O pseudobudżecie, a teraz w dodatku pseudoobywatelskim wypowiadałem się kilkukrotnie zwracając uwagę, że dotyczy on wręcz marginalnej wartości budżetu miasta (ok. 0,24%). Podkreślałem fałszywe miano, bo w praktyce konstrukcja szczecińskiego budżetu obywatelskiego zaprzecza wszelkim zasadom jego konstruowania a nawet jego idei. To karykatura, ledwie marny system minigrantów. W dodatku kończący się co roku aferą:
- Głosowaniem martwych dusz na drogę prowadzącą do działek radnego.
- Głosowaniem na projekty zgłaszane przez radnych zasiadających w komisji oceniającej.
- Głosowaniem na projekt opracowany w Urzędzie Miejskim, gotowy do finansowania z regularnego budżetu a zgłoszony przez polityczne zaplecze Prezydenta, które zorganizowało pod pozorem SBO "aktywne zbieranie głosów".
- Usuwaniem na zupełnie absurdalnych zasadach części projektów z listy (np. po usunięciu Frygi mimo zgłoszenia do SBO kilkudziesięciu projektów wykorzystania jej w prześmiewczy sposób, żeby ograniczyć straty dla wizerunku władzy).
- Wydawaniem wielokrotnie więcej na projekt, niż wynosiła jego pierwotna kwota zadeklarowana we wniosku na który głosowali mieszkańcy (rower miejski miał kosztować ok. 400 tys., wydano przeszło 2,5 mln).
- Podważaniem decyzji mieszkańców i robieniem dokładnie odwrotnych rzeczy niż te przegłosowane pod pozorem zbyt dużych kosztów (przejście podziemne miało dostać windy, a zasypano je, zbudowano drogi rowerowe i pasy nad przejściem podziemnym).
- Wielomiesięczną kłótnią i opóźnianiem wydania pieniędzy na realizację przegłosowanych projektów (np. rozbudowę schroniska dla zwierząt, które potem władza chce zlikwidować i przenieść).
- Forsowaniem projektów, które rodzą ogromne napięcia społeczne, nigdy nie były realnie przedyskutowane i skonsultowane, są pomysłem wąskich, zorganizowanych grup interesu a potencjalnie szkodzą pozostałym mieszkańcom.
- Procesami sądowymi m.in. w kwestii ograniczania prawa do wyrażania opinii w procesie konsultacji.
- Wysyłaniem SMS-ów zachęcających do głosowania na projekty przynoszące korzyść, choć nie powinny one być do tego wykorzystane.