończeniu wojny i ułożeniu sieci wodno-kanalizacyjnej istotnym jest jej wyremontowanie i wymienienie. Spełnia to obowiązki miasta w zakresie przepisów dotyczących hałasu.
- Koszt: zbliżony do pomysłu "Jednej ulicy rocznie" lansowanego przez Stowarzyszenie "SENS" a polegającego na przerabianiu jednej ulicy rocznie w deptak o podniesionym standardzie. Przy czym koszt generalnego remontu należy do sfery wydatków koniecznych w cyklu życia infrastruktury w przeciwieństwie do kosztu zamieniania często pozostających w bardzo dobrym stanie technicznym ulic w deptaki, co należy do rodzaju wydatków fakultatywnych.
- Wadą mojej wizji byłoby chyba wyłącznie to, że mieszkańcy taki remont potraktowaliby jako coś NORMALNEGO i OCZEKIWANEGO a nie wizjonerskiego i coś o czym można prowadzić wielotygodniowe polemiki w prasie.
- Wizja parkingowców pod modernizowanymi boiskami szkół. Pod boiskami przy szkołach, które nie mają jeszcze zmodernizowanych boisk a leżą w centrum osiedli lub w gęstej zabudowie można byłoby umieścić parkingowce. Przebudowa łączyłaby dwie funkcje. Być może pozwoliłoby to na integrację społeczności lokalnej wokół osiedlowej szkoły. Konieczność ochrony, zapewnienia korzystania z boiska szkolnego także w godzinach wieczornych można byłoby połączyć z ochroną parkingowca. Przy okazji należałoby zastanowić się nad zastąpieniem garażowisk wielopoziomowymi parkingami.
- Wizja prostych i czystych chodników. To wizja nie wymagająca specjalnego komentarza, ale warto rzec, że chodniki znacznie prościej utrzymać w porządku, jeśli stworzy się samochodom miejsca do parkowania w parkingowcach. To chyba najtrudniejsza w Szczecinie do zrealizowania wizja, bo wymaga miesięcy systematycznej pracy i nie łączy się z przecinaniem wstęgi przed wyborami ;-)
- Wizja dokończenia budowy obwodnicy śródmiejskiej. Obecnie droga nie spełnia żadnej realnej funkcji. Jej wybudowanie zdecydowanie zmniejszyłoby ruch samochodowy w centrum, co z kolei mogłoby spodobać się wizjonerom widzącym szczecińskie ulice zapchane rowerami.
- Wizja linii tramwajowej: 26 kwietnia - Taczaka - Nowoszeroka - Szafera - Spacerowa - Arkońska. Taka pętla umożliwiałaby zastępcze połączenie tramwajowe na wypadek np. awarii, ale także połączyłaby budowaną halę widowiskowo-sportową z Prawobrzeżem. Połączyłoby też os. Kaliny z os. Zawadzkiego i os. Arkońskim. Umożliwiło dojazd do otwieranego kąpieliska "Arkonka" ze wszystkich wymienionych osiedli. Wreszcie sprawiła, że pewien sens miałaby realizacja przestarzałej koncepcji "szybkiego" tramwaju.
- Wizja siłowni pod chmurką dla dorosłych i dzieci na każdym osiedlu.
- etc.
Mógłbym tak długo wymyślać, na co wydać pieniądze z podatków, zaciąganych przez miasto kredytów oraz środków unijnych. Problem w tym, że obecny poziom wydatków i plan zapisany w Wieloletnim Programie Inwestycyjnym Szczecina nie pozostawia zbyt wiele miejsca na wizjonerstwo, bowiem miasto jest obecnie tak zadłużone, że będzie miało problemy z wykorzystaniem środków z kolejnej, ostatniej perspektywy finansowej UE. Dlatego moim zdaniem należy skupić się na inwestycjach polegających na uzbrajaniu i udostępnianiu terenów pod inwestycje. Boleję, że w zasadzie jedyna stricte prorozwojowa inwestycja w mieście, czyli uwolnienie i skomunikowanie terenów dzięki budowie ulicy Nowoprzestrzennej w Dąbiu i pobliskiego węzła autostradowego Tczewska i rozpoczęcia działania strefy ekonomicznej w Trzebuszu i Dunikowie realizowana jest tak późno.
Inwestycja...
Na koniec słówko o "inwestycji". Bowiem często operuje się nią przy okazji wydatków z budżetu samorządu lokalnego. Otóż trzeba pamiętać, że jednostki samorządu terytorialnego (JST) nie mają za cel inwestycji finansowych. Celem działania są przede wszystkim inwestycje kapitałowe i to dotyczące infrastruktury komunalnej, społecznej, oświatowej...
Zwrot z inwestycji JST (zysk) niekoniecznie zatem oznacza wymierne korzyści finansowe, co jednak nie znaczy, że wolno gospodarować samorządom z pominięciem rachunku ekonomicznego. W niektórych wypadkach wręcz jest to wymagane przepisami i zawsze wynika z ogólnych zasad, w tym zasady gospodarności.
Kilka pojęć: inwestycja zależna, inwestycja niezależna, inwestycja uzupełniająca, inwestycja konkurencyjna, projekty inwestycyjne wykluczające się wzajemnie, inwestycja warunkująca... Te określenia wskazują, że planując jakiś projekt należy wziąć pod uwagę jego powiązania gospodarcze. Przykładowo:
- inwestycja zależna - uwolnienie chodników od samochodów zależy od budowy parkingowców; choć wizjonerzy o odmiennych ode mnie poglądach sądzą, że zależy od uniemożliwienia parkowania w mieście (sic!);
- inwestycja niezależna - budowa siłowni w każdej z dzielnic miasta;
- inwestycja uzupełniająca - połączenie kąpieliska "Arkonka" oraz hali widowiskowo-sportowej linią tramwajową pozwoli zwiększyć zyski z wszystkich źródeł biletów: hali, tramwaju, kąpieliska;
- inwestycja konkurencyjna - budowa "szybkiego" tramwaju oznacza konieczność likwidacji części dublujących się linii autobusowych;
- projekty inwestycyjne wykluczające się wzajemnie - budowa Muzeum Morskiego na statku lub budowa na brzegu;
- inwestycja warunkująca - budowa Teatru na wyspie możliwa jest wyłącznie, jeśli wybuduje się most a wyspa przestanie osiadać.
Realizując różnorakie "wizje" nigdy nie należy też zapominać o koszcie utraconych możliwości. No i o tym, że kredyty trzeba spłacać...
czwartek, 19 grudnia 2013
Pewnie najgłupsza inwestycja miejska w nadchodzącym, 2014 roku
Trudno być jasnowidzem w Szczecinie i prorokować, w jaki najgłupszy sposób zostaną zmarnowane pieniądze podatników. Pewnie byłoby łatwiej, gdybym znał precyzyjnie wszystkie zadania budżetu - ale przyznaje, nie znam. Zatem mój wybór bazuje na mojej niepełnej wiedzy.
Obstawiam, że najgłupszą inwestycją nadchodzącego roku będzie budowa fontanny w miejsce zbiornika przeciwpożarowego zlokalizowanego u zbiegu ulic: Gorkiego, Wojska Polskiego i Wawrzyniaka. Poniżej śliczna wizualizacja skądinąd udanego placyku, która ma tylko jedną, ale zasadniczą wadę: złą lokalizację. Tak bardzo złą, że wręcz świadczącą o daleko idącej ignorancji w wydawaniu publicznego pieniądza. Na całym placu bardzo poważnie przekroczona jest norma hałasu, który dociera tutaj z dwujedniowej, dwupasmowej al. Wojska Polskiego, od tramwajów, w tym jeżdżących po Wawrzyniaka. Właśnie podpisano umowę w sprawie przebudowy torowiska na Wawrzyniaka. Nie wierzę w możliwość przemyślenia tych dwóch inwestycji i rozplanowania ich sensowniej, ale obie, ze względu na brak przemyślenia koncepcji tego skrawka miasta będą jedynie "naprawą" i to w dodatku obarczoną grzechem zaniechania.
A co z projektem, który chce realizować miasto?
Skwerek u zbiegu ulic: Gorkiego, Wojska Polskiego i Wawrzyniaka potrzebuje tylko jednego: zniwelowania zbiornika (lub zakopania go pod ziemią, jak to się odbyło na ryneczku Pogodno i ryneczku przy Wyzwolenia, nasadzenia gęstej zieleni całorocznej od strony Wojska Polskiego lub wprowadzenia prostych elementów architektury krajobrazu, by w estetyczny sposób stworzyć zaporę przeciw hałasowi dla domów przy Gorkiego-Wawrzyniaka.
Sądzę, że mieszkańców znacznie bardziej od szumiącej w takt szumu samochodów fontanny i mającego kilka metrów placu zabaw pełnego spalin ulicznych ucieszyłaby strefa wyciszającej zieleni. Mogłaby to być kombinacja klombów i ścian zieleni całorocznej.
Przebudowa torowiska to także jeszcze inna szansa - na likwidację wąskiego gardła generującego non-stop korki w szczycie ruchu, które wypada właśnie w tym miejscu. Można byłoby przemyśleć, czy aleja Wojska Polskiego na odcinku od Gorkiego do Wawrzyniaka nie mogłaby być trzypasmowa i chociaż trochę udrażniać to dość kłopotliwe skrzyżowanie. Kilka samochodów na wyodrębnionym pasie do skrętu w prawo z Wojska Polskiego w Wawrzyniaka (na zdjęciach widoczne są tam szyny tramwajowe) powodowałoby wzrost płynności ruchu na wprost aleją. Ten pomysł miałby szanse realizacji, gdyby zamiast fontanny zaprojektować w tym miejscu pas ruchu oraz ścianę zieleni oddzielającą budynki od hałasu. Za to doinwestować plac zabaw na odległym o 100 metrów Placu Gałczyńskiego.
Nic z tego nie wyjdzie zapewne... i jak sądzę, po raz kolejny zrobi się coś, co jest oderwane od rzeczywistości. Czy ktoś z moich czytelników wie, kto wymyśli tę fontannę na skrzyżowaniu? Mamy już jeden niedziałający zegar słoneczny i niepłynące strumyki za 8 mln zł, czy musimy na pokaz marnować kolejne miliony złotych?
Obstawiam, że najgłupszą inwestycją nadchodzącego roku będzie budowa fontanny w miejsce zbiornika przeciwpożarowego zlokalizowanego u zbiegu ulic: Gorkiego, Wojska Polskiego i Wawrzyniaka. Poniżej śliczna wizualizacja skądinąd udanego placyku, która ma tylko jedną, ale zasadniczą wadę: złą lokalizację. Tak bardzo złą, że wręcz świadczącą o daleko idącej ignorancji w wydawaniu publicznego pieniądza. Na całym placu bardzo poważnie przekroczona jest norma hałasu, który dociera tutaj z dwujedniowej, dwupasmowej al. Wojska Polskiego, od tramwajów, w tym jeżdżących po Wawrzyniaka. Właśnie podpisano umowę w sprawie przebudowy torowiska na Wawrzyniaka. Nie wierzę w możliwość przemyślenia tych dwóch inwestycji i rozplanowania ich sensowniej, ale obie, ze względu na brak przemyślenia koncepcji tego skrawka miasta będą jedynie "naprawą" i to w dodatku obarczoną grzechem zaniechania.
Zdjęcie najgłupiej zlokalizowanej fontanny, która ma powstać w 2014 roku |
Aktualny wygląd basenu, który ma zostać przebudowany na fontannę |
Dlaczego tak bardzo nie podoba mi się ta przebudowa? Dlaczego sam projekt uważam za ciekawy, ale w złej lokalizacji?
Otóż około 100 metrów dalej, dosłownie po drugiej stronie ul. Wawrzyniaka, na Placu Gałczyńskiego w Szczecinie zlokalizowany jest znacznie większy skwer, którego zieleń daje szanse na uznanie go wręcz za enklawę zieleni w tym miejscu. Gęste nasadzenia zarośli i dość dużo słońca w centralnej części, oraz... plac zabaw, który niestety jest dość mocno zaniedbany (zdjęcie poniżej). Ten skwer przy odrobinie aranżacji można byłoby znacznie wyciszyć, bo jest na to miejsce wzdłuż Wojska Polskiego, a pozostałe ulice generują mniejsze natężenie ruchu. Jest też przestrzeń na fontannę i możliwość odnowienia placu zabaw.
Zaniedbany plac zabaw na Placu Gałczyńskiego - google maps |
A co z projektem, który chce realizować miasto?
Skwerek u zbiegu ulic: Gorkiego, Wojska Polskiego i Wawrzyniaka potrzebuje tylko jednego: zniwelowania zbiornika (lub zakopania go pod ziemią, jak to się odbyło na ryneczku Pogodno i ryneczku przy Wyzwolenia, nasadzenia gęstej zieleni całorocznej od strony Wojska Polskiego lub wprowadzenia prostych elementów architektury krajobrazu, by w estetyczny sposób stworzyć zaporę przeciw hałasowi dla domów przy Gorkiego-Wawrzyniaka.
Sądzę, że mieszkańców znacznie bardziej od szumiącej w takt szumu samochodów fontanny i mającego kilka metrów placu zabaw pełnego spalin ulicznych ucieszyłaby strefa wyciszającej zieleni. Mogłaby to być kombinacja klombów i ścian zieleni całorocznej.
Przebudowa torowiska to także jeszcze inna szansa - na likwidację wąskiego gardła generującego non-stop korki w szczycie ruchu, które wypada właśnie w tym miejscu. Można byłoby przemyśleć, czy aleja Wojska Polskiego na odcinku od Gorkiego do Wawrzyniaka nie mogłaby być trzypasmowa i chociaż trochę udrażniać to dość kłopotliwe skrzyżowanie. Kilka samochodów na wyodrębnionym pasie do skrętu w prawo z Wojska Polskiego w Wawrzyniaka (na zdjęciach widoczne są tam szyny tramwajowe) powodowałoby wzrost płynności ruchu na wprost aleją. Ten pomysł miałby szanse realizacji, gdyby zamiast fontanny zaprojektować w tym miejscu pas ruchu oraz ścianę zieleni oddzielającą budynki od hałasu. Za to doinwestować plac zabaw na odległym o 100 metrów Placu Gałczyńskiego.
Nic z tego nie wyjdzie zapewne... i jak sądzę, po raz kolejny zrobi się coś, co jest oderwane od rzeczywistości. Czy ktoś z moich czytelników wie, kto wymyśli tę fontannę na skrzyżowaniu? Mamy już jeden niedziałający zegar słoneczny i niepłynące strumyki za 8 mln zł, czy musimy na pokaz marnować kolejne miliony złotych?
sobota, 2 listopada 2013
Jasne Błonia: platan napadł na cyklistę
...i nurtuje mnie tylko jedno pytanie: czy barwy mają chronić zabytek przed uszkodzeniem, czy rowerzystów przed urazem? Nie mogę rozwikłać tej zagadki ;-)
Pozostaje do rozwiązania druga kwestia: jak uchronić ludzi przed niebezpiecznym drzewem? Widzę cztery opcje:
- pozostawić taśmę, korzyścią będzie dodatkowe przystrojenie w okresie świątecznym ;-)
- przyciąć zabytek piłą, ale konar wygląda nieco za zdrowo...
- wyłączyć teren pod konarem z użytkowania, np. tworząc w tym miejscu kilkumetrowy trawniczek
- ustawić znaki w kolorach "pływających ogródków" - nie dość, że nie będzie ich widać, to wątpię, czy takie tabliczki można sobie stawiać na drodze pieszo-rowerowej.
A może szydzący anonimowo użytkownicy www.skyscrapercity.com znajdą jakieś genialne rozwiązanie? A może zostanę zadziwiony przez urzędników? Czekam z niecierpliwością :-)
Jest jeszcze trzecia kwestia: to nie jedyny konar, który nie przestrzega geometrycznej poprawności ścieżek na Jasnych Błoniach - drugi, sprawiający ogromną frajdę bujającym się dzieciom - jest od strony przystanku przy ul. Piotra Skargi... i trwa w gotowości bojowej.
Autor:
Jerzy Bielec
o
02:25:00
Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
absurd,
BHP,
Jasne Błonia,
jasnowidztwo,
ochrona przyrody,
ochrona środowiska,
ogrodnictwo partyzanckie,
organizacja ruchu drogowego,
rowery,
trasa rowerowa,
zabytek,
zdjęcia,
zieleń miejska,
ZUK
czwartek, 31 października 2013
Parkingowce w Szczecinie (sic!)
Parkingi: co zrobić w Szczecinie, żeby zrobić dobrze, tanio i dla ludzi:
Dlaczego znów piszę o parkingowcach?
Poruszałem temat koncepcji organizacji ruchu drogowego w Szczecinie już kilkakrotnie, np. pisząc o wszystkich grupach interesariuszy: pieszych, rowerzystach, kierowcach, przedsiębiorcach... tym razem koncentruję się wyłącznie na kwestii parkingów.
Pośrednim powodem wpisu jest kolejna "wizualizacja" parkingowca, która obiegła media, a który miałby być zlokalizowany w równie absurdalnym miejscu, tj. obok obok Książnicy Pomorskiej, na placu Tobruckim, co poprzedni - obok Teatru Kana i na przeciw Zamku Książąt Pomorskich. Obie lokalizacje są oględnie mówiąc idiotyczne, ale z nieco różnych powodów, łączy je za to fakt, że po ich ewentualnej budowie estetyka otoczenia na zawsze ulegnie zubożeniu. Oba projekty mają też zasadnicze wady dotyczące nadmiernej odległości od węzłów komunikacji miejskiej lub ośrodków generujących znaczny ruch pieszych. Przy tym parkingowiec na placu Tobruckim broni się nieco ze względu na relatywną bliskość dwóch dworców: PKP i PKS. Za to parkingowiec przy Trasie Zamkowej mógłby być pomocny w razie imprez masowych... gdyby w jakikolwiek sposób był skomunikowany z samą Trasą - a nie może być.
Nie rozumiem, dlaczego spółka NiOL forsuje właśnie te lokalizacje - chyba wyłącznie dlatego, że jest je relatywnie najprościej zbudować, bo działki są puste. Lokalizacji branych pod uwagę jest więcej. Poniżej te z nich, które wg mnie są zdecydowanie lepsze a dotąd nie pojawiły się informacje o planach ich realizacji:
Zaczynam powtarzać wnioski ze swoich wcześniejszych tekstów:
- Budować małe parkingi, na osiedlach, w pojedynczych kwartałach kamienic. Choćby takie, jak ten na 16 samochodów zajmujący powierzchnię zaledwie 2 miejsc parkingowych. Nie wspominając o takich, 100 letnich parkingach (zdjęcie u dołu strony).
- Zarządzać miejscami parkingowymi w centrum miasta, zarówno publicznymi, co prywatnymi w ten sposób, jak ma to miejsce w Münster, by każdy wybierający się do miasta mógł wcześniej sprawdzić miejsce parkingowe i nie generował zbędnego ruchu w centrum.
- Większe parkingi chować pod ziemią, np. pod Pl. Orła Białego, pod Jasnymi Błoniami, pod podwórkami kwartałów kamienic, pod boiskami szkolnymi pozostawiając jedynie prosty wyjazd na powierzchni.
- Wolnostojące parkingi należy ukrywać w ciągu kamienic, by nie wyróżniały się od otocznia, np. zmieniając takie garażowiska w samym sercu miasta w garażowce dla mieszkańców i miejsca parkingowe dla interesantów.
- Nie można pozwalać na quazi-rewitalizację kwartałów, która nie uwzględnia rozwiązania problemu parkingów dla mieszkańców, jak ma to miejsce w przypadku inwestycji TBS w Szczecinie w kwartale 23, gdzie wzrostowi liczby mieszkańców nie towarzyszy budowa miejsc parkingowych, o garażu podziemnym nie wspominając.
- Nie budować parkingów wyłącznie na podstawie sztucznie ustalonych granic strefy płatnego parkowania. Często ulice na obrzeżach takich stref są mocno obciążone parkującymi samochodami oszczędniejszych kierowców - nie jest to jednak argument za budową tam płatnego, dużego parkingowca. Budowa parkingów systemowych musi być dokładnie przeanalizowana w kontekście administracyjnych decyzji wyznaczających strefę płatnego postoju.
- Nie budować parkingów tylko dlatego, że transport między lewobrzeżną a prawobrzeżną częścią miasta jest odpłatny i część osób zamiast z niego korzystać woli przemieszczać się każdego dnia dwukrotnie samochodem. Uważam, że odcinek między Bramą Portową a węzłem przesiadkowym na Basenie Górniczym czy nawet przyszłym przystankiem końcowym "Szybkiego Tramwaju" na os. Słonecznym powinien być bezpłatny. Autobusy i tramwaje na pozostałych odcinkach powinny być normalnie płatne.
- Czy jej istnienie nie jest wynikiem administracyjnych decyzji (np. "obwałowanie" wokół strefy płatnego parkowania)?
- Czy parking sam z siebie nie będzie generował dodatkowego napływu samochodów, czy tylko będzie służył mieszkańcom i niewielkiej cyrkulacji mieszkańców / interesantów? Żeby nie doprowadzić do sytuacji, gdy parkingi systemowe będą służyć do wygodnego, codziennego przemieszczania się między prawobrzeżem a lewobrzeżem, czyli mieć dokładnie odwrotne zastosowanie niż założone.
- Czy można zrezygnować z budowy parkingowca/parkingu zapewniając lepszą organizację komunikacji zbiorowej, czy tańsze jest utrzymanie linii autobusowej czy budowa i utrzymanie parkingowca?
- Czy parkingowiec podniesie wartość otaczających nieruchomości czy wręcz ją obniży?
- Czy okoliczni mieszkańcy są zainteresowani wykupieniem boksów garażowych za cenę współfinansowania inwestycji i czy pozwoli to uwolnić chodniki od parkujących samochodów i ograniczyć koszty wynikające z ich niszczenia?
Dlaczego znów piszę o parkingowcach?
Poruszałem temat koncepcji organizacji ruchu drogowego w Szczecinie już kilkakrotnie, np. pisząc o wszystkich grupach interesariuszy: pieszych, rowerzystach, kierowcach, przedsiębiorcach... tym razem koncentruję się wyłącznie na kwestii parkingów.
Pośrednim powodem wpisu jest kolejna "wizualizacja" parkingowca, która obiegła media, a który miałby być zlokalizowany w równie absurdalnym miejscu, tj. obok obok Książnicy Pomorskiej, na placu Tobruckim, co poprzedni - obok Teatru Kana i na przeciw Zamku Książąt Pomorskich. Obie lokalizacje są oględnie mówiąc idiotyczne, ale z nieco różnych powodów, łączy je za to fakt, że po ich ewentualnej budowie estetyka otoczenia na zawsze ulegnie zubożeniu. Oba projekty mają też zasadnicze wady dotyczące nadmiernej odległości od węzłów komunikacji miejskiej lub ośrodków generujących znaczny ruch pieszych. Przy tym parkingowiec na placu Tobruckim broni się nieco ze względu na relatywną bliskość dwóch dworców: PKP i PKS. Za to parkingowiec przy Trasie Zamkowej mógłby być pomocny w razie imprez masowych... gdyby w jakikolwiek sposób był skomunikowany z samą Trasą - a nie może być.
Nie rozumiem, dlaczego spółka NiOL forsuje właśnie te lokalizacje - chyba wyłącznie dlatego, że jest je relatywnie najprościej zbudować, bo działki są puste. Lokalizacji branych pod uwagę jest więcej. Poniżej te z nich, które wg mnie są zdecydowanie lepsze a dotąd nie pojawiły się informacje o planach ich realizacji:
- Ul. Andrzeja Małkowskiego – teren położony w centrum miasta w kwartale usytuowanym pomiędzy głównymi arteriami Aleją Wojska Polskiego, Aleją Piastów i Krzywoustego; obiekt planowany pod sportowym boiskiem szkolnym.
- Ul. Jacka Malczewskiego teren położony w centrum miasta w pobliżu Alei Wyzwolenia; obiekt planowany pod sportowym boiskiem szkolnym.
- Plac Orła Białego – teren położony w centrum miasta w pobliżu Bramy Portowej, Bazyliki Arcykatedralnej, Zamku Książąt Pomorskich, Trasy Zamkowej.
Zaczynam powtarzać wnioski ze swoich wcześniejszych tekstów:
- W Szczecinie nie jest potrzebny (oby na razie) system Park&Ride, bo miasto nie przyciąga dziesiątek pracowników z regionu, którzy dojeżdżaliby do miasta i parkowali na jego obrzeżach. A wszystkie dotychczasowe rozważania zakładają budowanie parkingów w miejscach, do których i tak trzeba najpierw dojechać samochodem, co w efekcie powoduje, że sens pozostawienia go dodatkowo po przejechaniu (na zimnym silniku) kilku kilometrów jest zupełnie nieefektywny.
- Komunikacja miejska jest w Szczecinie niedorozwinięta, źle zorganizowana, trasy są źle poprowadzone a zmiany wdrażane bez konsultacji z zainteresowanymi i bez rzetelnych badań kierunków ruchu. Próby jej poprawiania są nieudolne i budzą protesty fikcyjnymi konsultacjami i problemem niebywałego obciążenia nieprzygotowanych przystanków.
- Miasto jest rozległe i ma niskie zaludnienie, co znaczy, że stworzenie wygodnej komunikacji zbiorowej jest znacznie trudniejsze/droższe.
- Mieszkańcy nie są tak bogaci, żeby żyć powoli. Muszą się szybko i efektywnie poruszać, ponieważ poziom życia w Szczecinie to póki co "ciągłe dorabianie się". Żyjemy standardami lat 70-80 Europy Zachodniej i zaklinanie rzeczywistości oraz wiara w to, że będąc ubogimi krewnymi będziemy mieć czas podróżować po mieście "dla zdrowia", "ekologicznie" i "dla przyjemności" jest więcej niż sprzeczne z obecnymi realiami.
1930s elevator garage (photo: John Gutmann) |
Pionowy parking w Arabii Saudyjskiej (profiauto.pl) |
Autor:
Jerzy Bielec
o
21:48:00
4 komentarze:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
gospodarka komunalna,
jasnowidztwo,
Münster,
NiOL,
organizacja ruchu drogowego,
parking,
parkingowiec,
Pl. Orła Białego,
rachunek ekonomiczny
wtorek, 8 października 2013
Bulwar Piastowski w Szczecinie: 44 mln bylejakości...
W prasie pojawiło się kilka artykułów nt. jednej z inwestycji miejskich, a w zasadzie remontu
Bulwaru Piastowskiego
(w Szczecinie "inwestycją" nazywa się nawet wyrównanie dziury w chodniku). Zamknięto go w lutym 2011 roku, miano oddać do użytku przynajmniej rok temu, oddano przed Finałem Regat Wielkich Żaglowców 2013, który miał miejsce między 3 a 6 sierpnia w Szczecinie. Z tym odbiorem, podobnie jak niemal z każdym odbiorem większego remontu czy inwestycji miejskiej w Szczecinie były "problemy". Okazało się, że gotowe toalety pełne są rusztowań, potem, że nie ma komu ich obsługiwać...
Poniższe zdjęcia, własnego autorstwa, obrazują efekt z 1 września 2013 roku.
1. Na ławeczkach, po 2 miesiącach od odbioru trudno dojrzeć lakier. Wykonane z niezwykle cieńkich, jak na warunki zewnętrzne desek "zbierają wodę". Nie sądzę, by po dwóch latach ta okładzina nadawał się do czekokolwiek innego niż wymiany czy remontu kapitalnego.
3. Część z drzew w donicach nie dała rady. Istotna część. Ciekawe też, dlaczego wymyślono, że rok w rok będzie trzeba organizować (i dokąd) wożenie biednych drzewek powsadzanych w ciasne donice? A może ta piaskownica dla psów w tle to zapas piasku na zimę?
4. Dwa kolejne zdjęcia prezentują poziom sztuki kamieniarskiej. Pokazują również, że jedna ze sztandarowych, opóźnionych inwestycji jest wykonana na niższym poziomie niż robiono to w PRL-u. Na zdjęciu widać dosztukowane kafle okładziny kamiennej z grubsza tylko ponacinane (u góry) lub nawet nie nacinana (z boku szafki) - najwyraźniej zabrakło wiedzy lub młotka i przecinaka, żeby nadać kamieniom strukturę sąsiadów. Na dolnym zdjęciu widać, że "fugę" między kamieniami "się kładzie, jak dziura za duża wyjdzie, albo jak się nie zapomni".
5. Zabrakło kleju? A może ta odklejająca się kamienna okładzina na cokole poręczy również była 5 cm poza obszarem placu budowy?
6. Zabrakło koordynacji? Woli? Zdolności? Kilka metrów dalej (i trzy zdjęcia wyżej) udało się szafki elektryczne schować w ścianach, obłożyć kaflami... tu mamy półwyrób albo po prostu estetyczny niewypał na miarę "alei Kwiatowej" i ustawionych tam bodaj 25 szafek elektrycznych. Może miasto po prostu chce zasłynąć w Polsce z przebudów ozdabianych skrzynkami elektrycznymi? Zresztą na samym bulwarze także można znaleźć wątpliwej urody jednostronne wolnostojące skrzynki elektryczne...
7. Rzut oka na ulicę (między drugą a trzecią lampą) pokazuje, że bruk i ścieżka rowerowa nie są płaskie. Być może projektantowi nie przyszło na myśl, że można zrobić płaską ulicę, skoro 3 metry w bok ma wodę trzymającą poziom. A może taka fala to odzwierciedlenie "falującej jakości wykonawcy"? Urocze jest także wykorzystanie przeróżnych materiałów, częściowo z odzysku (betonowe schody, beton nabrzeża, asfalt ścieżki rowerowej, płyty chodnikowe betonowe, kostka brukowa z odzysku, drewno, panele drewnopodobne. granitowe płyty przetykane kostką-nierówno, znów kostka brukowa ale o innym rozmiarze). Naprawy takiej chaotycznej nawierzchni są drogie, ale myślenie o kosztach eksploatacji (co widać po kwestii obsadzenia wybudowanych toalet) nie jest zmartwieniem projektantów czy inwestora. Stąd może zupełna dowolność w montowaniu małej infrastruktury ławek, słupków, śmietników, oświetlenia... co w efekcie gigantycznie podraża czy wręcz uniemożliwia odtworzenie w razie zniszczeń...
8. Z "falowaniem" jeszcze większe problemy miał operator piły do betonu, który zapewne w celach estetycznych postanowił ponacinań świeżo wylaną betonową krawędź ściany umacniającej brzeg Odry. Samo nacięcie ma zapewne udawać dylatacje - i pojęcia nie mam, czy tych dylatacji zwyczajnie brakuje, czy mają one rzekomo zdobić.
Puenta: Jak można było przeoczyć takie kwestie podczas odbioru technicznego? Czy ktoś pozwoliłby sobie na takie niedoróbki we własnym domu? Bulwar Piastowski znajduje się poniżej znaku wody 100 letniej, to znaczy, że raz na 100 lat ma szanse zostać umyty ;-) Powinienem jeszcze wspomnieć o korkach, jakie ten Bulwar wygenerował... ale sobie na razie daruję.
niedziela, 15 września 2013
Szczecin wyprzedaje budynki szkolne, cz. 2
VIII Liceum Ogólnokształcące szkołą prywatną
W kwietniu, na podstawie doniesień medialnych pisałem, że Rada Miasta rozważa sprzedaż budynku VIII Liceum Ogólnokształcącego. Tłumaczylem w tym wpisie, dlaczego uważam sprzedaż budynków po szkołach za działalności szkodliwą społecznie. Po burzy medialnej pojawiły się doniesienia, że budynek pozostanie w zasobach miasta a planuje się sprzedać boiska. Kolejne doniesienia, to informacja, że budynek pozostanie jednak przeznaczony na cele edukacyjne a wydzierżawi go prywatna firma: Szczecin International School. Mimo kontrowersji w sprawie wysokości czynszu i nakładów inwestycyjnych uznać należy to za bardzo korzystne rozwiązanie.
Stara szkoła na Warszewie szkołą prywatną a dzieci z nowej szkoły będą uczyć się w kontenerach
O tym, że trudno się doszukać w działaniach oświatowych zdolności do przewidywania sytuacji demograficznej niech świadczy zestawienie dwóch innych działań z bliskiej przeszłości. Otóż na Warszewie, w młodej i dynamicznie rozwijającej się dzielnicy Szczecina wybudowano nową szkołę. Starą szkołę przy ul. Duńskiej rok temu wydzierżawiono na prywatną placówkę, dzierżawa ma potrwać 30 lat. W tym roku, we wrześniu zapowiedziano dostawienie kontenerów na terenie nowej szkoły, ponieważ okazuje się, że w nowo oddanym budynku brakuje miejsc dla dzieci z zerówki. Donosi o tym Kurier Szczeciński. Warto zadać pytanie, czy radni i urzędnicy nie potrafili prognozować liczby miejsc w szkole podstawowej na Warszewie w perspektywie jednego roku? Drobnym pocieszeniem jest to, że w prywatnej szkole znajdą swe miejsce również dzieci (wierzę, że w większości z Warszewa, nie z innych dzielnic). Nie mogę za to zrozumieć, jak gotowy budynek oświatowy ma zostać w tej chwili zastąpiony przez barako-kontenery. O problemach w tego typu tymczasowych obiektach nie trzeba długo przekonywać, pisałem też o tym przy okazji koncepcji baraków dla ubogich.
Podstawówka "Maciuś" do sprzedaży zamiast do wyburzenia
Jednocześnie pojawiła się inna ciekawa informacja. W związku z likwidacją spółki miejskiej SCR postanowiono sprzedać budynek po szkole podstawowej nr 54 działającej jeszcze rok temu na ul. Obrońców Stalingradu (Króla Maciusia I). Istnieje obawa, że tym razem nikt nie zadba o zachowanie funkcji oświatowej... Myślę, że ci wszyscy, którzy w jakiś sposób mogli zrozumieć sens rewitalizacyjnych projektów dla całego kwartału i nie protestowali, gdy zamykano szkołę obiecując bodaj nawet palmiarnię, mogą się teraz działaniami radnych miejskich i Prezydenta poczuć oszukani.
Dane demograficzne nie pozostawiają złudzeń. Mimo wszystko mamy do czynienia z rocznikami wyżu demograficznego wchodzącego do polskich szkół w dodatku nałożonego na dodatkowy rocznik dzieci, który zostanie w ciągu dwóch lat wtłoczony w okrojoną infrastrukturę szkolną. Szczegółową analizę demograficzną można prześledzić: Rozwój demograficzny.
Pojawia się poważne zagrożenie, związane z faktem, że za rok, do szczecińskich szkół ma trafić około 40% liczniejszy rocznik pierwszoklasistów. Związane jest z wprowadzoną reformą obowiązku szkolnego, zgodnie z którą za rok obowiązkowo pójdą do szkół dzieci 7-letnie oraz z 6,5 letnie. A za dwa lata wszystkie 6-latki. Sprzedawanie w tym momencie budynku szkolnego wydaje się bardzo odważnym ruchem... Czy za rok, we wrześniu, będziemy mieć do czynienia z problemem pracy na dwie zmiany w podstawówkach i klasami "dobijającymi" do trzech dziesiątek uczniów?
Pozostaje jeszcze kwestia organizacji zajęć dodatkowych w szczecińskich przedszkolach. Niestety Urząd Miejski tradycyjnie nie zdołał przed rozpoczęciem roku szkolnego wypracować żadnego rozwiązania. Pewnie w okolicach grudnia usłyszymy rozwiązanie...
W kwietniu, na podstawie doniesień medialnych pisałem, że Rada Miasta rozważa sprzedaż budynku VIII Liceum Ogólnokształcącego. Tłumaczylem w tym wpisie, dlaczego uważam sprzedaż budynków po szkołach za działalności szkodliwą społecznie. Po burzy medialnej pojawiły się doniesienia, że budynek pozostanie w zasobach miasta a planuje się sprzedać boiska. Kolejne doniesienia, to informacja, że budynek pozostanie jednak przeznaczony na cele edukacyjne a wydzierżawi go prywatna firma: Szczecin International School. Mimo kontrowersji w sprawie wysokości czynszu i nakładów inwestycyjnych uznać należy to za bardzo korzystne rozwiązanie.
Stara szkoła na Warszewie szkołą prywatną a dzieci z nowej szkoły będą uczyć się w kontenerach
O tym, że trudno się doszukać w działaniach oświatowych zdolności do przewidywania sytuacji demograficznej niech świadczy zestawienie dwóch innych działań z bliskiej przeszłości. Otóż na Warszewie, w młodej i dynamicznie rozwijającej się dzielnicy Szczecina wybudowano nową szkołę. Starą szkołę przy ul. Duńskiej rok temu wydzierżawiono na prywatną placówkę, dzierżawa ma potrwać 30 lat. W tym roku, we wrześniu zapowiedziano dostawienie kontenerów na terenie nowej szkoły, ponieważ okazuje się, że w nowo oddanym budynku brakuje miejsc dla dzieci z zerówki. Donosi o tym Kurier Szczeciński. Warto zadać pytanie, czy radni i urzędnicy nie potrafili prognozować liczby miejsc w szkole podstawowej na Warszewie w perspektywie jednego roku? Drobnym pocieszeniem jest to, że w prywatnej szkole znajdą swe miejsce również dzieci (wierzę, że w większości z Warszewa, nie z innych dzielnic). Nie mogę za to zrozumieć, jak gotowy budynek oświatowy ma zostać w tej chwili zastąpiony przez barako-kontenery. O problemach w tego typu tymczasowych obiektach nie trzeba długo przekonywać, pisałem też o tym przy okazji koncepcji baraków dla ubogich.
Podstawówka "Maciuś" do sprzedaży zamiast do wyburzenia
Jednocześnie pojawiła się inna ciekawa informacja. W związku z likwidacją spółki miejskiej SCR postanowiono sprzedać budynek po szkole podstawowej nr 54 działającej jeszcze rok temu na ul. Obrońców Stalingradu (Króla Maciusia I). Istnieje obawa, że tym razem nikt nie zadba o zachowanie funkcji oświatowej... Myślę, że ci wszyscy, którzy w jakiś sposób mogli zrozumieć sens rewitalizacyjnych projektów dla całego kwartału i nie protestowali, gdy zamykano szkołę obiecując bodaj nawet palmiarnię, mogą się teraz działaniami radnych miejskich i Prezydenta poczuć oszukani.
Dane demograficzne nie pozostawiają złudzeń. Mimo wszystko mamy do czynienia z rocznikami wyżu demograficznego wchodzącego do polskich szkół w dodatku nałożonego na dodatkowy rocznik dzieci, który zostanie w ciągu dwóch lat wtłoczony w okrojoną infrastrukturę szkolną. Szczegółową analizę demograficzną można prześledzić: Rozwój demograficzny.
Rozwój demograficzny Polski |
Pojawia się poważne zagrożenie, związane z faktem, że za rok, do szczecińskich szkół ma trafić około 40% liczniejszy rocznik pierwszoklasistów. Związane jest z wprowadzoną reformą obowiązku szkolnego, zgodnie z którą za rok obowiązkowo pójdą do szkół dzieci 7-letnie oraz z 6,5 letnie. A za dwa lata wszystkie 6-latki. Sprzedawanie w tym momencie budynku szkolnego wydaje się bardzo odważnym ruchem... Czy za rok, we wrześniu, będziemy mieć do czynienia z problemem pracy na dwie zmiany w podstawówkach i klasami "dobijającymi" do trzech dziesiątek uczniów?
Pozostaje jeszcze kwestia organizacji zajęć dodatkowych w szczecińskich przedszkolach. Niestety Urząd Miejski tradycyjnie nie zdołał przed rozpoczęciem roku szkolnego wypracować żadnego rozwiązania. Pewnie w okolicach grudnia usłyszymy rozwiązanie...
Autor:
Jerzy Bielec
o
22:34:00
1 komentarz:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
absurd,
baraki socjalne,
demografia,
jasnowidztwo,
klimatyzacja,
liceum,
mikroklimat,
muda (marnotrawstwo),
przedszkole,
Szczecin,
zagospodarowanie przestrzenne,
żłobek
piątek, 12 lipca 2013
Segregacja śmieci w Szczecinie, cz. 2.
Przedsiębiorstwa odpowiedzialne za wywóz śmieci w Szczecinie, od dnia 26 kwietnia 2013, wiedziały, że będą je wywozić i skąd. Miały dwa miesiące, żeby poznać swoje dzielnice i uzgodnić miejsca wstawienia pojemników oraz przygotować szacunkowe prognozy zapotrzebowania na pojemniki do sortowania: (BIP UM Szczecin, rozstrzygnięcie przetargu na odbiór śmieci).
Wg projektu umowy: bip.um.szczecin.pl, strona 15, firmy powinny płacić kary, za:
c) nie odebrania odpadów:Wg projektu umowy: bip.um.szczecin.pl, strona 15, firmy powinny płacić kary, za:
ca) zbieranych i odbieranych w sposób selektywny:
- z pojemników lub worków na nieruchomości w zabudowie wielorodzinnej w wysokości 108,49 złotych za każdy pojemnik lub worek,
- z pojemników lub worków na nieruchomości w zabudowie jednorodzinnej w wysokości 11,77 złotych za każdy pojemnik lub worek,
cb) w postaci mebli i innych odpadów wielkogabarytowych w wysokości 108,49 złotych za każde zdarzenie,
cc) komunalnych zmieszanych - wysokości stanowiącej iloczyn stawki opłaty za dany rodzaj pojemnika na odpady, z którego odpady nie zostały przez Wykonawcę odebrane określonej Uchwałą Rady Miasta Nr IV/N/689/12 z dnia 19 listopada 2012r. i jej zmianami oraz liczby tych pojemników.
d) odebrania odpadów z nieruchomości, w tym mebli i innych odpadów wielkogabarytowych, w terminie innym aniżeli określonym w Załączniku nr 2 w wysokości połowy stawki opłaty ustalonej zgodnie z lit. c),
e) nie wyposażenia lub nieterminowego wyposażenia wskazanego przez Zamawiającego punktu wywozowego w określone przez Zamawiającego pojemniki/worki lub w ilości lub rodzaju innego niż wskazane przez Zamawiającego:
- w stosunku do pojemników: w wysokości stanowiącej iloczyn liczby pojemników oraz stawki opłaty za dany rodzaj pojemnika na odpady, który nie został dostarczony lub został dostarczony w terminie innym niż ustalony przez Zamawiającego lub w ilości lub o rodzaju innym niż wskazany przez Zamawiającego określonej Uchwałą Rady Miasta Nr IV/N/689/12 z dnia 19 listopada 2012r. i jej zmianami,
- w stosunku do worków: w wysokości stanowiącej iloczyn kwoty 4,00 (słownie: czterech) złotych oraz liczby tych worków,
Dalsza część zapisów też jest ciekawa... każdy może sam przeczytać klikając w powyższy link. Narzuca się pytanie: Czy miasto zamierza egzekwować karne opłaty od firm śmieciowych? To w istotny sposób obniżyłoby koszty działania systemu i pozwoliło zmniejszyć obciążenia dla mieszkańców? Jak sądzę, może to być świadoma polityka "jakoś to będzie", "na początku musi być bałagan", "nikt się nie czepi, bo w UM jeszcze większy bajzel", "i tak nie mamy odbiorców na tony posegregowanych odpadów, to co się będziemy napinać"... Tylko, czy takie podejście należy tolerować?
Jako osoba zajmująca się różnego rodzaju wdrożeniami zmian - wiem, że mogą one nastręczać problemów określonego rodzaju. Jednak nie sposób zauważyć, że przedsiębiorstwa, które wygrały przetargi miały problemy z podstawową wręcz organizacją działań, czyli zapewnieniem jakichkolwiek pojemników i harmonogramu ich wywozu. O zrobieniu wcześniej badań szacujących poziom deklarowanej segregacji (a zatem przygotowaniu się do zakupu adekwatnej liczby pojemników) czy stworzeniu i przedstawieniu harmonogramu wywozu choćby podstawowych śmieci z 1 lipca 2013 nie wspominając.
Przedsiębiorstwa w okresie wdrożenia powinny zwiększyć liczbę pracowników, wysłać ich w teren, który wygrały w przetargu - ze słów na konferencji dowiadujemy się, że dopiero takie ustalenia mają się dokonywać i że mimo szczegółowych deklaracji nikt nie zastanowił się nad miejscem w przestrzeni miasta w której faktycznie pojemniki staną! Zatem rozumiejąc problemy fazy wdrożenia nie mogę zrozumieć braku działań przygotowawczych, które mogłyby ograniczyć chaos.
Na większości stron internetowych odpowiedzialnych przedsiębiorstw, na kilka dni przed reformą, nie było nawet ulotek informacyjnych, co do zakresu segregacji śmieci - pisałem o tym wcześniej: Segregacja śmieci w Szczecinie, cz. 1, zasady sortowania. Osobną kwestią jest, że zamiast skupiać się na precyzji sortowania warto byłoby przekazać sens sortowania mieszkańcom. Ten sens ukryty jest tam, gdzie śmieci trafiają do powtórnej selekcji - czyli na liniach sortowniczych i u kontrahentów odbierających od firm śmieciowych surowce wtórne do przerobu. Nie uzyskaliśmy rzetelnej wiedzy od firm, jakie surowce będą w stanie sprzedać, żeby w początkowym okresie nie zmuszać mieszkańców do mitycznego już "mycia plastikowych kubeczków po śmietanie" (bo jest to działanie szkodliwe ekologicznie ze względu na marnowanie wody). Tych informacji brakuje... za to zachowujemy się tak, jakby społeczeństwo miało z dnia na dzień selekcjonować kilkaset rodzajów tworzyw sztucznych - gdy tymczasem firmy śmieciowe są prawdopodobnie zainteresowane tylko kilkoma ich rodzajami, które dają się w miarę ekonomicznie przetwarzać. Reszta plastików pójdzie "w komin", jako wkład w cementowniach, polecam lekturę: Mycie śmieci nie ma sensu. Dodatkowo brudne opakowania plastikowe wymagają częstszego odbioru - i to oczywiście należy zorganizować, bo okresy, co 2 tygodnie, nie mają wielkiego logistycznego sensu - gdy system ruszy na całego.
Unijny kontekst "reformy śmieciowej"
Jest jeszcze jeden aspekt "reformy śmieciowej" o którym warto wspomnieć. Otóż została ona wprowadzona w Polsce nie dlatego, że była "nakazana", lecz dlatego, że wcześniejsze działania w zakresie odzysku i sortowania były realizowane nieudolnie przez większość samorządów. Nie były one w stanie być zrealizowane, przez kilkanaście lat, które Unia Europejska dała Polsce na spełnienie standardów. Tylko częściowo można to tłumaczyć problemami prawnymi. Prawda jednak jest taka, że firmy wywożące odpadki nie miały motywacji do odbierania niektórych frakcji śmieci, na które nie było odbiorców. A miasta i gminy nie potrafiły ani przeprowadzić należytej kampanii ani zmobilizować własnych spółek czy spółek, z którymi zawierały umowy do działań proekologicznych. W efekcie po kilkunastu latach Polska nadal nie odzyskiwała założonego odsetka surowców (była za to liderem w odzysku aluminium, w Polsce odzyskiwano ponad 100% tego surowca, np. wyrywając listwy w drzwiach wind w blokach). By nie płacić kar zdecydowano się upaństwowić śmieci...
No i nie przewidziano konsekwencji. Jedną jest to, że w Polsce zwyczajnie nie ma kilku milionów pojemników na segregowane śmieci. Jedną z najpoważniejszych, o których się za to nie mówi jest to, gdzie te posortowane śmieci mają trafić, skoro z dnia na dzień ma się w kraju zwiększyć sortowanie przynajmniej ponad dwukrotnie. Trudno uwierzyć, że znajdzie się zbyt na drugie tyle opakowań szklanych, plastikowych: kto kupi i wykorzysta od jutra miliony ton posortowanych śmieci w Polsce?
środa, 17 kwietnia 2013
Szczecin wyprzedaje budynki szkolne ?!?
Nie bardzo potrafię wyrazić rozmiar mojego oburzenia na wieść, że Rada Miasta ma rozważać sprzedaż budynku VIII Liceum Ogólnokształcącego (Gazeta Wyborcza. Szczecin).
Puentą powinny być słowa z aktu erekcyjnego Akademii Zamojskiej: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" autorstwa kanclerza Jana Sariusza Zamoyskiego, ale są one najwyraźniej w Szczecinie przeterminowane (sądząc po poziomie myślenia projektodawców uchwały). Pozostaje zatem Jan Kochanowski:
AKTUALIZACJA: Może Miasto chce sprzedać ponad 20-salową szkołę z boiskiem za około 9 mln, żeby mieć 4 mln zł na remont Biura SPP przy starej zajezdni na Wojska Polskiego (Kurier Szczeciński)? I na który już przeznaczono 400 000 zł? Nie rozumiem tego! "Zamienił stryjek siekierkę na kijek" to najbardziej cenzuralne określenie na takie gospodarowanie majątkiem wspólnoty mieszkańców.
AKTUALIZACJA 2: O ile dobrze zrozumiałem - szkoła nie zostanie sprzedana - sprzedany zostanie teren wokół szkoły. Jaki to ma sens? Nie wiem. Ale jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...
Swego czasu próbowałem dowiedzieć się od szczecińskich architektów, czy remont i przystosowanie budynku szkoły na potrzeby żłobka lub przedszkola stanowi realny problem - nie doczekałem się odpowiedzi. W moim mniemaniu ogranicza się do remontu części sanitarnej, zabezpieczenia korytarzy i klatek schodowych. Skoro przedszkola w Szczecinie w połowie mieszczą się w socjalistycznych budynkach, z których może 3 lata temu usunięto azbestowe izolacje a w połowie w adaptowanych willach poniemieckich - to budynek tego typu wydaje się wręcz wymarzony. Koszty takiej adaptacji są nieporównie niższe, niż budowy nowego budynku. Poza tym nie wiążą się z protestami mieszkańców, jak to miało miejsce w przypadku rozbudowy żłobka na ul. Niedziałkowskiego. Dodać należy rozbudowy feralnej, bo wykonawca pokłócił się z miastem i żłobek będzie w najlepszym razie rok później...
Nie rozumiałem, jak miasto może realizować nowe inwestycje (pomijam potrzebną a spóźnioną o 4 lata szkołę na Warszewie) a jednocześnie miesiącami utrzymywać puste budynki szkół, czy wręcz się ich pozbywać. Gdzie tu rachunek ekonomiczny? Gdzie racjonalność decyzji?
- Z punktu widzenia demograficznego - nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten sam budynek co około 10 lat poddawać remontowi i adaptacji i by "rósł" wraz ze starzeniem się roczników wyżu demograficznego. Przypomnę tylko, że w Polsce mamy do czynienia obecnie z wyhamowanym, ale trzecim wyżem. Jest on efektem wyżu lat 70 i początku 80 ubiegłego wieku a ten wyżu powojennego. I choć ograniczony oraz opóźniony z przyczyn ekonomicznych o około 7 lat - to jest. Budynek publiczny mógłby pełnić kolejno funkcję żłobka, przedszkola, szkoły podstawowej i liceum... nadążając za potrzebami demograficznymi. Wyliczenia przedstawia dr inż. Zbigniew Szyroki, były Kurator Szczecińskiego Okręgu Szkolnego. Urząd Miejski nigdy nie zdementował ani nie poprawił publicznie tych wyliczeń.
- Przypomnę też, że w Szczecinie czeka się średnio 3 lata na miejsce w domu pomocy społecznej (DPS) a w przypadku osób chorych psychicznie nawet 48 miesięcy (Kurier Szczeciński: Kolejka do domu pomocy społecznej). Najwyraźniej w mieście "pływających ogrodów" fontanny są ważniejsze, niż miejsca dla osób starszych, które mogłyby przy nich wypoczywać. Sprawy nie zmieni jeden dom, który powstanie w budynku Szpitala Kolejowego (Miejskiego), przekazanemu za symboliczną kwotę Kościołowi katolickiemu.
- Z punktu widzenia technicznego i budowlanego - co kilka lat (w cywilizowanych krajach) a w Polsce co kilkanaście - trzeba budynek remontować, więc adaptacja liceum na potrzeby żłobka czy przedszkola stanowiłaby naturalny remont.
- Z punktu widzenia urbanistycznego - absolutnie niezbędne jest, żeby miasto posiadało w swoich zasobach, w centrum, budynki publiczne, które stanowią rezerwę rozwojową i umożliwiają aktywne kreowanie przestrzeni publicznej, przy ograniczonych kosztach tego typu inwestycji. Szkoły (choć niekoniecznie ma to miejsce w Szczecinie) mogą pełnić funkcję zwornika społeczności lokalnej, są miejscem, w którym ludzie spotykają się na wyborach, są miejscem które powinny po południu tętnić życiem, być miejscem rekreacji, integracji. W Szczecinie boisko przyszkolne to miejsce na wyciekający z samochodów olej: zaledwie 6 tys. zł rocznie wystarczy, by sprzedać boisko szkolne...
- Z punktu widzenia ekonomicznego - sprzedaż tak atrakcyjnych gruntów dostarcza budżetowi jednorazowego zastrzyku gotówki. Później można, korzystać z podatków, ale w ograniczonym zakresie. Rolą samorządu nie jest jednak myślenie pod kątem jednej kadencji. Miasto powinno mieć uchwalony Wieloletni Plan Inwestycyjny a każda sprzedaż majątku powinna mieć uzasadnienie w realizacji ważnych celów społecznych czy inwestycyjnych. W Szczecinie trudno dostrzec wydatki, które mogą w przyszłości przynieść wspólnocie mieszkańców realne zyski albo chociaż samofinansować się. Większość z wykonanych lub raczej dokończonych przez Prezydenta Piotra Krzystka inwestycji będzie generować realne, wysokie koszty a dodatkowo jest budowana na kredyt i będzie wymagała spłacania - być może przez dzieci obecnych czytelników tego bloga.
- Nadto budynek i atrakcyjny teren sprzedawany jest w okresie bessy na rynku nieruchomości. Z jednej strony miasto nie potrafi uchwalić planów zagospodarowania i przygotować pod inwestycje gospodarcze gruntów, z drugiej chce sprzedawać bardzo atrakcyjne lokalizacje zabudowane budynkami łatwymi do adaptacji dla wielu celów, leżącumi w centrum miasta.
- Z punktu widzenia organizacyjnego - Urząd Miejski, zatrudniający około 1000 urzędników "nie mieści się" w budynku przy pl. Armii Krajowej. Wiele zadłużonych spółek i spółeczek miejskich, wydziałów, powiązanych instytucji ma lokalizacje rozrzucone po całym mieście. Rozumiem, że przeniesienie ich (z często zupełnie niedostosowanych lokali) do jednego, niepotrzebnego rzekomo przez najbliższe 10 lat licealistom budynku, i skomasowanie funkcji biurowych w jednym miejscu zbyt mocno ukazywałoby rozbudowaną biurokrację i jej kompletny bezwład w dziwnych tworach dobudowanych do Urzędu Miejskiego. Pozwoliłoby za to zachować budynek - nazwijmy: strategiczny - i skoncentrować instytucje. Pozwoliłoby też sprzedać lub wyremontować na cele mieszkaniowe różnorodne przybudówki, lokale, rozsiane po całym mieście.
Puentą powinny być słowa z aktu erekcyjnego Akademii Zamojskiej: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" autorstwa kanclerza Jana Sariusza Zamoyskiego, ale są one najwyraźniej w Szczecinie przeterminowane (sądząc po poziomie myślenia projektodawców uchwały). Pozostaje zatem Jan Kochanowski:
Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Pieśni. Księgi wtóre, Pieśń V "Wieczna sromota i nienagrodzona"
AKTUALIZACJA: Może Miasto chce sprzedać ponad 20-salową szkołę z boiskiem za około 9 mln, żeby mieć 4 mln zł na remont Biura SPP przy starej zajezdni na Wojska Polskiego (Kurier Szczeciński)? I na który już przeznaczono 400 000 zł? Nie rozumiem tego! "Zamienił stryjek siekierkę na kijek" to najbardziej cenzuralne określenie na takie gospodarowanie majątkiem wspólnoty mieszkańców.
AKTUALIZACJA 2: O ile dobrze zrozumiałem - szkoła nie zostanie sprzedana - sprzedany zostanie teren wokół szkoły. Jaki to ma sens? Nie wiem. Ale jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...
Autor:
Jerzy Bielec
o
00:56:00
Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
budżet miasta,
gospodarka komunalna,
jasnowidztwo,
liceum,
muda (marnotrawstwo),
NiOL,
organizacja pracy,
przedszkole,
przykłady błędów,
Szczecin,
Urząd Miejski,
zagospodarowanie przestrzenne,
żłobek
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Podyskutuj lub skomentuj - chatroom
Try Relay: the free SMS and picture text app for iPhone.