wtorek, 26 maja 2015

Most Kłodny na Łasztownię - mam genialne rozwiązanie

W poniedziałek zostałem zaproszony do udziału w dyskusji w Polskim Radiu Szczecin nt. projektu połączenia Starego Miasta z Łasztownią mostem wiszącym ulokowanym tuż obok Trasy Zamkowej. Temat poruszył też facebookowiczów.

Wypowiadałem się w tym temacie krytycznie, jako ekonomista. Rozważałem, czy ca. 250 mln zł na budowę układu dróg, na skądinąd niewielkiej wyspie, oraz nowego, drogiego mostu (za ca. 100 mln) wprowadzającego dodatkowo trasę tramwajową w fosę Zamku Książąt Pomorskich będzie czynnikiem rozwojowym dla miasta i jest uzasadnionym ekonomicznie wydatkiem. Nie chcę tym razem dowodzić swoich racji i przekonania, że zarówno projekt, co sam pomysł wydatkowania takich środków uważam za wadliwy. Może kiedyś postaram się uzasadnić, czemu jestem jednoznacznym przeciwnikiem tego wydatku.

Ponieważ wszystko wskazuje na ogromną determinację miasta, by zrealizować tę inwestycję infrastrukturalną niezależnie od głosów krytycznych chciałbym zaproponować rozwiązanie, na które wpadłem tuż po programie, zainspirowany myślą Pana Jacka Lenarta nt. piętrowych mostów i tego, że Trasa nigdy tam nie powinna powstać.

Jako, że mam już na koncie pewne wizjonerskie pomysły na wydawanie publicznych pieniędzy, więc trochę poważnie a trochę prześmiewczo zaproponuję kolejny. Jako jego ojciec jestem dumny i pewny, że wszyscy go pochwalą ;-)

Moja genialna wizja...

Proponuję, żeby zamiast budować most obok mostu obniżyć Trasę Zamkową do założonego poziomu 5,5 metra. Budowa drugiego mostu pewnie będzie kosztowała więcej, niż obniżenie starego przez obcięcie filarów i posadowienie gotowego przęsła mostu Trasy Zamkowej tuż nad nurtem Odry. Proste i genialne, prawda? I pewnie tańsze!

Ponieważ na Pl. Hołdu Pruskiego już zwężono ulice, to z czteropasmowej Trasy Zamkowej będzie można wygospodarować po jednym skrajnym pasie dla pieszych czy rowerów separując ruch lokalny od tranzytowego nieco podobnie jak na wyremontowanej ul. Struga, ale prowadząc go po jednym moście.

Zwolennicy Mostu Kłodnego twierdzą, że jego budowa uwolni jakieś tereny inwestycyjne - podobno nawet na Starym Mieście. Ja wątpię, by nasyp ziemny pod tramwaj odcinający Stare Miasto od Wałów miał na to pozwolić, ale skoro i tak miałyby zostać rozebrane zjazdy Trasy, to po jej obniżeniu uzyska się grunt potrzebny dotąd np. na zjazd w kierunku Wałów Chrobrego - niższy most wymaga niższej, krótszej i mniej inwazyjnej komunikacji wspomagającej.

Dzięki mojej genialnej wizji odpadnie problem zasłaniania Zamku Książąt Pomorskich wjeżdżającym Trasą Zamkową od strony Łasztowni, jadący będą swobodnie zjeżdżać z estakady na poziom Łasztowni i widzieć wspaniały Zamek i szeroką perspektywę na Wały i wzgórze Zamkowe. Część ruchu od razu zjedzie na Łasztowni krótkimi zjazdami (nie wiem w sumie po co, ale miałem się nie czepiać), część pojedzie po obniżonym moście Trasy Zamkowej nad Odrą a następnie wespnie się do miasta lub łagodnie skręci niskim zjazdem w kierunku Wałów Chrobrego.

Widok odwrotny, z Zamku również ulegnie poprawie, polepszy się widok na Wały... Trasa nie będzie tak przytłaczać, a bardziej zlewać się z nitką Odry. I tu szare i tu szare.

Również rowerzyści i piesi będą mogli wejść bez problemów na skrajne, oddane im pasy ruchu, bo będą niżej, ponad wodą (żeglowność + wysokość gotowego już przęsła mostu). Jestem ewentualnie skłonny rozważyć takie rozwiązanie, jak przy Dworcu Głównym w Szczecinie, gdzie pod Trasą Zamkową powstałoby niewielkie rondo a sama Trasa Zamkowa byłaby na - zgaduję - 1/3-1/2 obecnej wysokości. By schować cały ruch lokalny ze Starego Miasta pod nią, w ludzkiej skali.

I wpadłem na jeszcze jeden pomysł. Skoro już obniżamy całość, to można byłoby tu i ówdzie coś dospawać albo obudować kamieniem (nie upieram się, może być sztucznym). Dzięki metaloplastyce moglibyśmy upodobnić przęsło do XIX wiecznych mostów, przynajmniej w zasięgu nieuzbrojonego oka osoby stojącej w oknie Zamku. Nie upieram się specjalnie, by ten odcinek stylizować na kształt Starówki czy Wałów Chrobrego ;-)

To co? Wdrażamy moją genialną myśl?
Ugryzę się i nie wspomnę o niuansach ;-)



AKTUALIZACJA: Ktoś mi przypomniał zagubioną, ale ciekawą uwagę nt. rozwiązań komunikacyjnych. Nie jestem ekspertem i nie potrafię ocenić trafności tej opinii, ale też nie trzeba być specjalnie rozgarniętym matematycznie, by uznać, że liczby są wiarygodne. Cytuję zatem komentarz pod tekstem...
~Jakub Bartoszewicz : Do stowarzyszenia SENS i autorów tekstu.

Rzeka Odra jest międzynarodowym szlakiem żeglownym najwyższej kategorii i wg rozporządzenia musi spełniać pewne warunki. Jeżeli nie zostaną one spełnione projekt nie uzyska zgody Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej na realizacje. I tak:
Most Kłodny aby wogle mógł być zbudowany musi pozwolić na zachowanie skrajni żeglownej 5,25 m ponad wodę wysoką co daje nam ok 6 mnpm plus konstrukcja nośna mostu 1.5 m co daje nam razem poziom jezdni/torowiska na poziomie 7,5 m npm. Szerokość toru wodnego wynosi 50 m zatem w momencie zejścia na łasztownie poziom torowiska wyniesie ok 7 mnpm. Wysokość terenu przy nabrzeżu wynosi ok 2 mnpm zatem mamy do pokonania 5 m różnicy wysokości. Dozwolone nachylenia torowiska przy dojazdach do obiektów inżynierskich wynosi 3% wg rozporządzenia zatem aby zejść na poziom nabrzeża potrzeba około 160 m.
Dopuszcza się co prawda nachylenie 5 % ale tylko na szlaku, omawiany odcinek szlakiem nie jest chociażby ze względu na ilość zakrętów. Dodatkowo proponowany jest przystanek na którym wg rozporządzenia maksymalne pochylenie wynosi 2,5 %.
Tymczasem co proponuje SENS.
Propozycja zakłada pokonanie zakrętu 90 stopni przy jednoczesnej utracie wysokości i umieszczeniu tam przystanku (wg rysunku) - kolejka w wesołym miasteczku prawie. Oczywiście można zrobić przystanek przed zakrętem (na moście - schody na łasztownie) a schodzenie zacząć za nim już wzdłuż nabrzeża ale wtedy problematyczne okaże się zmieszczenie z wymaganą długością zejścia - 160 m. Pomijam aspekt estetyczny tj. nasyp lub estakadę wzdłuż nabrzeża. Pomijam koszty ekonomiczne.

Także proponuję stowarzyszeniu SENS branie pod uwagę aspektów technicznych bo jakby nie było mają one znaczenie. Autorom tekstu proponuję natomiast ostrożniejsze nazywanie pomysłów opartych na kreskach na mapie z googla (i pięknym wizualizacją) - racjonalnymi i sensownymi. Pozdrawiam

AKTUALIZACJA 2: Tak wyglądał kiedyś teren na którym teraz ma powstać skrzyżowanie pod tramwaj. Zdjęcie pochodzi z facebookowego portalu sedina.pl.



niedziela, 17 maja 2015

Gdzie i do czego szczecinianom jest potrzebny płot?

Na Jasnych Błoniach zamontowano niepotrzebną barierkę...


Niedawno Gazeta Wybocza doniosła o montażu płotka na Jasnych Błoniach za 7,5 tys. złotych. Działanie miasta spotkało się ze znaczną krytyką czytelników w związku z faktem, że wybrano rozwiązanie, które stanowi utrudnienie dla spragnionych lodów. Urzędnicy nie zdecydowali się na zalegalizowanie "przedeptu" a postawili mini-płotek w miejsce drewnianych, obskurnych zasieków, które straszyły z mizernym skutkiem przez bodaj 3 sezony.

Można twierdzić, że kilka metrów dalej jest wyznaczone przejście, jednak prowadzi ono bezpośrednio na środek skrzyżowania i nie ma tam pasów. Jest to rozwiązanie niebezpieczne, wprowadzające w błąd, a mimo tego od lat użytkowane w takiej formie.

Również układ alejek na Jasnych Błoniach nie jest układem historycznym i był zmieniany wielokrotnie, również po wojnie. Po przeciwnej stronie Błoni zalegalizowano "przedept", który kiedyś wydeptała kolejka stojąca do konsulatu Republiki Federalnej Niemiec. Na szczęście nikt tam nie stawia płotka..


Przy ruchliwej al. Wojska Polskiego nie pomyślano o barierce...


Pytanie zawarte w tytule dotyczy fontanny u zbiegu al. Wojska Polskiego i ul. Wawrzyniaka, która miała być oddana do użytku w zimie (sic!). Krytykowałem ten wart 1,3 mln zł wydatek miasta jako przykład najgłupszego chyba marnowania pieniędzy. Podobnie opisano sprawę kilka tygodni później w Kurierze Szczecińskim. Nie podobała mi się lokalizacja fontanny - tuż obok ruchliwej ulicy, z ławeczkami idealnymi do spania dla otumanionych małpką i spalinami lokalnych wielbicieli "świeżego powietrza". Nie podobało mi się to, ponieważ zrobiono tę fontannę na pokaz, 100 metrów dalej na skwerze Gałczyńskiego byłaby ogromną atrakcją dla całych rodzin.

W poprzednim wpisie nie poruszyłem kwestii braku ogrodzenia od strony ulicy, a w zasadzie i ulicy i torowiska. Oczywistym jest, że fontanna ta przyciągnie dzieci i będzie dla nich letnią atrakcją. Znajduje się niestety nie dalej niż 3 metry od ruchliwej ulicy. Aż prosi się, by zamontować pergolę, barierkę, płotek, nasadzić krzewów, by ustrzec rozbawione i rozbrykane dzieci przed... wbiegnięciem pod koła. W przeciwieństwie do płotka na Błoniach ogrodzenie powinno być wyższe, żeby miało jakikolwiek sens.

Obawiam się jednak, że postawienie ogrodzenia mogłoby zostać przez miejskich decydentów uznane jako ciche przyznanie, że fontanna w tej formie jest cokolwiek za blisko ulicy, a to sugerowałoby z kolei, że może sensowniej byłoby jej tam nie stawiać...

Do diabła! Zamontujcie tam jakiś płotek! Ostatecznie przenieście go z Jasnych Błoni i nasadźcie jakichś ostrokrzewów. Zróbcie chociaż tyle... przed szkodą.

Przy okazji - lampy na tym skwerze są niskie i świecą równie jasnym światłem co sąsiadujące z nimi sygnalizatory uliczne... zachwyci to kierowców i owady.

AKTUALIZACJA: Ładną chwilę po tym, jak fontanna była dostępna dla mieszkańców - dorobiła się barierek, czyli w tym miejscu jedynego sensownego elementu przestrzennego.

piątek, 8 maja 2015

Szczecińska Gazeta Wyborcza: albo grzecznie komentujesz albo jesteś(cie) niespełnionym frustratem...

Trzy dni rozważałem, czy przenieść i upublicznić wymianę zdań między moją osobą a Panią Paulą Skalnicką-Kirpszą, redaktor naczelną szczecińskiego oddziału Gazety Wyborczej, w sprawie negatywnych komentarzy czytelników pod niektórymi artykułami dziennikarza Andrzeja Kraśnickiego jr.

Moje wątpliwości wynikały z faktu, że nic dobrego z tej wymiany dla nikogo nie wynika, nie rozwiązuje ona żadnego problemu. W dodatku może zostać przez kogoś zinterpretowana, jako rodzaj ataku czy etap eskalacji konfliktu. Sprawę ocenić może każdy samodzielnie, czytając poniższą wymianę zdań, a swoją opinią podzielić na facebookowej stronie szczecińskiej Gazety Wyborczej, gdzie te wpisy się pojawiły.

Dla mnie ta publiczna wymiana stanowisk zamyka sprawę, dając mi wiedzę, czego można się spodziewać od ww. osób. Zachowałem oryginalny układ i pisownię, co jest odstępstwem od zasad blogu, gdzie staram się dbać o polszczyznę. Proszę więc o wyrozumiałość, bo tekst zawiera błędy.



Jerzy Bielec do Wyborcza.pl Szczecin, Paula Skalnicka-Kirpsza - czy mogłaby się odnieść do KRYTYKI dziennikarstwa red. Kraśnickiego, jaką wyrażają internauci pod jego artykułami? Pod jednostronnymi, często zawierającymi błędy merytoryczne, wciąż powtarzającymi opinie tych samych środowisk tekstami?
Lubię to! · Odpowiedz · Wczoraj o 20:43

Wyborcza.pl Szczecin [Paula Skalnicka-Kirpsza]: Pisząc "krytyka" na Pan na myśli określenia "horrendalna głupota" czy "hobbysta lobbysta"? A może "zapyziały pismak"? Pan wybaczy, ale nie będę odnosić się do opinii tego rodzaju, wyrażanych w dodatku przez anonimowych twórców. Nie mam też zamiaru odpowiadać na kolejne Pańskie wpisy, bo jest to pozbawione sensu (co już kiedyś ustaliliśmy) - Pan nie chce dyskutować, tylko w sposób możliwie dosadny, poruszając się na granicy dobrego wychowania, ogłosić światu swoje przekonania. I biada temu, kto się z Panem nie zgodzi. Miłego wieczoru.
Lubię to! · Wczoraj o 22:04

Jerzy Bielec do Wyborcza.pl Szczecin, Paula Skalnicka-Kirpsza - trzeba sporego zadufania lub błędnie rozumianej zawodowej solidarności, żeby ignorować DZIESIĄTKI WYPOWIEDZI CZYTELNIKÓW pod artykułami red. Andrzeja Kraśnickiego, w których wytykają mu nieobiektywizm, błędy merytoryczne, jednostronne przedstawianie rzeczywistości, świadome (sądząc po polemikach pod tekstami) pomijanie faktów.

Pani Redaktor - skala konfliktu między czytelnikami a red. Kraśnickim obciąża PANIĄ REDAKTOR NACZELNĄ, która najwyraźniej zupełnie sobie nie radzi z problem.

Problemem nie jest to, że dziesiątki osób wyrażają dobitnie niechęć do jednostronnej twórczości dziennikarza. Problemem jest to, że w tych komentarzach te osoby DZIESIĄTKI RAZY powtarzały MERYTORYCZNE argumenty, które redakcja GW zwyczajnie ignoruje od miesięcy.

Pani nie tylko ignoruje FAKTY, BŁĘDY, NIEOBIEKTYWIZM, LANSOWANIE WĄSKIEGO GRONA TOWARZYSKIEGO za pomocą gazety lokalnej. Pani ignoruje również niegrzeczne odzywki swojego pracownika do krytykujących go czytelników.

Dziwnym trafem jedynie Andrzej Kraśnicki jr. dosłużył się na forum gazety wyborczej ogromnej rzeszy czytelników, którym nie podoba się jego niezwykle płodna twórczość.

Pani Redaktor - jestem w stanie merytorycznie wykazać dziesiątki błędów, artykułów jednostronnych, świadomych przemilczeń. Tu nie chodzi o POGLĄDY, wystarczy prosta analiza językowa, to abecadło analizy tekstów publicystycznych by to udowodnić ponad wszelką wątpliwość. Wystarczy tylko sprawdzić, ile stowarzyszeń występuje w tekstach red. Kraśnickiego. Z zamkniętymi oczyma mogę powiedzieć, że o dwóch napisał więcej niż o wszystkich innych w Szczecinie razem wziętych. Mogę zgadnąć, że nie zdarzyło mu się mieć innego niż one zdania!

O to chodzi, że jeden dziennikarz i kilku cytowanych jego kolegów pisze o własnych wizjach i kompletnie ignoruje dziesiątki merytorycznych głosów czytelników, miesiącami. Niczym tuba.

Wbrew temu co Pani pisze - WCALE NIE MA BYĆ PO MOJEMU - nie komentuje negatywnie nawet ćwierci tekstów w waszej GW. Wbrew Pani słowom szanuje fascynację red. Kraśnickiego tyle, że absolutnie nie podoba mi się, gdy ta fascynacja oznacza brak obiektywizmu, jednostronność, nachalność, lansowanie, deprecjonowanie czy świadome pomijanie odmiennych poglądów.

Toż to dziecinada nie dziennikarstwo! Jednak po tej wypowiedzi widać, że to świadoma i celowa postawa Pani i jej redakcyjnego kolegi.

PS. Ciekawe, czy zdaje sobie Pani sprawę z ilości ewidentnych, nie podlegających dyskusji błędów jakie poszły w gazecie? A które wypunktowali "ci źli, anonimowi, szyderczy, nieistotni" czytelnicy?
Lubię to! · 21 godz. · Edytowany

Jerzy Bielec do Paula Skalnicka-Kirpsza, Wyborcza.pl Szczecin - rozumiem, że nie ma Pani nic przeciwko temu, żeby Pani stanowisko w sprawie czytelników i konfliktu między czytelnikami-dziennikarzem-przełożoną upublicznić i używać na forum GW jako oficjalnej odpowiedzi redakcji na, zakładam, kolejne zarzuty czytelników w stosunku do kolejnych analogicznych artykułów?

Bardzo się cieszę. Czytelnicy z pewnością się ucieszą z faktu, że ani ich uprzejme i merytoryczne ani zjadliwe ze względu na wielomiesięczną ignorancję wypowiedzi nic nie znaczą. To bardzo medialne i profesjonalne. Gratuluję.
Lubię to! · 21 godz.

Wyborcza.pl Szczecin [Paula Skalnicka-Kirpsza] Teraz przypominam sobie dokładnie, dlaczego kiedyś postanowiłam z Panem nie dyskutować (i dlatego też jest to moja ostatnia tutaj wypowiedź). Ja piszę pięć zdań, po czym Pan dokonuje szerokiej i wielopoziomowej ich interpretacji (żeby nie użyć bardziej dosadnego określenia); przedstawia Pan kolejne zarzuty bez pokrycia, a im więcej tych zarzutów, tym bardziej jest Pan oburzony na to co napisałam - a przede wszystkim na to, czego nie napisałam. No ale przecież ma Pan swoją opinię na mój temat, na temat "Wyborczej" i Andrzeja Kraśnickiego w szczególności. I uwielbia ją Pan prezentować - bez względu na to, czy piszemy o ulicach, wyborach czy o nowym sklepie.
Niczego nie ignoruję i nikogo nie uważam za "nieistotnego". Nie mam jednak zamiaru dyskutować z ludźmi, którzy w komentarzach (określenie trochę zbyt nobilitujące tę pisaninę) dają się ponosić emocjom, obrzucają wszystkich dookoła obelgami i życzą przeciwnikom rychłej śmierci (dosłownie). Powtórzę - nie wiem, kto to pisze; nie wiem nawet czy są to "dziesiątki osób" czy może jeden niespełniony frustrat.
Lubię to! · 12 godz.

Jerzy Bielec do Wyborcza.pl Szczecin, Paula Skalnicka-Kirpsza - szanowna Pani, mojego zdania na swój temat Pani nie zna, bo nigdy nie oceniałem Pani a co najwyżej jej jednostronną rolę w sprawie;
co do Pana red. Kraśnickiego pozostaje niezmiennie zdumiony, choć powinienem być obrażony tym, w jaki sposób narusza wszelkie normy i standardy
- co do gazety, to ubolewam nad jej redukcją, ale nigdy nie używam stereotypów w stosunku do całości redakcji a jeśli komentuje (również pozytywnie) to tylko konkretne artykuły.

Jeśli chodzi o Pani problem i wyrażoną przez red. Kraśnickiego opinię, jakoby ok. 150 internautów dość systematycznie i negatywnie oceniających jego artykuły "drogowo-rowerowe" to było 12 "frustratów" piszących z kilku numerów IP, to wystarczy bardzo prosta analiza leksykalna, żeby wykluczyć ten fakt. Chyba, że chcąc zaprzeczyć oczywistym faktom woli Pani wierzyć, że komuś chce się spędzić ładne parę godzin pod wypadającymi jak z maszynki artykułami i dodatkowo zmieniać po kilka razy język, przykłady, polemizować między sobą, etc.

Wystarczy godzinna lektura komentarzy, by wiedzieć że to nie "niespełniony frustrat", bo nie tylko w sferze leksykalnej, ale też merytorycznej padają zadziwiająco różnorodne, bogate i wartościowe poglądy. Są opinie żywcem inżynieryjne (jak wtedy, gdy red. promował tramwaj na moście w fosie Zamku Książąt Pomorskich), ekonomiczne, historyczne, związane z doświadczeniami z podróży.

Tylko skrajna niechęć do poznania tych opinii lub niewiedza nt. analizy tekstu pozwala wierzyć, że są to opinię jednej osoby a nie rzeszy wkurzonych na ignorancję czytelników.

I jeszcze jedno, "epatowanie" życzeniami "obyś zmarł" jest znamienne, bo wynikają z faktu dziesiątek wcześniejszych IGNOROWANYCH przez Panią i red. Kraśnickiego merytorycznych uwag, które niczym groch od ściany... Ma pani oczywiście świadomość, że nie jest to groźba a ewidentnie figura retoryczna, wynikająca z niezwykłej monopłodności red. Kraśnickiego i odporności na jakąkolwiek wiedzę sprzeczną z jego hobby. W dodatku, gdyby śledziła Pani forum, to zwróciłaby uwagę, że ci "frustraci" sami zwrócili uwagę na niestosowność tej wypowiedzi i obecne życzenia to życzenia "stracenia pracy" tudzież inny czytelnik życzy założenia facebookowego profilu "nie płacę za GW przez teksty red. Kraśnickiego".

Szkoda, że nie odnosi się Pani do tego, jak jej dziennikarz przekręcał imiona czytelnikom, jak deprecjonuje czy zwyczajnie obraża pod tekstami, etc.

Rozumiem, że przechodzi Pani do porządku dziennego nie tylko nad błędami, co również nad wypowiedziami obrażającymi czytelników (część usunęli moderatorzy po widocznie licznych zgłoszeniach do moderacji).

Podwójne standardy: "źli frustraci" i "dobry dziennikarz, którego nie wiadomo za co się anonimowo czepiają"?

SZCZERZE MÓWIĄC PO TYM, JAK PANI TRAKTUJE osoby takie jak ja - z dużym dystansem do siebie, ale raczej zasługujące na elementarny szacunek, to NIE DZIWIĘ SIĘ, ŻE NA FORUM GW tak mało osób chce pisać pod nazwiskiem obawiając się tego, jak może zostać potraktowane przez dziennikarza i jego przełożoną.
Lubię to! · 8 godz.


wtorek, 28 kwietnia 2015

Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Szczecinie. WikiLeaks?

Pojęcie "WikiLeaks" w wolnym tłumaczeniu, nieco przekornie, oznaczałoby "bazę informacji z przecieków". Jeśli mowa o przeciekach ze szczecińskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji to nie trudno o pewną dwuznaczność ;-)

Sprawa jest jednak całkiem poważna. Otóż kilka miesięcy temu, w ramach projektu Monitoring Spółek Komunalnych, około 20 osób z całej Polski rozpoczęło prześwietlanie wybranych przez siebie spółek należących do jednostek samorządu terytorialnego (JST). Wykorzystując przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej, każdy obywatel ma prawo otrzymać podstawowe informacje od każdego podmiotu w Polsce, który gospodaruje publicznymi pieniędzmi.

Jedna ze szczecinianek postanowiła prześwietlić działalność spółki komunalnej, jaką jest wspomniany ZWiK (właścicielem tej spółki z o.o. jest gmina Szczecin). Wykorzystując przysługujące jej prawo zaczęła zadawać dyrekcji różne pytania - z różnym efektem. Czy dobrze wybrała? Otóż ZWiK jest odpowiedzialny m.in. za bardzo drogą szczecińską wodę, ale też za spłatę znacznego długu zaciągniętego na program poprawy jakości wody. Przez spółkę przechodzą ogromne środki finansowe - na bieżące utrzymanie, na remonty, etc. Radni de facto mają znikomą, porównywalną do zwykłych obywateli, możliwość weryfikacji kosztów i działalności spółki. Odpowiadają za nią bowiem... politycy, co widać po strukturze Rady Nadzorczej.

Zapraszam zatem do lektury bloga szczecinianki znajdującego się pod adresem: Inkubator Kultury Otwartości. Może dzięki jej systematyczności i samozaparciu w wykorzystywaniu narzędzi, jakie oferuje cywilizowana demokracja uda się ustalić czy nie płacimy za dużo za wodę w Szczecinie? Czy gdzieś nie przeciekają... pieniądze. I tego wszystkiego, czego nie ma na stronie internetowej ZWiK, nie wspominając o nadzwyczaj skąpej informacji, jaką zawiera biuletyn informacji publicznej spółki.

Warto dodać, że polityka jawności i transparentności jest jedną z obietnic obecnego prezydenta miasta. Obietnicą, do której zresztą obligują go przepisy, podobnie jak pracowników spółek, których właścicielami jest wspólnota mieszkańców danej gminy.

AKTUALIZACJA: Beniamin Chochulski odwołany za "podróże" na koszt podatników? (Gazeta Wyborcza).


Podyskutuj lub skomentuj - chatroom


Try Relay: the free SMS and picture text app for iPhone.