czwartek, 14 marca 2013

Stocznia Szczecińska: w pustych halach bród, smród i ubóstwo

Polecam lekturę z wycieczki bezradnych: radnych, posłów i dziennikarzy. Jest wstrząsająca, ale fakt, że upadek Stoczni rozłożony był w czasie, osłodzony osłonami dla stoczniowców i bajkami o zagospodarowaniu tego poprzemysłowego terenu w iście utopijny sposób powoduje, że nie ma już komu "podpalać komitetu" albo "wywozić na taczkach":
Stocznia Szczecińska to martwe miejsce.
Radni i politycy na terenie zakładu

Żal kluczowego elementu w ekosystemie gospodarki morskiej Szczecina jest dojmujący. Niknie kształcenie kolejny pokoleń kadr, fachowcy pracują w Amsterdamie czy w Norwegii. Studenci nie mają gdzie się uczyć, odbywać praktyk, spotykać rzeczywistej produkcji. Ilość małych "niebytów", jakie spowodował upadek Stoczni zaczęła być zauważalna w Szczecinie po około roku od jej zamknięcia... same podatki, miejsca pracy w tym zakładzie to najwyżej połowa strat, jakie poniosło miasto. To hamulec ręczny dla gospodarki na przynajmniej 10 lat.

Abstrahuję od winnych. Mniejsza, która opcja polityczna i w którym okresie istnienia Stoczni najbardziej dołożyła się do jej upadku. Nie wiem, czy faktycznie przez lata produkowano poniżej realnych kosztów... ważne, że stworzenie tak dużej firmy, z tak zaawansowanym produktem, który wymagał do budowy pewnie ze 100 000 części, nie będzie przez następne pokolenie możliwe.

Lean manufacturing, kaizen, 5S, SMED... szlag!  Tego nie da się uczyć, rozwijać i budować wyłącznie na bazie MSP. To olbrzymi intelektualny i organizacyjny kapitał, jaki bezpowrotnie utracił region, coś na co pracowały 3 pokolenia, coś wartego reanimacji nawet przez kilka lat. Już niemal nie do odtworzenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutuj lub skomentuj - chatroom


Try Relay: the free SMS and picture text app for iPhone.