Wszystkim Czytelnikom niniejszego bloga życzę zdrowia i spełnienia marzeń w nadchodzącym Nowym Roku!
Autor
Jednocześnie zachęcam do wyrażania swojego zdania poprzez klikanie pod poszczególnymi postami (bo właśnie taka nowość została zaimplementowana). No i do komentowania wpisów :-D
Jest to 28 wpis na blogu od chwili jego założenia (Pierwszy post przepadł).
Pracuj mądrze a nie ciężko... ...komentuj i cytuj do woli.
Na blogu www.jerzybielec.blogspot.com stosowane są pliki cookies w celach statystycznych. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa komputerze. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących przechowywania i uzyskiwania dostępu do cookies przy pomocy ustawień przeglądarki.
[Zamknij]
poniedziałek, 31 grudnia 2012
czwartek, 20 grudnia 2012
Pływające ogródki na prywatnych kamienicach
W Szczecinie, ZBiLK skarży się powszechnie na brak pieniędzy na renowacje kamienic, w których mieści się mieszkaniowy zasób gminny. Gmina m.in. nie dofinansowała ZBiLKu pieniędzmi na remont 500 pustostanów.
Ciekawostka: za to, na sypiących się elewacjach, montuje się nieczytelne tabliczki adresowe w konwencji "pływających ogródków" (Floating Garden).
O ile wiem, gmina nie zapytała się (przynajmniej niektórych) właścicieli kamienic, czy wolno jej zdemontować ich własne, prywatne tablice adresowe a w zamian za to powiesić nowe w wątpliwej estycznie i funkcjonalnie konwencji.
Taka sytuacja rodzi kilka wątpliwości:
Podsumowując: bezsensownie wydane pieniądze na wymianę tabliczek często w doskonałym stanie wyłącznie po to, aby zamanifestować wątpliwej funkcjonalności estetyzację zaniedbanych budynków. Ale remont 6 podwórek po 100 000 zł i przywrócenie godnych warunków życia około 200 rodzinom jest najwyraźniej mniej pokazowym osiągnięciem, niż nieczytelna tabliczka na odrapanej ścianie obok zasikanej bramy (miejska toaleta ma być odpłatna).
AKTUALIZACJA: Wspólnota nie chce tablicy Majdaniec, bo uważa, że dawała zły przykład. Zaangażowana w tę sprawę inicjatorka projektu: www.kamieniceszczecina.pl uważa taki pogląd za zacietrzewienie. Gdy kilka tygodni temu próbowałem podyskutować na forum społecznościowym: www.facebook.com/KamieniceSzczecina nt. tego, czy ważniejsze są tabliczki na obsypujących się elewacjach czy to, żeby zwiedzający nie wdepnął w psią kupę lub nie złamał nogi na krzywym chodniku - podziękowano mi banem za wypowiedzi, ponieważ nie pasowały one do wizjonerskiego samozadowolenia osób stojących za skądinąd sympatycznym projektem i rozbudowywaną skarbnicą zdjęć zapuszczonych lub ratowanych szczecińskich kamienic. Dotąd nie wiem, czy jest to prywatna inicjatywa, czy coś co współfinansujemy z podatków. Nie wiem też, czy na tych tablicach w wersji "pływających ogródków" Szczecin zarabia, czy tym razem udostępnia bezpłatnie?
Cieszy mnie i smuci jednocześnie, że Wspólnota wie, że mury są jej i nie bardzo chce współpracować przy akcji reklamowo-propagandowej, bo jest świadoma kuriozalności sytuacji: przypomniano sobie o ich kamienicy wtedy, gdy ich elewacja była komuś do czegoś potrzebna. Nie dając przy tym kompletnie nic w zamian, co więcej, nawet nie informując, czy np. środki z funduszu Jeremie mogą być dostępne właścicielom kamienic i być tanią alternatywą kredytu hipotecznego. Jeśli ktoś wie, czy Jeremie pójdzie na parkingi NiOL, czy na kamienice - proszę o informację, bo mi się nie udało do niej dotrzeć.
O ile wiem, gmina nie zapytała się (przynajmniej niektórych) właścicieli kamienic, czy wolno jej zdemontować ich własne, prywatne tablice adresowe a w zamian za to powiesić nowe w wątpliwej estycznie i funkcjonalnie konwencji.
Taka sytuacja rodzi kilka wątpliwości:
- Dlaczego gmina jednym daje za pieniądze podatników nowe tabliczki a innym nie daje? Gdy była dyskusja o programie rewitalizacji kamienic okazało się, że gmina Szczecin nie może finansować remontów elewacji kamienic, bo to byłaby dotacja dla prywatnych właścicieli. A tabliczki rozdawać może?
- Jakim prawem ktokolwiek demontuje prywatną własność i co z nią robi? Jakim prawem ktoś wierci prywatną ścianę wspólnoty, zakłada inną tabliczkę i co się dzieje ze starą, często całkiem dobrą tabliczką?
- Znaki reklamowe "pływających ogródków" gmina ma udostępniać odpłatnie. Urząd Miejski twierdzi, że musi pobierać od tego potwornego knota reklamowego opłaty: "Mamy jednak opinie prawne, w świetle których nie możemy udzielić licencji nieodpłatnej". Czy zatem obdarowane wspólnoty zostaną zmuszone do płacenia, czy będzie to odstępstwo od reguły?
- A może, zgodnie z prawem, wspólnoty winny obciążyć miasto za reklamowanie się na swojej ścianie marką "pływających ogródków"? Skoro jej upowszechnianie jest wymierne, to może należy za reklamownie marki na ścianie pobierać opłatę?
- A może za przechowywanie niezamówionej rzeczy pobierać opłatę? Myślę, że można byłoby jeszcze rozważyć opłatę za wiercenie prywatnych ścian przez najętą przez miasto firmę...
- Kto będzie ponosił koszty wymiany tabliczek, ich konserwacji? Kto poniesie koszty ewentualnego złego montażu i wypadku tym spowodowanego?
Podsumowując: bezsensownie wydane pieniądze na wymianę tabliczek często w doskonałym stanie wyłącznie po to, aby zamanifestować wątpliwej funkcjonalności estetyzację zaniedbanych budynków. Ale remont 6 podwórek po 100 000 zł i przywrócenie godnych warunków życia około 200 rodzinom jest najwyraźniej mniej pokazowym osiągnięciem, niż nieczytelna tabliczka na odrapanej ścianie obok zasikanej bramy (miejska toaleta ma być odpłatna).
Zdjęcie "z sieci", autor nieznany. |
AKTUALIZACJA: Wspólnota nie chce tablicy Majdaniec, bo uważa, że dawała zły przykład. Zaangażowana w tę sprawę inicjatorka projektu: www.kamieniceszczecina.pl uważa taki pogląd za zacietrzewienie. Gdy kilka tygodni temu próbowałem podyskutować na forum społecznościowym: www.facebook.com/KamieniceSzczecina nt. tego, czy ważniejsze są tabliczki na obsypujących się elewacjach czy to, żeby zwiedzający nie wdepnął w psią kupę lub nie złamał nogi na krzywym chodniku - podziękowano mi banem za wypowiedzi, ponieważ nie pasowały one do wizjonerskiego samozadowolenia osób stojących za skądinąd sympatycznym projektem i rozbudowywaną skarbnicą zdjęć zapuszczonych lub ratowanych szczecińskich kamienic. Dotąd nie wiem, czy jest to prywatna inicjatywa, czy coś co współfinansujemy z podatków. Nie wiem też, czy na tych tablicach w wersji "pływających ogródków" Szczecin zarabia, czy tym razem udostępnia bezpłatnie?
Cieszy mnie i smuci jednocześnie, że Wspólnota wie, że mury są jej i nie bardzo chce współpracować przy akcji reklamowo-propagandowej, bo jest świadoma kuriozalności sytuacji: przypomniano sobie o ich kamienicy wtedy, gdy ich elewacja była komuś do czegoś potrzebna. Nie dając przy tym kompletnie nic w zamian, co więcej, nawet nie informując, czy np. środki z funduszu Jeremie mogą być dostępne właścicielom kamienic i być tanią alternatywą kredytu hipotecznego. Jeśli ktoś wie, czy Jeremie pójdzie na parkingi NiOL, czy na kamienice - proszę o informację, bo mi się nie udało do niej dotrzeć.
wtorek, 18 grudnia 2012
Szczecin 2012 kontra Warszawa 1937: standardy odśnieżania
Natrafiłem na zdjęcia Narodowego Archiwum Cyfrowego umieszczone na stronie Gazety Wyborczej a przedstawiające odśnieżanie ulic Warszawy w 1937 roku. Zabawnie było rzucić okiem, jak kiedyś radzono sobie ze śniegiem.
Początkowo wydawało mi się, że różnica tkwi wyłącznie w używanych ówcześnie samochodach, ale im bliżej przyglądałem się, tym bardziej dziwiłem, że choć asfalt i chodniki są niemal w całości czarne, to nadal trwa zbieranie resztek śniegu z ulic. I porównałem tę sytuację do tego, co widać na szczecińskich ulicach. Gdy tylko opady śniegu nieco odpuściły a chodniki i ulice stały się przejezdne zainteresowanie pozostałym na ulicach śniegiem radykalnie spadło.
Pamiętać należy, że 1937 rok to początek końca kryzysu gospodarczego, bezrobocie w Polsce było bardzo wysokie, na porządku dziennym były prace interwencyjne i stąd może aż taki poziom zadbania ulic - siła robocza była tania. Więc albo zamiłowanie do porządku obecnie jest niższe, albo siła robocza droższa... a może jest jeszcze inne wytłumaczenie? Może ówczesny etos nie pozwalał na to, by na głównych ulicach zalegały sterty śniegu.
Ciekawostkę stanowi wrzucanie śniegu do kanałów ściekowych, którymi był on odprowadzany bezpośrednio z ulic. Nie trzeba było angażować za kilkaset tysięcy złotych ciężarówek do wywozu śniegu poza miasto: Kary za odśnieżanie (MMSzczecin).
Warto mieć na uwadze, że zima w Szczecinie dopiero się zaczęła... Przykre jest to, że miejsca parkingowe pod przedszkolami nadal są zasypane śniegiem i nikomu z ZDiTM to nie przeszkadza. "Służby opanowały" pozycję bałwana z lewej strony obrazka. Strach pomyśleć, jakie okrągłe zdania opowiadałyby służby, gdyby śnieg popadał jeszcze 3 dni.
Jestem też bardzo ciekaw, jak będą wyglądać trawniki w sąsiedztwie ścieżek rowerowych oczyszczanych i posypywanych solą przez quady: Ścieżki rowerowe (i trawa obok nich) obdarzona solą z quadów. Z zafascynowaniem obserwowałem, jak środkiem Złotego Szlaku sunęły quady rozsypując (także na ścieżkę) sól. Dla przypomnienia - sól niszczy mosty i drzewa.
W Szczecinie robiąc jedno niszczy się drugie. Projektując jedno nie uwzględnia się drugiego. Ciekawe ile spośród krawężników montowanych na jezdniach przetraw atak pługopiaskarek i na wiosnę wyłoni się w całości spod brudu? Np. na ul. Chopena? Podatnicy zapłacą za kolejną naprawę separatorów, wymianę trawników, nowe nasadzenia...
Początkowo wydawało mi się, że różnica tkwi wyłącznie w używanych ówcześnie samochodach, ale im bliżej przyglądałem się, tym bardziej dziwiłem, że choć asfalt i chodniki są niemal w całości czarne, to nadal trwa zbieranie resztek śniegu z ulic. I porównałem tę sytuację do tego, co widać na szczecińskich ulicach. Gdy tylko opady śniegu nieco odpuściły a chodniki i ulice stały się przejezdne zainteresowanie pozostałym na ulicach śniegiem radykalnie spadło.
Pamiętać należy, że 1937 rok to początek końca kryzysu gospodarczego, bezrobocie w Polsce było bardzo wysokie, na porządku dziennym były prace interwencyjne i stąd może aż taki poziom zadbania ulic - siła robocza była tania. Więc albo zamiłowanie do porządku obecnie jest niższe, albo siła robocza droższa... a może jest jeszcze inne wytłumaczenie? Może ówczesny etos nie pozwalał na to, by na głównych ulicach zalegały sterty śniegu.
Ciekawostkę stanowi wrzucanie śniegu do kanałów ściekowych, którymi był on odprowadzany bezpośrednio z ulic. Nie trzeba było angażować za kilkaset tysięcy złotych ciężarówek do wywozu śniegu poza miasto: Kary za odśnieżanie (MMSzczecin).
Warto mieć na uwadze, że zima w Szczecinie dopiero się zaczęła... Przykre jest to, że miejsca parkingowe pod przedszkolami nadal są zasypane śniegiem i nikomu z ZDiTM to nie przeszkadza. "Służby opanowały" pozycję bałwana z lewej strony obrazka. Strach pomyśleć, jakie okrągłe zdania opowiadałyby służby, gdyby śnieg popadał jeszcze 3 dni.
Jestem też bardzo ciekaw, jak będą wyglądać trawniki w sąsiedztwie ścieżek rowerowych oczyszczanych i posypywanych solą przez quady: Ścieżki rowerowe (i trawa obok nich) obdarzona solą z quadów. Z zafascynowaniem obserwowałem, jak środkiem Złotego Szlaku sunęły quady rozsypując (także na ścieżkę) sól. Dla przypomnienia - sól niszczy mosty i drzewa.
W Szczecinie robiąc jedno niszczy się drugie. Projektując jedno nie uwzględnia się drugiego. Ciekawe ile spośród krawężników montowanych na jezdniach przetraw atak pługopiaskarek i na wiosnę wyłoni się w całości spod brudu? Np. na ul. Chopena? Podatnicy zapłacą za kolejną naprawę separatorów, wymianę trawników, nowe nasadzenia...
czwartek, 13 grudnia 2012
Słowem, dźwiękiem i obrazem... cz. 3: Pieśni zbuntowanych
wtorek, 11 grudnia 2012
Brawa dla protestujący w Szczecinie rolników!
Rolnicy będą dzisiaj odśnieżać drogi, jak informuje Głos Szczeciński: Rolnicy kontynuują protest, ale dzisiaj zamiast blokowania centrum Szczecina, będą odśnieżać drogi przy szpitalach.
- Będziemy pomagać odśnieżać Szczecin przy szpitalach na Unii Lubelskiej, Pomorzanach i Zdrojach - poinformował Jan Kozak, wiceprzewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego Rolników Województwa Zachodniopomorskiego. - Jutro wyjeżdżamy na ulice miasta.
Brawo! Brawo! Brawo Panowie! Swoim działaniem pokazujecie klasę, której brak klasie politycznej. Pokazujecie, że słoma z butów wystaje, ale nie polskiemu rolnikowi. Brawo!
Warto przy tym przypomnieć o co chodzi rolnikom, którzy już kilka miesięcy temu podpisali z urzędnikami porozumienie i którzy mają poczucie, że to porozumienie realizuje ideę "papier wszystko przyjmie" a teraz wyścieła czyjąś szufladę. Rolnicy chcą transparentności w sprzedaży gruntu przez ANR OT w Szczecinie i podnoszą, że część gruntów jest sprzedawana na przetargach podstawionym słupom lub też wyprowadzana w ręce spółek, w której współwłasność jest w rzeczywistości fikcją. Sugerują, że osoby, których nigdy nie stać byłoby na przebicie oferty rolnika stają się właścicielami gruntu i zaraz odstępują ten grunt komuś innemu, albo rozwiązuje się spółki i grunt przechodzi w "obce ręce". Powoduje to nieuczciwą konkurencję w przetargach a instytucje państwowe powołane do badania takich spraw oraz urzędnicy, którzy mogliby, ale dziwnym trafem nie mają żadnych wątpliwości nie starają się dociekać do kogo faktycznie trafia ziemia.
Rolnicy chcą zatem uczciwych i przejrzystych zasad. Zostali raz "wysłani na Berdyczów", teraz protestują i robią to bardzo inteligentnie. Pokazują klasę, której z całą pewnością brakuje drugiej stronie konfliktu. Najbardziej przykry jest bezwład organów dochodzeniowych: Policji, ABW, CBA, prokuratury - te instytucje mają swoich rzeczników, którzy powinni chociaż poinformować, czy toczą się czy nie sprawy. Czy wpływają zgłoszenia... ile takich spraw jest.
AKTUALIZACJA: Na facebooku można znaleźć stronę protestu: Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Zachodniopomorskiego. Rolnicy są znacznie bardziej medialni niż ANR, której na facebooku nie ma ;-) Śledzą doniesienia internetowe i błyskawicznie reagują. Wygląda to nieco tak, jakby urzędnicy nadal byli w XX wieku a rolnicy już w UE i w XXI wieku :-D
- Będziemy pomagać odśnieżać Szczecin przy szpitalach na Unii Lubelskiej, Pomorzanach i Zdrojach - poinformował Jan Kozak, wiceprzewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego Rolników Województwa Zachodniopomorskiego. - Jutro wyjeżdżamy na ulice miasta.
Brawo! Brawo! Brawo Panowie! Swoim działaniem pokazujecie klasę, której brak klasie politycznej. Pokazujecie, że słoma z butów wystaje, ale nie polskiemu rolnikowi. Brawo!
Warto przy tym przypomnieć o co chodzi rolnikom, którzy już kilka miesięcy temu podpisali z urzędnikami porozumienie i którzy mają poczucie, że to porozumienie realizuje ideę "papier wszystko przyjmie" a teraz wyścieła czyjąś szufladę. Rolnicy chcą transparentności w sprzedaży gruntu przez ANR OT w Szczecinie i podnoszą, że część gruntów jest sprzedawana na przetargach podstawionym słupom lub też wyprowadzana w ręce spółek, w której współwłasność jest w rzeczywistości fikcją. Sugerują, że osoby, których nigdy nie stać byłoby na przebicie oferty rolnika stają się właścicielami gruntu i zaraz odstępują ten grunt komuś innemu, albo rozwiązuje się spółki i grunt przechodzi w "obce ręce". Powoduje to nieuczciwą konkurencję w przetargach a instytucje państwowe powołane do badania takich spraw oraz urzędnicy, którzy mogliby, ale dziwnym trafem nie mają żadnych wątpliwości nie starają się dociekać do kogo faktycznie trafia ziemia.
Rolnicy chcą zatem uczciwych i przejrzystych zasad. Zostali raz "wysłani na Berdyczów", teraz protestują i robią to bardzo inteligentnie. Pokazują klasę, której z całą pewnością brakuje drugiej stronie konfliktu. Najbardziej przykry jest bezwład organów dochodzeniowych: Policji, ABW, CBA, prokuratury - te instytucje mają swoich rzeczników, którzy powinni chociaż poinformować, czy toczą się czy nie sprawy. Czy wpływają zgłoszenia... ile takich spraw jest.
AKTUALIZACJA: Na facebooku można znaleźć stronę protestu: Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Zachodniopomorskiego. Rolnicy są znacznie bardziej medialni niż ANR, której na facebooku nie ma ;-) Śledzą doniesienia internetowe i błyskawicznie reagują. Wygląda to nieco tak, jakby urzędnicy nadal byli w XX wieku a rolnicy już w UE i w XXI wieku :-D
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Łoś i Kot. Szczeciński komiks
Niezwykłych bohaterów powołanych do życia w szczecińskiej rzeczywistości można poznać na stronach Gazety Wyborczej, można też poznać kupując zeszyty z ich przygodami.
Na razie przygody trącą nutką nostalgii i zapewne trafią głównie do pokolenia, które pamięta z dzieciństwa schyłek PRL-u, czyli do osób w wieku 30+. Kreska komiksów to niewątpliwie kreska znana tysiącom uczniów zabijających w ten sam sposób czas na co nudniejszych lekcjach. Szkicowanie tuż obok "gry w statki" i całego zestawu innych gier na papierze w kratkę było sposobem na zajęcie umysłu opornego na przekazywaną wiedzę.
Nie jestem pewien, czy komiks zainteresuje młode pokolenie, chyba, że szczeciński Papcio Chmiel pisząc i kreśląc kolejne tomy postara się też o iPady, smartfony i twittery ;-) Na razie można zajrzeć na facebooka: http://www.facebook.com/LosIKot albo obejrzeć zdjęcia z udostępnienia Łosia i Kota Światu: http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/51,34959,13018255.html?i=0.
Jest to z pewnością bardziej komiks dla dorosłych dzieci niż dzieci-dzieci. Zestawienie "szkolnej" kreski kreślonej w tej prostej konwencji, ale niewątpliwie wykorzystanej i poprowadzonej doskonale z krótkimi komentarzami odautorskimi oraz niebanalnymi sytuacjami życiowymi czy problemami społecznymi tworzy specyficzny smaczek i stawia pewne wymagania intelektualne i interpretacyjne czytelnikom.
Kontekst pozostaje czytelny i oczywisty dla pokolenia X. I choć trochę śmieszą mnie tego typu podziały na X i Y czy może "pokolenie 1000 euro/1000 zł", to trudno powiedzieć, żeby nie było w nich ziarnka prawdy.
Czy znacie może jakieś szczecińskie komiksy? Albo o Szczecinie?
AKTUALIZACJA - jeśli ktoś chce kupić Kota z Łosiem:
Na razie przygody trącą nutką nostalgii i zapewne trafią głównie do pokolenia, które pamięta z dzieciństwa schyłek PRL-u, czyli do osób w wieku 30+. Kreska komiksów to niewątpliwie kreska znana tysiącom uczniów zabijających w ten sam sposób czas na co nudniejszych lekcjach. Szkicowanie tuż obok "gry w statki" i całego zestawu innych gier na papierze w kratkę było sposobem na zajęcie umysłu opornego na przekazywaną wiedzę.
Nie jestem pewien, czy komiks zainteresuje młode pokolenie, chyba, że szczeciński Papcio Chmiel pisząc i kreśląc kolejne tomy postara się też o iPady, smartfony i twittery ;-) Na razie można zajrzeć na facebooka: http://www.facebook.com/LosIKot albo obejrzeć zdjęcia z udostępnienia Łosia i Kota Światu: http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/51,34959,13018255.html?i=0.
Jest to z pewnością bardziej komiks dla dorosłych dzieci niż dzieci-dzieci. Zestawienie "szkolnej" kreski kreślonej w tej prostej konwencji, ale niewątpliwie wykorzystanej i poprowadzonej doskonale z krótkimi komentarzami odautorskimi oraz niebanalnymi sytuacjami życiowymi czy problemami społecznymi tworzy specyficzny smaczek i stawia pewne wymagania intelektualne i interpretacyjne czytelnikom.
Kontekst pozostaje czytelny i oczywisty dla pokolenia X. I choć trochę śmieszą mnie tego typu podziały na X i Y czy może "pokolenie 1000 euro/1000 zł", to trudno powiedzieć, żeby nie było w nich ziarnka prawdy.
Czy znacie może jakieś szczecińskie komiksy? Albo o Szczecinie?
AKTUALIZACJA - jeśli ktoś chce kupić Kota z Łosiem:
- bezpośrednio: Księgarnia ATUT w Szczecinie (Róg Małkowskiego i Bogusława). Tomiki w cenie 15 zł,
- wysyłkowo: www.sklep.gildia.pl/szukaj/seria/los-i-kot - ceny z promocją,
- w "sklepiku": www.losikot.pl - tu dostępne także łosiokotowe gadżety.
czwartek, 6 grudnia 2012
Szczecińskie długi... szczecińskie spółeczki...
Niedawno pisałem o długach Szczecina, donosiła o nich... Gazeta Trójmiejska (zobacz tutaj). Szczecińskie pozostałości po Gazecie Wyborczej zainteresowały się tą niezbyt przyjemną informacją dopiero po interpelacji radnego miejskiego Arkadiusza Marchewki (PO) i zacytowały odpowiedź skarbnika miejskiego informując o ponad 707 mln długu spółek miejskich.
Nie jest to informacja ani zadziwiająca ani zbyt świeża. Ciekawe w tej wiadomości jest co innego, tj. liczba i charakter spółek i spółeczek miejskich do który wyprowadzono zadania realizowane w normalnych warunkach przez urzędników miejskich.
Spółki te mają tę specyfikę, że ich statut proponuje prezydent miasta a następnie radni z większymi lub subtelnymi zmianami zatwierdzają. Od tej chwili dyrektor takiej spółki jest odpowiedzialny w zasadzie wyłącznie przed prezydentem a w ramach działalności statutowej (najczęściej bardzo ogólnikowo ujętej) może niemal dowolnie kreować politykę kadrową, zatrudniać i podejmować decyzje. Zabawa w "spółki miejskie" jest o tyle przednia, że w razie czego "mama-miasto" spłaci ich długi, zaś odpowiedzialność dyrektora najczęściej jest odwrotnie proporcjonalna do liczby radnych lub ich rodzin znajdujących w takich spółkach zatrudnienie. Ma to prostą nazwę: nepotyzm. Nie trzeba nawet pozorów konkursów, jakie w kuriozalnej formie od czasu do czasu zdarza się (a czasem nie zdarza) przeprowadzić na stanowiska w Urzędzie Miejskim kierowanym przez Piotra Krzystka.
Ideą spółek powinno być lepsze działanie w obszarze, w którym tradycyjnie rozumiana praca urzędnicza mogłaby być niewystarczająca. W moim odczuciu lista spółek to lista o połowę za długa - większość tych tworów to twory pasożytnicze a faktyczny sens ich istnienia oględnie mówiąc jest wątpliwy.
Nie jest to informacja ani zadziwiająca ani zbyt świeża. Ciekawe w tej wiadomości jest co innego, tj. liczba i charakter spółek i spółeczek miejskich do który wyprowadzono zadania realizowane w normalnych warunkach przez urzędników miejskich.
Spółki te mają tę specyfikę, że ich statut proponuje prezydent miasta a następnie radni z większymi lub subtelnymi zmianami zatwierdzają. Od tej chwili dyrektor takiej spółki jest odpowiedzialny w zasadzie wyłącznie przed prezydentem a w ramach działalności statutowej (najczęściej bardzo ogólnikowo ujętej) może niemal dowolnie kreować politykę kadrową, zatrudniać i podejmować decyzje. Zabawa w "spółki miejskie" jest o tyle przednia, że w razie czego "mama-miasto" spłaci ich długi, zaś odpowiedzialność dyrektora najczęściej jest odwrotnie proporcjonalna do liczby radnych lub ich rodzin znajdujących w takich spółkach zatrudnienie. Ma to prostą nazwę: nepotyzm. Nie trzeba nawet pozorów konkursów, jakie w kuriozalnej formie od czasu do czasu zdarza się (a czasem nie zdarza) przeprowadzić na stanowiska w Urzędzie Miejskim kierowanym przez Piotra Krzystka.
Ideą spółek powinno być lepsze działanie w obszarze, w którym tradycyjnie rozumiana praca urzędnicza mogłaby być niewystarczająca. W moim odczuciu lista spółek to lista o połowę za długa - większość tych tworów to twory pasożytnicze a faktyczny sens ich istnienia oględnie mówiąc jest wątpliwy.
Poniżej lista i długi szczecińskich spółek miejskich (GW w Szczecinie), podchodziłbym przy tym ostrożnie do danych podawanych przez skarbnika, bo niejednokrotnie odkrywano, że niektóre ze spółek są znacznie bardziej zadłużone, niż twierdzono wcześniej (np. ZBiLK potrafił znaleźć trupa w szafie):
- Tramwaje Szczecińskie Spółka z o.o. - spółka odnawia tabor, ale prowadzone przebudowy i remonty torowisk mają dość chaotyczny i przypadkowy charakter. Np. wyremontowanie pętli na Arkońskiej było efektem nieprzewidywalnego jej zatonięcia w podmokłym terenie po roku nieużywania z powodu wyłączenia torowiska.
- Szczeciński Fundusz Pożyczkowy Sp. z o.o. - podobno ma jakieś związki z funduszem Jessica/Jeremie, ale ich strona internetowa to raczej źródło dezinformacji. Zadziwia, że firma operująca funduszami, w tym miejskimi korzysta z maili prywatnej firmy O2.pl, co może świadczyć, że lubi ją reklamować. Ciepłą posadę ma tam Marek Duklanowski - radny, który cenzuruje facebooka, bo nie potrafi polemizować na poziomie.
- Nieruchomości i Opłaty Lokalne Spółka z o.o. - spółka, która ostatnio wsławiła się sprzedażą za mniej więcej 2/3 ceny rynkowej metra kwadratowego kamienicy przy podobno najdroższej ulicy w Szczecinie - kamienicy byłego konsulatu norweskiego przy Niepodległości. Bunt ponad 1500 internautów wywołał też jej projekt-nieprojekt kompletnie idiotycznego betonowego parkingu mającego konkurować z Zamkiem Książąt Pomorskich. Rzecznik firmy działający na facebooku wstydzi się podpisywać nazwiskiem, zaś jego szefostwo tłumaczy, że skoro urzędniczo wyznaczono strefę, to w danym miejscu pojawiła się potrzeba parkingu. Nie potrafią fachowcy zrozumieć, że wystarczy kolejna decyzja administracyjna i parking przestanie być potrzebny... Parking autostwa intelektualistów z NiOL nie będzie miał wjazdu z Trasy Zamkowej.
- Towarzystwo Budownictwa Społecznego Prawobrzeże Sp. z o.o.;
- Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina Sp. z o.o. - działa tak fenomenalnie, że trudno znaleźć jakąkolwiek wiadomość o jego sukcesach. Z drugiej strony, o pozostałych spółkach pisze się głównie źle, więc może to sukces?
- Żegluga Szczecińska Spółka z o.o. - firma, która w zasadzie bawi się w administrowanie nabrzeżem. Zapewne w prywatnych rękach przynosiłoby ono kokosy, bo są to najbardziej reprezentacyjne nabrzeża w mieście. Może ktoś z was wie, co stało się z przystanią, jaką kiedyś za kilkaset tysięcy stworzono na Wałach Chrobrego przy Kapitanacie?
- Zakład Wodociągów i Kanalizacji Spółka z o.o. - przedsiębiorstwo, które zakończyło największy program modernizacji sieci wodno-kanalizacyjnej i budowę wodociągu z pieniędzy ISPA a teraz, co roku podnosi opłaty twierdząc, że musi uzbierać na spłatę ok. 350 mln długów. Zaczęło zbierać pieniądze w zeszłym roku tak skutecznie, że musiało zapłacić podatek do budżetu centralnego, bo "zarobiło" za dużo pieniędzy wyciągając je bezpośrednio z kieszeni mieszkańców. Istnienie dochodowego zakładu komunalnego świadczy o kompletnym niezrozumieniu celu istnienia takiej instytucji. Każdy jej dochód to pieniądze zabrane wspólnocie mieszkańców.
- Szczecińskie Centrum Renowacyjne Sp. z o.o. - to firma, w której pracuje lub już nie pracuje, najbardziej znany rzecznik prasowy w Szczecinie. Niestety firma ta składa się głównie z deklaracji. Jedyne co osiągnęła to tajemną umowę o sprzedaży części kamienic oraz jeden kwartał miejski w stanie -1, tj. w stanie totalnego rozkładu. Zdolności organizacyjne przekracza opanowanie jednego deptaku, który oddano w pieczę SCR. Można by powiedzieć, że to przechowalnia fantazji o lepszym Śródmieściu. Ostatnio zajęła się koncepcją zniszcznia istniejącej infrastruktury edukacyjnej (podstawówka Króla Maciusia) mając wizję o piękny podwórku wewnątrz kwartału. Za kilka lat wyjdzie to samo, co po tych kilku latach widać na Deptaku Bogusława.
- Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Spółka z o.o. - instytucja, która za kilkaset milionów (głównie na kredyt) ma zamiar zacząć w przyszłości zarządzać "spalarnią śmieci". Dzięki dość wątpliwej koncepcji podziału kraju na "okręgi" i obdarowania tychże po jednej sztuce spalarniami będziemy mieć na Gdańskiej-Energetyków pewnie około 150 ciężarówek ze śmieciami na dobę. Będą wozić do spalarni "urobek". Będą się mijać z biomasą dowożoną w tej samej ilości do elektrociepłowni.
Przez ostatnie 10 lat ani Urzędowi Miejskiemu ani żadnej jego agendzie nie udało się zrealizować nawet częściowo deklarowanego poziomu sortowania śmieci. Jeśli wytłumaczeniem miałyby być przepisy, to uprzejmie donoszę, że nie były tak złe, by tego nie osiągnąć przy minimum determinacji. Teraz będzie kolejne kilkaset milionów długu, spalarnia w środku miasta i rozwiązany problem kar za brak sortowania, jakie nałożyłaby UE. - Szczecińskie Przedsiębiorstwo Autobusowe "Klonowica" - nie korzystam, ale często podziwiam pocięte albo oklejone szyby.
- Szczeciński Park Naukowo-Technologiczny Spółka z o.o. - dalece wątpliwy sposób przerobienia szkoły na Niemierzyńskiej w zespół biur dla biurokratów, który ma służyć rzekomo rozwojowi technologii lub nauki. Raczej nie jest to nic poza tańszymi, a zatem zakłócającymi konkurencję na rynku, biurami (6 miesięcy dozwolonej pomocy publicznej). Czy nie lepiej byłoby, gdyby te środki zainwestowano w badania na uczelniach szczecińskich? Ale wtedy nie byłoby kontroli nad etatami...
- Szczecińskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego Sp. z o.o.;
- Międzynarodowe Targi Szczecińskie Spółka z o.o. - być może sukcesem jest zorganizowanie w Szczecinie jakichkolwiek targów, ale twierdzenie, że choćby z nazwy mają charakter międzynarodowy jest mocno na wyrost. Może lepiej byłoby przeznaczyć te hale na jakiś pchli targ?
Ciekawe, czy w spółkach pracuje więcej osób niż w Urzędzie Miejskim? Jak sądzicie?
I czy zarabiają lepiej niż urzędnicy? Stawiam, że tak jest.
czwartek, 29 listopada 2012
ZDiTM - Zadziwiająca Decyzjami i Trywializowaniem Myślenia
Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego w Szczecinie jest
na forach internetowych
bardzo często określany przez Szczecinian niewybrednymi epitetami. Trzeba z ręką na sercu przyznać, że niejedne gorzkie słowo skierowane pod adresem ZDiTM łączy się z całkiem poważnymi argumentami internautów sugerującymi, że ta instytucja wymaga poważnych zmian.
Szkoda, kolejny raz pieniądze wyrzucone "w beton"... podobnie, jak w przypadku kilka razy naprawianej Żołnierskiej, z której po każdej "naprawie" ginie trochę kostki granitowej, za to kwartał później pojawiają się te same dziury. Ciekawe, ile jeszcze razy ZDiTM będzie tę ulicę remontował wbrew technologii?
W Szczecinie są ulice, które od wielu lat nie mogą się doczekać chodnika, nawierzchni, nawet prostego remontu. Jednocześnie instytucja ta podejmuje rozliczne, bardzo wątpliwe działania "inwestycyjne", przykładowo:
- Remontuje chodnik na ul. Witkiewicza układając go z jednolitej płytki chodnikowej, choć bez problemu można byłoby, na szerokim chodniku, wyodrębnić - na przyszłość - ścieżkę rowerową stosując dwa kolory nawierzchni.
- Remontując chodnik na ul. Słowackiego wymienia dobrą nawierzchnię asfaltową, po niemal nie używanej stronie jezdni na chodnik betonowy.
- Montuje na jezdniach separatory, które bywają zmiecione przez pierwszy pług śnieżny, bo są pod śniegiem kompletnie niewidoczne.
- Ustawia betonowe półkule na chodnikach tam, gdzie rodzice odwożą dzieci do przedszkoli i szkół a gdzie trudno inaczej, bezpiecznie zaparkować (np. przed siedzibą Arcybiskupa Dzięgi na Piotra Skargi).
Szkoda, kolejny raz pieniądze wyrzucone "w beton"... podobnie, jak w przypadku kilka razy naprawianej Żołnierskiej, z której po każdej "naprawie" ginie trochę kostki granitowej, za to kwartał później pojawiają się te same dziury. Ciekawe, ile jeszcze razy ZDiTM będzie tę ulicę remontował wbrew technologii?
niedziela, 25 listopada 2012
Szczecin znów na pierwszym miejscu! Jesteśmy najdrożej obsługiwanymi mieszkańcami...
Pisałem niedawno, że Szczecin jest zadłużonym miastem a w niedalekiej przyszłości będzie jeszcze bardziej poważnie zadłużony. O skali długów traktuje ostatni akapit wpisu, skądinąd traktującego o istotnej i wartościowej dla Szczecina inwestycji.
Teraz prasa przynosi dziennikarskie zestawienie, zgodnie z którym Szczecin jest na pierwszym miejscu w rankingu najwyższych kosztów usług komunalnych (ciepło, woda, ścieki, bilet miesięczny): Najdroższe polskie miasta. Poniżej cytat z tegoż rankingu:
Miejsce 1. Szczecin
Wysokość rachunku: 309.69 zł
Cena wody: 3.61 zł/m3
Cena ścieków: 5.47 zł/m3
Bilet miesięczny: 100 zł
Ciepło: średnio 57.79 zł/GJ
Najdroższym polskim miastem okazał się Szczecin. Ogólny rachunek za usługi komunalne w Szczecnie wynosi 309.69 zł. Największy wpływ na jego wysokość ma cena ciepła, równa 57.79 zł/GJ oraz cena biletu miesięcznego – 100 zł i cena ścieków: 5.47 zł za metr sześcienny. Stosunkowo tania, w porównaniu do innych miast, jest w Szczecinie woda. Mieszkańcy płacą za nią 3.61 zł za metr sześcienny. Jeśli dodać do tego jeszcze koszty wywozu śmieci, zakupu żywności, opłacenia prądu i gazu, a także mieszkania (czynsz, ewentualnie wynajem czy spłata kredytu za zakup mieszkania), wychodzi spora suma, którą każdego miesiąca trzeba przeznaczać na utrzymanie się w mieście.
pozostałe miasta:
2. Poznań
3. Katowice
4. Gdańsk
5. Zielona Góra
6. Bydgoszcz
7. Wrocław
8.Opole
9. Toruń
10.Kraków
11. Łódź
12. Warszawa
Dla równowagi może warto podać też dwie grafiki-memy (przykro mi, nie znam autorów arcydzieł propagandy):
dla równowagi konkurencyjny mem propagandowy...
AKTUALIZACJA: Propagandy ciąg dalszy. Swoją drogą - lepiej w formie obrazkowej niż słownej, bo ta najwyraźniej w obecnych czasach znacznie gorzej dociera do odbiorcy:
Teraz prasa przynosi dziennikarskie zestawienie, zgodnie z którym Szczecin jest na pierwszym miejscu w rankingu najwyższych kosztów usług komunalnych (ciepło, woda, ścieki, bilet miesięczny): Najdroższe polskie miasta. Poniżej cytat z tegoż rankingu:
Miejsce 1. Szczecin
Wysokość rachunku: 309.69 zł
Cena wody: 3.61 zł/m3
Cena ścieków: 5.47 zł/m3
Bilet miesięczny: 100 zł
Ciepło: średnio 57.79 zł/GJ
Najdroższym polskim miastem okazał się Szczecin. Ogólny rachunek za usługi komunalne w Szczecnie wynosi 309.69 zł. Największy wpływ na jego wysokość ma cena ciepła, równa 57.79 zł/GJ oraz cena biletu miesięcznego – 100 zł i cena ścieków: 5.47 zł za metr sześcienny. Stosunkowo tania, w porównaniu do innych miast, jest w Szczecinie woda. Mieszkańcy płacą za nią 3.61 zł za metr sześcienny. Jeśli dodać do tego jeszcze koszty wywozu śmieci, zakupu żywności, opłacenia prądu i gazu, a także mieszkania (czynsz, ewentualnie wynajem czy spłata kredytu za zakup mieszkania), wychodzi spora suma, którą każdego miesiąca trzeba przeznaczać na utrzymanie się w mieście.
pozostałe miasta:
2. Poznań
3. Katowice
4. Gdańsk
5. Zielona Góra
6. Bydgoszcz
7. Wrocław
8.Opole
9. Toruń
10.Kraków
11. Łódź
12. Warszawa
13. Lublin
Być może, jako ekonomista zajmujący się gospodarką regionalną i polityką społeczną powinienem przeanalizować zestawienie pod kątem zastosowanej metodyki, diabeł bowiem często tkwi w szczegółach, ale szczerze mówiąc, nawet jeśli rankingi te wykonano z jakimiś błędami, to sam fakt, że Szczecin jest aż tak "dobrze" oceniany jest przerażającym problemem. Choćby, jeśli się zestawi poziom bezrobocia we wszystkich tych miastach...
Dla równowagi może warto podać też dwie grafiki-memy (przykro mi, nie znam autorów arcydzieł propagandy):
dla równowagi konkurencyjny mem propagandowy...
AKTUALIZACJA: Propagandy ciąg dalszy. Swoją drogą - lepiej w formie obrazkowej niż słownej, bo ta najwyraźniej w obecnych czasach znacznie gorzej dociera do odbiorcy:
A wskaźnik inflacji wygląda tak: Miesięczne wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w latach 1989-2012. Produkt na jednego mieszkańca regionu, dla 2009 wynosił: Gross domestic product (GDP) at current market prices by NUTS 2 regions 8100 euro a dla woj. zachodniopomorskiego 7100 euro.
Dla porównania: w Londynie 75900 euro (dane dla 2009 roku).
Dla porównania: w Londynie 75900 euro (dane dla 2009 roku).
czwartek, 22 listopada 2012
środa, 14 listopada 2012
Drugą najważniejszą inwestycją dla Szczecina jest...
Pisałem już, że najważniejszą inwestycją dla Szczecina jest budowa tocząca się poza naszym województwem tj. budowa drogi S3.
Drugą co do ważności inwestycją, winna być budowa połączenia kolejowego z Berlinem. Niestety budowa ta się okropnie ślimaczy - i to od strony niemieckiej, ponieważ polska część jest znacznie bardziej zaawansowana (może dlatego, że jest krótsza?). Być może dla władz miasta nie jest to absolutny priorytet ze względu na finansowe zaangażowanie w port lotniczy w Goleniowie stojące w opozycji z nowym portem lotniczym w Berlinie?
Szybkie połączenie z Berlinem, to możliwość pracy dojazdowej dla Polaków, atrakcja wycieczkowa (może nawet dla obu stron), kontakt z miastem aspirującym do prawdziwej stolicy kultury. Wraz z przybliżeniem - zwiększenie wymiany gospodarczej.
Za trzecią, co do istotności inwestycję, uznałbym utrzymanie (pogłębienie i umocnie brzegów) toru wodnego do Szczecina (1 mld zł na Kanał Piastowski). Jednak w przeciwieństwie do pierwszej i drugiej - ta inwestycja w większości ma charakter odtworzeniowo-naprawczy. Poprzednie stanowią "nową jakość" w okresie nowożytnego przynależenia Szczecina do Polski.
AKTUALIZACJA: Niemcy chcą szybkiego połączenia kolejowego ze Szczecinem.
AKTUALIZACJA NR 2: Do Berlina za 8 lat... umowa między ministrami Polski i Niemiec została podpisana. Czas na projektowanie i realizację.
Drugą co do ważności inwestycją, winna być budowa połączenia kolejowego z Berlinem. Niestety budowa ta się okropnie ślimaczy - i to od strony niemieckiej, ponieważ polska część jest znacznie bardziej zaawansowana (może dlatego, że jest krótsza?). Być może dla władz miasta nie jest to absolutny priorytet ze względu na finansowe zaangażowanie w port lotniczy w Goleniowie stojące w opozycji z nowym portem lotniczym w Berlinie?
Szybkie połączenie z Berlinem, to możliwość pracy dojazdowej dla Polaków, atrakcja wycieczkowa (może nawet dla obu stron), kontakt z miastem aspirującym do prawdziwej stolicy kultury. Wraz z przybliżeniem - zwiększenie wymiany gospodarczej.
Za trzecią, co do istotności inwestycję, uznałbym utrzymanie (pogłębienie i umocnie brzegów) toru wodnego do Szczecina (1 mld zł na Kanał Piastowski). Jednak w przeciwieństwie do pierwszej i drugiej - ta inwestycja w większości ma charakter odtworzeniowo-naprawczy. Poprzednie stanowią "nową jakość" w okresie nowożytnego przynależenia Szczecina do Polski.
AKTUALIZACJA: Niemcy chcą szybkiego połączenia kolejowego ze Szczecinem.
AKTUALIZACJA NR 2: Do Berlina za 8 lat... umowa między ministrami Polski i Niemiec została podpisana. Czas na projektowanie i realizację.
niedziela, 11 listopada 2012
O ergonomii, której nie można zobaczyć na ulicach Szczecina (cz. 2)
Pisałem już o problemie ergonomii na szczecińskich ulicach - dowodziłem wtedy, że tablice z nazwami ulic stawiane w ramach koncepcji "Floating Garden" są drogie i zupełnie nieczytelne. Że są sprzeczne z funkcją informacyjną, że dla przykładu, w Wielkiej Brytani, ponad 60 lat temu znaki (dla autostrad) projektowano biorąc pod uwagę psychologię poznawczą i przetwarzanie informacji przez mózg i możliwości wzroku. W szczególności chodziło o to, by tablice przy drogach były łatwe do odczytania dla mijających je kierowców samochodów: Motorway (typeface).
Informacje "o korkach" wyświetlane są na olbrzymich tablicach m.in. na ul. Gdańskiej czy szosie Stargardzkiej. Problem z tymi wyświetlaczami jest taki, że mimo ich olbrzymich rozmiarów to, co na nich odwzorowało jest zupełnie nieczytelne. Trochę przeszkadza słońce w nich odbijające (mam nadzieję, że są regulowane pod względem natężenia i w nocy będą ciemniej świecić a w dzień jaśniej). Najbardziej przeszkadza to, co "artysta miał na myśli", tzn. w miarę wierne odwzorowanie przebiegu tras - co jest poważnym błędem w sztuce. W tego typu informacji nie chodzi o uzmysłowienie kierowcom, jak wygląda topografia okolicy. Chodzi o wskazanie "lewej bądź prawej". Tyle i aż tyle. Kierowca nie musi nawet wiedzieć ILE jest dróg prowadzących na lewobrzeże. Ma się dostać najprostszą i najmniej zakorkowaną. W przypadku wjazdu od ul. Struga wybór jest oszałamiający...
W Szczecinie wdrażany jest system zarządzania ruchem, niebanalny system, za który miasto zapłaci 24 mln a kolejne 30 mln otrzyma z Unii Europejskiej. Czy tak drogi i skomplikowany system jest potrzebny? Nie wiem, ale dziwnie w tym konkekście brzmią tłumaczenia ZDiTM, że miasta nie stać na wydatek 250 tys. zł na wydłużenie linii nr 80. Można wierzyć, że montaż elektroniki w autobusach spowoduje, że ktoś, kto się na tym zna, w końcu zacznie wyciągać wnioski i zmieniać układ komunikacji miejskiej, która obecnie jest "doskonale zakonserwowana" w rozkładach sięgających - z drobnymi korektami - głębokiego PRL-u.
W ramach tego systemu chciałem skrytykować dwa elementy, które mogłem sam zobaczyć:
- Tablice informacji "o korkach" ustawiane na wjeździe do Szczecina.
- Tablice "o spóźnieniach" ustawiane na przystankach autobusowych i tramwajowych.
Informacje "o korkach" wyświetlane są na olbrzymich tablicach m.in. na ul. Gdańskiej czy szosie Stargardzkiej. Problem z tymi wyświetlaczami jest taki, że mimo ich olbrzymich rozmiarów to, co na nich odwzorowało jest zupełnie nieczytelne. Trochę przeszkadza słońce w nich odbijające (mam nadzieję, że są regulowane pod względem natężenia i w nocy będą ciemniej świecić a w dzień jaśniej). Najbardziej przeszkadza to, co "artysta miał na myśli", tzn. w miarę wierne odwzorowanie przebiegu tras - co jest poważnym błędem w sztuce. W tego typu informacji nie chodzi o uzmysłowienie kierowcom, jak wygląda topografia okolicy. Chodzi o wskazanie "lewej bądź prawej". Tyle i aż tyle. Kierowca nie musi nawet wiedzieć ILE jest dróg prowadzących na lewobrzeże. Ma się dostać najprostszą i najmniej zakorkowaną. W przypadku wjazdu od ul. Struga wybór jest oszałamiający...
Generalną zasadą przy projektowaniu dróg jest przestrzeganie, aby kierowca nadmiernie się nie dekoncentrował. Musi także, jadąc z przewidzianą prędkością (na tej trasie 70-80 km/h), bez problemu odczytać znaki i bez zastanowienia móc się do nich zastosować. Oznacza to, że nieczytelny znak pogłębiać będzie dezorientację i dekoncentrować. Czytelny może ułatwić decyzję. W mojej opinii obecne tablice są najgorszej klasy dezinformacją, są nieczytelne.
Osobną kwestią jest bezpieczeństwo użytkowania. Otóż w Niemczech stawia się bariery energochłonne oddzielające od kierowcy drzewa co jeszcze lepiej widać tutaj: drzewa zabezpieczone przed uderzeniem w nie samochodu. W Szczecinie, stalowe wsporniki olbrzymich ekranów są wykonane z dwuceownika o przekroju przynajmniej 20 cm. Zderzenie z nimi samochodu osobowego będzie pociągać w najlepszym razie śmierć lub kalectwo kierowcy, faktycznie zaś katastrofę w ruchu drogowym, ponieważ uderzony słup może się przewrócić i upaść na 3 pasmową jezdnię, a w konstrukcję mogą uderzyć jadące tymi pasami 80 km/h samochody. Założenie barier energochłonnych wokół słupów bramownicy oraz ustawienie znaków ostrzegawczych wcześniej wydaje się absolutnie konieczne. Tym bardziej, że śledzący tablice kierowcy będą starali się jednocześnie dokonywać zmian pasów ruchu. Może więc, należałoby pod tablicami wprowadzić linie ciągłe?
O estetyce tych konstrukcji żal nawet wspominać, lepiej nie myśleć o kosztach ich utrzymania oraz niezawodność. Oględnie mówiąc są one ordynarne, brzydszych (i tańszych wsporników) chyba nie można było ustawić. W dobie smartfonów, nawigacji komputerowych aż prosi się, by taki informacje były dostępne on-line lub za pomocą nieco już przestarzałych SMS-ów...
Osobną kwestią jest bezpieczeństwo użytkowania. Otóż w Niemczech stawia się bariery energochłonne oddzielające od kierowcy drzewa co jeszcze lepiej widać tutaj: drzewa zabezpieczone przed uderzeniem w nie samochodu. W Szczecinie, stalowe wsporniki olbrzymich ekranów są wykonane z dwuceownika o przekroju przynajmniej 20 cm. Zderzenie z nimi samochodu osobowego będzie pociągać w najlepszym razie śmierć lub kalectwo kierowcy, faktycznie zaś katastrofę w ruchu drogowym, ponieważ uderzony słup może się przewrócić i upaść na 3 pasmową jezdnię, a w konstrukcję mogą uderzyć jadące tymi pasami 80 km/h samochody. Założenie barier energochłonnych wokół słupów bramownicy oraz ustawienie znaków ostrzegawczych wcześniej wydaje się absolutnie konieczne. Tym bardziej, że śledzący tablice kierowcy będą starali się jednocześnie dokonywać zmian pasów ruchu. Może więc, należałoby pod tablicami wprowadzić linie ciągłe?
O estetyce tych konstrukcji żal nawet wspominać, lepiej nie myśleć o kosztach ich utrzymania oraz niezawodność. Oględnie mówiąc są one ordynarne, brzydszych (i tańszych wsporników) chyba nie można było ustawić. W dobie smartfonów, nawigacji komputerowych aż prosi się, by taki informacje były dostępne on-line lub za pomocą nieco już przestarzałych SMS-ów...
Informacje "o spóźnieniach" również mają karkołomną konstrukcję: więcej powierzchni jest na nich poświęcone reklamowaniu głupiej koncepcji "Floating Garden" niż przekazywaniu informacji o odjazdach. Ma to jeszcze trwać... bo podobno ma się to poprawić. Temat ten był zgłaszany ZDiTM o czym można poczytać, jednak skutków czego nie można zobaczyć. Niestety, póki co (a obym znów nie był prorokiem, także później), tablice będą służyć poczuciu dobrze wydanych 24 mln złotych z kieszeni podatnika a jedynie dalekowidze będą mogli z nich, w miarę wygodnie, korzystać. Że połowa tablicy to reklama "sukcesu automarketingowego" a nie system informacji komunikacyjnej, na który dała pieniądze Unia Europejska, można zobaczyć na zdjęciu z Gazety Wyborczej.
AKTUALIZACJA: Czytelność informacji na tablicach można podziwiać: tutaj. System zarządzania ruchem na miarę XXI wieku: tutaj. Wątpliwości, czy tablice są czytelne: Pomoc czy gadżet?
AKTUALIZACJA: Czytelność informacji na tablicach można podziwiać: tutaj. System zarządzania ruchem na miarę XXI wieku: tutaj. Wątpliwości, czy tablice są czytelne: Pomoc czy gadżet?
Autor:
Jerzy Bielec
o
23:11:00
1 komentarz:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
1_ten temat na blogu,
ergonomia,
jasnowidztwo,
komunikacja miejska,
liternictwo,
nowoczesne technologie,
organizacja ruchu drogowego,
przykłady błędów,
ZDiTM
czwartek, 8 listopada 2012
Szczecin: niewykorzystane szanse i "przypadkowe" inwestycje
Właśnie GW opisała problem Solidarności z przekazaniem im budynku, w którym mieści się historyczna świetlica stoczni szczecińskiej: Czy podatnicy kupią sobie świetlicę i bramę?
Jest z tym mały problem - miasto rozpoczęło budowę kontrowersyjnego muzeum "Przełomów" ulokowanego pod placem, który z 5 lat wcześniej został zagospodarowany ponownie poprzez ustawienie na nim koszmarka tytułowanego "Aniołem Wolności". Był to rodzaj ukłonu dla środowisk (w szczególności do eksprezydenta Jurczyka) za to, że tuż po studiach Piotr Krzystek mógł zrobić w Szczecinie dyrektorsko-wiceprezydencką karierę.
Świetlica byłaby o niebo lepszym miejscem na muzeum, bo wiąże się z prawdziwą historią, bo pozwala poczuć klimat, bo można byłoby organizować odrobinę mniej sztampowe coroczne "składanie wiązanki", bo mogłaby się łączyć z jakąś wycieczką po porcie...
Utracić świetlice byłoby przejawem głupoty. Mamy niewiele historycznych osiągnięć w tym mieście. A podpisane tu postulaty - mimo, że przyćmione przez Gdańsk i traktowane równie drugoplanowo, jak budowa tunelu do Świnoujścia zastąpiona budową Trójmiejską - stanowią dziedzictwo szczególne. Szczególne w mieście, którego budynki potrafiły być najpierw siedzibą niemieckiego banku, potem Komitetu Wojewódzkiego PZPR i znów banku... polskiego.
Niestety błędne ówcześnie decyzje obecnie powodują, że władze mają poważny dylemat: czy podlizywać się części elektoratu czy jednak iść w zaparte tłumacząc się dziurą budżetową i zapychaniem jej poprzez zwalnianie pomocy przedszkolnych...
Osobiście sprzedałbym (pewnie nie można) bunkier pod "Elfem Wolności". Niech trafi na śmietnik historii razem z doskonałym, ale nie zrealizowanym pomnikiem, który kiedyś wygrał konkurs i został ze względu na wypaczony gust decydentów zignorowany.
W Szczecinie ma też powstać muzeum morskie z prawdziwego zdarzenia. Nie takie przyklejone kątem, jak teraz... do Muzeum Narodowego. Miałoby ono ogromne znaczenie, można byłoby przenieść do niego mnóstwo starszego sprzętu z Akademii Morskiej ;-) Może jeszcze dałoby się ocalić gnijące resztki kutrów... Najwyraźniej jednak ważniejsze od spójnej wizji: PORT - AKADEMIA - MUZEUM - JACHTY - DNI MORZA generującej pieniądze, budującej wizerunek miasta, dającej mimo zaniedbań nadal szansę na rozwój - ważniejsze pozostaje dopieszczenie elektoratu.
Jest projekt muzeum, nie ma na niego pieniędzy. Szkoda. Może gdyby nie niepotrzebny "Anioł Wolności" oraz "Muzeum Przełomów" te pieniądze dałoby się z budżetu wygospodarować?
Pozostaje jeszcze najbardziej kuriozalne rozwiązanie ;-)
W świetlicy stoczni zrobić muzeum morskie (sic!) a pod Aniołem muzeum stoczni.
AKTUALIZACJA: Muzeum w sali zapewne nie będzie, skoro Solidarność wytknęła prezydentowi Piotrowi Krzystkowi, że jego polityka dławi mieszkańców: "Solidarność: Nie chcemy Krzystka na rocznicy Grudnia 70! Krzystek: To przykre".
Jest z tym mały problem - miasto rozpoczęło budowę kontrowersyjnego muzeum "Przełomów" ulokowanego pod placem, który z 5 lat wcześniej został zagospodarowany ponownie poprzez ustawienie na nim koszmarka tytułowanego "Aniołem Wolności". Był to rodzaj ukłonu dla środowisk (w szczególności do eksprezydenta Jurczyka) za to, że tuż po studiach Piotr Krzystek mógł zrobić w Szczecinie dyrektorsko-wiceprezydencką karierę.
Świetlica byłaby o niebo lepszym miejscem na muzeum, bo wiąże się z prawdziwą historią, bo pozwala poczuć klimat, bo można byłoby organizować odrobinę mniej sztampowe coroczne "składanie wiązanki", bo mogłaby się łączyć z jakąś wycieczką po porcie...
Utracić świetlice byłoby przejawem głupoty. Mamy niewiele historycznych osiągnięć w tym mieście. A podpisane tu postulaty - mimo, że przyćmione przez Gdańsk i traktowane równie drugoplanowo, jak budowa tunelu do Świnoujścia zastąpiona budową Trójmiejską - stanowią dziedzictwo szczególne. Szczególne w mieście, którego budynki potrafiły być najpierw siedzibą niemieckiego banku, potem Komitetu Wojewódzkiego PZPR i znów banku... polskiego.
Niestety błędne ówcześnie decyzje obecnie powodują, że władze mają poważny dylemat: czy podlizywać się części elektoratu czy jednak iść w zaparte tłumacząc się dziurą budżetową i zapychaniem jej poprzez zwalnianie pomocy przedszkolnych...
Osobiście sprzedałbym (pewnie nie można) bunkier pod "Elfem Wolności". Niech trafi na śmietnik historii razem z doskonałym, ale nie zrealizowanym pomnikiem, który kiedyś wygrał konkurs i został ze względu na wypaczony gust decydentów zignorowany.
W Szczecinie ma też powstać muzeum morskie z prawdziwego zdarzenia. Nie takie przyklejone kątem, jak teraz... do Muzeum Narodowego. Miałoby ono ogromne znaczenie, można byłoby przenieść do niego mnóstwo starszego sprzętu z Akademii Morskiej ;-) Może jeszcze dałoby się ocalić gnijące resztki kutrów... Najwyraźniej jednak ważniejsze od spójnej wizji: PORT - AKADEMIA - MUZEUM - JACHTY - DNI MORZA generującej pieniądze, budującej wizerunek miasta, dającej mimo zaniedbań nadal szansę na rozwój - ważniejsze pozostaje dopieszczenie elektoratu.
Jest projekt muzeum, nie ma na niego pieniędzy. Szkoda. Może gdyby nie niepotrzebny "Anioł Wolności" oraz "Muzeum Przełomów" te pieniądze dałoby się z budżetu wygospodarować?
Pozostaje jeszcze najbardziej kuriozalne rozwiązanie ;-)
W świetlicy stoczni zrobić muzeum morskie (sic!) a pod Aniołem muzeum stoczni.
AKTUALIZACJA: Muzeum w sali zapewne nie będzie, skoro Solidarność wytknęła prezydentowi Piotrowi Krzystkowi, że jego polityka dławi mieszkańców: "Solidarność: Nie chcemy Krzystka na rocznicy Grudnia 70! Krzystek: To przykre".
poniedziałek, 5 listopada 2012
Al. Paździerzowa, czyli mieszkańcy odzyskali część z 8 mln złotych
Saga z al. Kwiatów vel al. Skrzynek vel al. Paździerzowej trwa.
A ja mam dylemat, czy komentowanie skali "nieroztropności" w wydatkowaniu 8 mln złotych na tę "inwestycję" miejską nie stanie się niedługo blogową "Modą na Sukces". Jako sponsor-podatnik ludzi udających profesjonalistów w zakresie projektowania, wykonywania oraz nadzoru inwestycyjnego mam poważny problem z nożem, który mi się otwiera w kieszeni, gdy czytam o tym, jak spełniają się przewidywania internautów, co do efektów ich zbędnej pracy.
Jak donosi Kurier Szczeciński, pomimo czujnego oka ochrony, której posterunkiem stała się warta kilka milionów szklarnia w al. Kwiatów - ukradziono metalowe osłony słynnych w świecie architektury "strumyczków". Resztę kratek zwinęli dzielni strażnicy miejscy (lawetą do odholowywania samochodów) a miejsca po kratach w alei zabezpieczyli płytami paździerzowymi (sic!). Zdjęcia i tekst z Kuriera Szczecińskiego: Dechy zamiast pokryw.
Ciekawe, czy praca strażników oraz zakup płyty paździerzowej zostały sfinansowane z budżetu Urzędu Miasta, czy jednak wykonawcy, który nie zabezpieczył przed kradzieżą kratek? Może nie musiał zabezpieczać, bo urzędnicy nie zapisali tego obowiązku w SIWZ?
Można na tę sprawę popatrzyć z innej strony: może to niektórzy z mieszkańców zaczęli przygotowywać się na podwyżki i do spłaty rat zaciągniętych na projekty realizowane przez Urząd Miejski? Jak przyjdzie komornik odebrać długi - zapłacą złomem. Ot, taki rodzaj zapobiegliwości w mieście, w którym największym inwestorem i pracodawcą jest Urząd Miejski. Największym dłużnikiem także. A wraz z nim mieszkańcy.
A przy okazji, strona kolejnego protestu wobec działań Urzędu Miejskiego:
Szczecinianie przeciwko podwyżkom
O innej próbie zmuszenia do pewnych działań, a może raczej nieszkodzenia, można poczytać tutaj:
Stowarzyszenie Rodzice dla Szczecina
A tutaj o próbie dialogu z Urzędem Miejskim:
Szczecinianie decydują (www.szczecinianiedecyduja.pl)
Cóż, nic tak nie stymuluje ruchu obywatelskiego, jak władza, którą widać, słychać, ale która nie potrafi sprawić, by wszystko działało nienaganie. Dobra władza to taka, której ani nie widać, ani nie słychać, za to wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. Władza najwyraźniej potrzebuje jednak rozgłosu: urzędowa dilbertoza.
A ja mam dylemat, czy komentowanie skali "nieroztropności" w wydatkowaniu 8 mln złotych na tę "inwestycję" miejską nie stanie się niedługo blogową "Modą na Sukces". Jako sponsor-podatnik ludzi udających profesjonalistów w zakresie projektowania, wykonywania oraz nadzoru inwestycyjnego mam poważny problem z nożem, który mi się otwiera w kieszeni, gdy czytam o tym, jak spełniają się przewidywania internautów, co do efektów ich zbędnej pracy.
Jak donosi Kurier Szczeciński, pomimo czujnego oka ochrony, której posterunkiem stała się warta kilka milionów szklarnia w al. Kwiatów - ukradziono metalowe osłony słynnych w świecie architektury "strumyczków". Resztę kratek zwinęli dzielni strażnicy miejscy (lawetą do odholowywania samochodów) a miejsca po kratach w alei zabezpieczyli płytami paździerzowymi (sic!). Zdjęcia i tekst z Kuriera Szczecińskiego: Dechy zamiast pokryw.
Ciekawe, czy praca strażników oraz zakup płyty paździerzowej zostały sfinansowane z budżetu Urzędu Miasta, czy jednak wykonawcy, który nie zabezpieczył przed kradzieżą kratek? Może nie musiał zabezpieczać, bo urzędnicy nie zapisali tego obowiązku w SIWZ?
Można na tę sprawę popatrzyć z innej strony: może to niektórzy z mieszkańców zaczęli przygotowywać się na podwyżki i do spłaty rat zaciągniętych na projekty realizowane przez Urząd Miejski? Jak przyjdzie komornik odebrać długi - zapłacą złomem. Ot, taki rodzaj zapobiegliwości w mieście, w którym największym inwestorem i pracodawcą jest Urząd Miejski. Największym dłużnikiem także. A wraz z nim mieszkańcy.
A przy okazji, strona kolejnego protestu wobec działań Urzędu Miejskiego:
Szczecinianie przeciwko podwyżkom
O innej próbie zmuszenia do pewnych działań, a może raczej nieszkodzenia, można poczytać tutaj:
Stowarzyszenie Rodzice dla Szczecina
A tutaj o próbie dialogu z Urzędem Miejskim:
Szczecinianie decydują (www.szczecinianiedecyduja.pl)
Cóż, nic tak nie stymuluje ruchu obywatelskiego, jak władza, którą widać, słychać, ale która nie potrafi sprawić, by wszystko działało nienaganie. Dobra władza to taka, której ani nie widać, ani nie słychać, za to wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. Władza najwyraźniej potrzebuje jednak rozgłosu: urzędowa dilbertoza.
Autor:
Jerzy Bielec
o
19:09:00
1 komentarz:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
aktywność społeczna,
Al. Kwiatowa,
Al. Paździerzowa,
Al. Skrzynek,
architektura,
jasnowidztwo,
plastikowe kwiaty,
przykłady błędów,
Szczecin,
urbanistyka
czwartek, 1 listopada 2012
Zagłosuj na szczecińskiego ORŁA!
Ja zagłosowałem, piękne zdjęcia choć stawka nierówna. Mój głos poszedł na zdjęcie, które raczej nie wygra, ale taka już moja dola. Nie, nie... ja nie startuje. To żadna prywata. Po prostu bardzo ciekawy pomysł na konkurs i kilka zdjęć, które pokazują piękno Szczecinia.
Zagłosować możesz tutaj: http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/0,34952,12650868.html.
Powiększone zdjęcia, można obejrzeć tutaj: Wybierz najładniejsze zdjęcie Pomnika Czynu Polaków.
Zagłosować możesz tutaj: http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/0,34952,12650868.html.
Powiększone zdjęcia, można obejrzeć tutaj: Wybierz najładniejsze zdjęcie Pomnika Czynu Polaków.
Sukcesy ZDiTM
Generalnie pozostaje krytyczny w stosunku do dokonań ZDiTM. Uważam, że przy środkach finansowych, które ta instytucja wydatkuje poziom strat społecznych ze względu na nieudolność planowania oraz błędy w projektach jest nie do przyjęcia, ale są też sukcesy:
1. Sukcesem ZDiTM a może firmy odpowiadającej za tramwaje w Szczecinie (kto jest w stanie wymienić wszystkie spółki i jednostki budżetowe potworzone w tym mieście?) jest wymiana betonowych płyt okrywowych na przejazdach ulicznych. Co prawda efekt nieco zniszczyły już koła samochodów, ale dobrze, że to pare lat temu kompleksowo wykonano.
2. Sukcesem ZDiTM jest montaż liczników czasu przy sygnalizatora świetlnych. Szkoda, że nie każde wymagające tego skrzyżowanie zostało obdarowane przez podatników takim licznikiem. Szkoda też, że nadal pojęcie "zielona fala" w XXI wieku pozostaje dla pracowników ZDiTM zagadką na miarę lotu na księżyc.
3. Sukcesem ZDiTM jest montaż specjalnych doświetleń nad przejściami dla pieszych - są to niewysokie lampy bezpośrednio stawiane przy pasach, z pomarańczowym światłem migającym dla zwrócenia uwagi kierowców. Niestety również tu nie obyło się bez pomyłek - ostatnie rondo oddane na styku osiedli Słoneczne i Bukowe również zostało w te lampy wyposażone. Problem z rondami polega na tym, że do skrzyżowania podjeżdza się po łuku... i w tym czasie lampa mająca na celu oświetlenie chodnika świeci prosto w oczy kierowcy będącego na rondzie.
4. Sukcesem ZDiTM, który niedawno podawałem jako przykład błędu w projektowaniu szczecińskich ulic było wyrzucenie kostki brukowej generującej przez blisko 10 lat hałas i niszącej zawieszenie na torowisku, na skrzyżowaniu Mickiewicza-Wawrzyniaka. Zastnawiam się, czy może decyzję o położeniu asfaltu przyśpieszyła budowa nowego budynku a deweloper wymógł cywilizowany standard, czy po 10 latach ZDiTM zrozumiał w końcu, że kostka brukowa w XXI wieku nie jest materiałem na ulice - sądząc po przebudowanej Arkońskiej i Niemierzyńskiej - nie zrozumiał.
1. Sukcesem ZDiTM a może firmy odpowiadającej za tramwaje w Szczecinie (kto jest w stanie wymienić wszystkie spółki i jednostki budżetowe potworzone w tym mieście?) jest wymiana betonowych płyt okrywowych na przejazdach ulicznych. Co prawda efekt nieco zniszczyły już koła samochodów, ale dobrze, że to pare lat temu kompleksowo wykonano.
2. Sukcesem ZDiTM jest montaż liczników czasu przy sygnalizatora świetlnych. Szkoda, że nie każde wymagające tego skrzyżowanie zostało obdarowane przez podatników takim licznikiem. Szkoda też, że nadal pojęcie "zielona fala" w XXI wieku pozostaje dla pracowników ZDiTM zagadką na miarę lotu na księżyc.
3. Sukcesem ZDiTM jest montaż specjalnych doświetleń nad przejściami dla pieszych - są to niewysokie lampy bezpośrednio stawiane przy pasach, z pomarańczowym światłem migającym dla zwrócenia uwagi kierowców. Niestety również tu nie obyło się bez pomyłek - ostatnie rondo oddane na styku osiedli Słoneczne i Bukowe również zostało w te lampy wyposażone. Problem z rondami polega na tym, że do skrzyżowania podjeżdza się po łuku... i w tym czasie lampa mająca na celu oświetlenie chodnika świeci prosto w oczy kierowcy będącego na rondzie.
4. Sukcesem ZDiTM, który niedawno podawałem jako przykład błędu w projektowaniu szczecińskich ulic było wyrzucenie kostki brukowej generującej przez blisko 10 lat hałas i niszącej zawieszenie na torowisku, na skrzyżowaniu Mickiewicza-Wawrzyniaka. Zastnawiam się, czy może decyzję o położeniu asfaltu przyśpieszyła budowa nowego budynku a deweloper wymógł cywilizowany standard, czy po 10 latach ZDiTM zrozumiał w końcu, że kostka brukowa w XXI wieku nie jest materiałem na ulice - sądząc po przebudowanej Arkońskiej i Niemierzyńskiej - nie zrozumiał.
wtorek, 30 października 2012
Słowem, dźwiękiem i obrazem...
Poniżej kilka filmików. Nie są ani moimi ulubionymi, ani wybitnymi. Ale są zabawne, lub niosą jakąś treść. Niektóre odzwierciedlają chwilowy stan mojego ducha. Może je znacie? Może się wam spodobają.
czwartek, 25 października 2012
ZBiLK ma pół tysiąca pustostanów
Czytam artykuł w Głosie Szczecińskim nt. liczby oczekujących w Szczecinie na przyznanie mieszkania komunalnego i dowiaduję się, że w Szczecinie jest około 500 pustostanów. Tyle pustych mieszkań oznacza, w przeliczeniu, że ponad 8 dziesięciopiętrowych wieżowców (punktowców) o średnio 6 mieszkaniach na pietrze pozostaje w Szczecinie puste. Albo jest to ze 3 razy tyle pustych kamienic.
Co miesiąc jednostka budżetowa ZBiLK samodzielnie płaci wspólnotom mieszkaniowym, w których najczęściej zlokalizowane są te mieszkania opłaty stałe i ryczałtowe, mógłby też pobierać na swoje konto czynsz. Co miesiąc każde niezasiedlone mieszkanie kosztuje pośrednio szczecińskiego podatnika przynajmniej 350 zł, czyli co miesiąc budżet jednostki budżetowej traci na fakcie niewynajmowania 175 tysięcy złotych.
Czytam też, że dotychczasowy system ciągłej klasyfikacji osób do mieszkań zastąpiono rozwiązaniem "akcyjnym", ponieważ oficjalnie część kolejkowiczów była już niezainteresowana, a faktycznie urzędnicy ZBiLK nie potrafili zaktualizować danych ok. 16 tysięcy oczekujących osób. Mieli za to 80 tysięcy na wysłanie informacji o podwyżkach czynszów, które to informacje zostały na ostatniej Radzie Miasta zmienione.
Zastanawiam mnie jedna kwestia: jak długo te mieszkania stoją puste? Ile miesięcy po 175 tys. zł dokłada do tego rozwiązania przeciętny podatnik? O ile niższe mogłby być podwyżki czynszu, jakie na kolanie wprowadzane są w Szczecinie, gdyby każde mieszkanie było tylko tak długo puste, jak to wymaga jego odświeżenie przed udostępnieniem nowemu lokatorowi?
Czy gospodarny właściciel może sobie pozwolić na utrzymywanie przez kilka miesięcy (akcja trwa już ponad miesiąc, pustostany także nie pojawiły się w liczbie 500 z dnia na dzień) i jeszcze będzie przez czas potrzebny na narady, odwołania, etc. utrzymywał ten majątek? Czy taką blokadę wykorzystania mieszkań uzasadnia nieumiejętność zwykłej weryfikacji dokumentów przez urzędników w systemie ciągłym? Czy w ZBiLK ktokolwiek studiował ekonomię i słyszał o systemie Just in time? albo o "inwentaryzacji w toku"?
Niedawno pisałem, że Szczecin zadłużony jest na blisko 800 mln, jego jednostki i spółki na podobną kwotę i planuje współfinansowanie spalarni kosztującej kolejne 800 mln złotych. ZBiLK jest zadłużony we wspólnotach, w których posiada lokale, wskazuje też, że dług jest wynikiem niepłacenia przez lokatorów i deklaruje "aktywną akcję eksmisyjną", czyli po prostu wysiedlanie niepłacących mieszkańców. Po co? Żeby uzbierać kolejne 500 lokali, które puste, niezasiedlone i opłacane przez ZBiLK czekać będą rok na lokatorów? Łatwiej ZBiLK-owi raz do roku zmuszać wszystkich chętnych mieszkańców do ponownego kompletowania wszystkich dokumentów, niż prosić tylko tych, którzy ze względu na pule mają na nie szanse o wykazanie prawa do ich dostania?
Może należałoby zastanowić się, kto postanowił zastąpić stary system i kto poniesie odpowiedzialność za kilka miesięcy utrzymywania pustostanów? I za to, że zamiast zorganizować efektywny system weryfikacji wniosków minimalizujący czas niewykorzystania zapasów i wysiłek kolejkowiczów - zorganizował sobie kilka miesięcy postoju, w którego czasie mieszkania czekają a urzędnicy przekładają dokumenty?
AKTUALIZACJA: ZBiLK twierdzi, że ma 493 lokale, których remont kosztować miałby 13 mln. Zakładając, że średnio mieszkania te mają po 45 metrów oznaczałoby to po 585 zł/m2 remontu. To bardzo dużo, bo w tej kwocie możliwy jest kapitalny remont: z wymianą elektryki, hydrauliki, gładzeniem ścian, położeniem tanich podłóg i wykafelkowaniem łazienek. Przy niskim standardzie oznaczałoby to nawet wymianę okien czy stolarki. Jednocześnie ZBiLK twierdzi, że płaci zaledwie po 35 tys. zł miesięcznie za utrzymanie tych mieszkań, co oznacza, że mieszkanie kosztuje go po 70 zł/miesiąc. Jestem niezmiernie ciekaw, jak to jest możliwe. Rozumiem, że ZBiLK nie wlicza utraconych korzyści w formie czynszu, jaki powinien pobierać. Ale sam fundusz remontowy i opłaty bieżące do wspólnot są chyba większe... no, może mniejsze, jeśli ZBiLK nie płaci funduszu i czeka na wyroki i dopiero wtedy uiszcza swoje długi. Zadziwiające są te różnice....
Co miesiąc jednostka budżetowa ZBiLK samodzielnie płaci wspólnotom mieszkaniowym, w których najczęściej zlokalizowane są te mieszkania opłaty stałe i ryczałtowe, mógłby też pobierać na swoje konto czynsz. Co miesiąc każde niezasiedlone mieszkanie kosztuje pośrednio szczecińskiego podatnika przynajmniej 350 zł, czyli co miesiąc budżet jednostki budżetowej traci na fakcie niewynajmowania 175 tysięcy złotych.
Czytam też, że dotychczasowy system ciągłej klasyfikacji osób do mieszkań zastąpiono rozwiązaniem "akcyjnym", ponieważ oficjalnie część kolejkowiczów była już niezainteresowana, a faktycznie urzędnicy ZBiLK nie potrafili zaktualizować danych ok. 16 tysięcy oczekujących osób. Mieli za to 80 tysięcy na wysłanie informacji o podwyżkach czynszów, które to informacje zostały na ostatniej Radzie Miasta zmienione.
Zastanawiam mnie jedna kwestia: jak długo te mieszkania stoją puste? Ile miesięcy po 175 tys. zł dokłada do tego rozwiązania przeciętny podatnik? O ile niższe mogłby być podwyżki czynszu, jakie na kolanie wprowadzane są w Szczecinie, gdyby każde mieszkanie było tylko tak długo puste, jak to wymaga jego odświeżenie przed udostępnieniem nowemu lokatorowi?
Czy gospodarny właściciel może sobie pozwolić na utrzymywanie przez kilka miesięcy (akcja trwa już ponad miesiąc, pustostany także nie pojawiły się w liczbie 500 z dnia na dzień) i jeszcze będzie przez czas potrzebny na narady, odwołania, etc. utrzymywał ten majątek? Czy taką blokadę wykorzystania mieszkań uzasadnia nieumiejętność zwykłej weryfikacji dokumentów przez urzędników w systemie ciągłym? Czy w ZBiLK ktokolwiek studiował ekonomię i słyszał o systemie Just in time? albo o "inwentaryzacji w toku"?
Niedawno pisałem, że Szczecin zadłużony jest na blisko 800 mln, jego jednostki i spółki na podobną kwotę i planuje współfinansowanie spalarni kosztującej kolejne 800 mln złotych. ZBiLK jest zadłużony we wspólnotach, w których posiada lokale, wskazuje też, że dług jest wynikiem niepłacenia przez lokatorów i deklaruje "aktywną akcję eksmisyjną", czyli po prostu wysiedlanie niepłacących mieszkańców. Po co? Żeby uzbierać kolejne 500 lokali, które puste, niezasiedlone i opłacane przez ZBiLK czekać będą rok na lokatorów? Łatwiej ZBiLK-owi raz do roku zmuszać wszystkich chętnych mieszkańców do ponownego kompletowania wszystkich dokumentów, niż prosić tylko tych, którzy ze względu na pule mają na nie szanse o wykazanie prawa do ich dostania?
Może należałoby zastanowić się, kto postanowił zastąpić stary system i kto poniesie odpowiedzialność za kilka miesięcy utrzymywania pustostanów? I za to, że zamiast zorganizować efektywny system weryfikacji wniosków minimalizujący czas niewykorzystania zapasów i wysiłek kolejkowiczów - zorganizował sobie kilka miesięcy postoju, w którego czasie mieszkania czekają a urzędnicy przekładają dokumenty?
AKTUALIZACJA: ZBiLK twierdzi, że ma 493 lokale, których remont kosztować miałby 13 mln. Zakładając, że średnio mieszkania te mają po 45 metrów oznaczałoby to po 585 zł/m2 remontu. To bardzo dużo, bo w tej kwocie możliwy jest kapitalny remont: z wymianą elektryki, hydrauliki, gładzeniem ścian, położeniem tanich podłóg i wykafelkowaniem łazienek. Przy niskim standardzie oznaczałoby to nawet wymianę okien czy stolarki. Jednocześnie ZBiLK twierdzi, że płaci zaledwie po 35 tys. zł miesięcznie za utrzymanie tych mieszkań, co oznacza, że mieszkanie kosztuje go po 70 zł/miesiąc. Jestem niezmiernie ciekaw, jak to jest możliwe. Rozumiem, że ZBiLK nie wlicza utraconych korzyści w formie czynszu, jaki powinien pobierać. Ale sam fundusz remontowy i opłaty bieżące do wspólnot są chyba większe... no, może mniejsze, jeśli ZBiLK nie płaci funduszu i czeka na wyroki i dopiero wtedy uiszcza swoje długi. Zadziwiające są te różnice....
wtorek, 23 października 2012
Kwiatkiem w beton (uwaga podtekst!)
Jeśli dysponujecie wolną godziną o północy, w środku tygodnia, to studenci Akademii Sztuki zapraszają z plastikowymi kwiatkami w Al. Skrzynek, pod spóźniony zegar słoneczny, obok wyłączonych strumyków z wodą i niedostępnej niepełnosprawnym szklarni... na nocne ozdabianie czegoś, co upiększyło miasto za 8 mln złotych.
Zastanawiam się, czy ta kwiatowa manifestacja ma legitymizować fakt oddania do użytku wątpliwej jakości inwestycji, czy może jest to raczej sarkazm studentów, którzy chcą pokazać jesienią czego po dwóch latach oczekują szczecinianie w miejsce sukcesu na miarę zdolności ludzi opiekujących się w Szczecinie pieniędzmi podatników?
Czy sadzenie plastikowych kwiatów, to też partyzantka ogrodnicza czy już sztuka i kultura ożywiająca deptak dany przez władzę, deptak im. Stanisława Barei ?
AKTUALIZACJA:
Efekty nocnej akcji można obejrzeć tutaj. Nie są co prawda tak spektakularne jak ofoliowana ciężarówka, która kilka dni temu sprawdzała wytrzymałość wybetonowania alei, ani tak skoczne jak podrygi zespołu tanecznego między dwoma pasami ruchu, pod zegarem - ale zabrakło tych 8 mln zł, które upłynniły się wraz z wodą ze strumyczków.
Zastanawiam się, czy ta kwiatowa manifestacja ma legitymizować fakt oddania do użytku wątpliwej jakości inwestycji, czy może jest to raczej sarkazm studentów, którzy chcą pokazać jesienią czego po dwóch latach oczekują szczecinianie w miejsce sukcesu na miarę zdolności ludzi opiekujących się w Szczecinie pieniędzmi podatników?
Czy sadzenie plastikowych kwiatów, to też partyzantka ogrodnicza czy już sztuka i kultura ożywiająca deptak dany przez władzę, deptak im. Stanisława Barei ?
AKTUALIZACJA:
Efekty nocnej akcji można obejrzeć tutaj. Nie są co prawda tak spektakularne jak ofoliowana ciężarówka, która kilka dni temu sprawdzała wytrzymałość wybetonowania alei, ani tak skoczne jak podrygi zespołu tanecznego między dwoma pasami ruchu, pod zegarem - ale zabrakło tych 8 mln zł, które upłynniły się wraz z wodą ze strumyczków.
Autor:
Jerzy Bielec
o
22:41:00
Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
aktywność społeczna,
Al. Kwiatowa,
Al. Skrzynek,
inicjatywa obywatelska,
ogrodnictwo partyzanckie,
plastikowe kwiaty,
sarkazm,
Szczecin,
urbanistyka,
zieleń miejska
niedziela, 21 października 2012
Najważniejszą inwestycją w Szczecinie jest...
Najważniejszą inwestycją w Szczecinie jest... dokończenie budowy drogi ekspersowej S3 w perspektywie do 2020 roku. Taką zapowiedź podał PAP a przekazał Głos Szczeciński. To bardzo dobra wiadomość!
Może wyda się to zabawne, najważniejsza dla regionu inwestycja powstaje obecnie poza granicami województwa. Osobiście mam ogromny szacunek dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego projektu oraz pilnowali przez te lata jego realizacji. Także niezmiernie cieszy mnie, że będzie kontunuowany, bowiem jest on OGROMNĄ szansą na rozwój Szczecina.
Uważam, że ta inwestycja jest ważniejsza dla Szczecina od wszystkich, jakie są obecnie prowadzone w mieście i które zostały zrealizowane przez ostatnie 10 lat. Dlaczego? Bo jako jedyna daje szansę, że miasto gospodarczo i finansowo może na niej zyskać a jednocześnie nie będzie ponosić kosztów jej utrzymania.
Doceniam kilka innych realizacji: trzykrotnie otwieraną oczyszczalnię ścieków, dzięki której nie będziemy płacić olbrzymich kar UE, czy wybudowane mosty. Tyle, że te inwestycje były niezbędnym odtworzeniem kompletnie zdegradowanej infrastruktury lub wypełnieniem wieloletnich zaniedbań inwestycyjnych. Były potrzebne, wręcz niezbędne w realiach prawno-gospodarczych, ich brak generowałby olbrzymie problemy, ale ich istnienie jest standardem. Budowa S3 może dać nam ogromne korzyści, nie będzie kosztować Szczecina jej utrzymanie, zmieni pozycję i standard miasta na następne 25 lat.
Ten tekst właśnie poddał mi pomysł, że możne należałoby się przyjrzeć projektom realizowanym w Szczecinie pod kątem społeczno-gospodarczym? Zastanowić się, które z nich będą jedynie kosztem, które stanowią niezbędne inwestycje naprawcze, a które mogą wygenerować dochód dla miasta i podnieść jego status? Nie wszystko, na co wydaje Szczecin pieniądze z kredytów przyniesie zwrot. A zadłużenie miasta wynosi obecnie blisko 800 mln złotych, drugie tyle zadłużone są spółki miejskie a w perspektywie jest jeszcze współfinansowanie kosztującej trzecie 800 mln spalarni śmieci. O długach Szczecina można poczytać w Trójmiejskiej Gazecie Wyborczej.
Może wyda się to zabawne, najważniejsza dla regionu inwestycja powstaje obecnie poza granicami województwa. Osobiście mam ogromny szacunek dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego projektu oraz pilnowali przez te lata jego realizacji. Także niezmiernie cieszy mnie, że będzie kontunuowany, bowiem jest on OGROMNĄ szansą na rozwój Szczecina.
Uważam, że ta inwestycja jest ważniejsza dla Szczecina od wszystkich, jakie są obecnie prowadzone w mieście i które zostały zrealizowane przez ostatnie 10 lat. Dlaczego? Bo jako jedyna daje szansę, że miasto gospodarczo i finansowo może na niej zyskać a jednocześnie nie będzie ponosić kosztów jej utrzymania.
Doceniam kilka innych realizacji: trzykrotnie otwieraną oczyszczalnię ścieków, dzięki której nie będziemy płacić olbrzymich kar UE, czy wybudowane mosty. Tyle, że te inwestycje były niezbędnym odtworzeniem kompletnie zdegradowanej infrastruktury lub wypełnieniem wieloletnich zaniedbań inwestycyjnych. Były potrzebne, wręcz niezbędne w realiach prawno-gospodarczych, ich brak generowałby olbrzymie problemy, ale ich istnienie jest standardem. Budowa S3 może dać nam ogromne korzyści, nie będzie kosztować Szczecina jej utrzymanie, zmieni pozycję i standard miasta na następne 25 lat.
Ten tekst właśnie poddał mi pomysł, że możne należałoby się przyjrzeć projektom realizowanym w Szczecinie pod kątem społeczno-gospodarczym? Zastanowić się, które z nich będą jedynie kosztem, które stanowią niezbędne inwestycje naprawcze, a które mogą wygenerować dochód dla miasta i podnieść jego status? Nie wszystko, na co wydaje Szczecin pieniądze z kredytów przyniesie zwrot. A zadłużenie miasta wynosi obecnie blisko 800 mln złotych, drugie tyle zadłużone są spółki miejskie a w perspektywie jest jeszcze współfinansowanie kosztującej trzecie 800 mln spalarni śmieci. O długach Szczecina można poczytać w Trójmiejskiej Gazecie Wyborczej.
czwartek, 18 października 2012
Buspasy w Szczecinie, czyli GW rzecznikiem prasowym ZDiTM
Niedawno, po cichu i bez większej pompy, zredukowano szczeciński dodatek Gazety Wyborczej do roli wkładki do gazety ogólnopolskiej. Wydawało się, że taki fakt podziała mobilizująco na zespół dziennikarski, jednak szczególnej poprawy trudno się doszukać a ostatni tekst: ZDiTM ujawnia listę nowych buspasow. I wylicza... opisany został w sposób szczególnie znamienny i świadczący o zadziwającym zrozumieniu roli dziennikarza: "oprac. akr na podstawie informacji ZDiTM".
Zastanawia, dlaczego tekstu nie opisano po prostu, jako tekst sponsorowany przez ZDiTM, albo nie zdecydowano się zwyczajnie i otwarcie przyznać, że szczeciński dodatek Gazety Wyborczej pełni obecnie zaszczytną funkcję gazetki propagandowej jednostki budżetowej pn. ZDiTM? Nie o dziennikarstwie jednak kwestia. Choć mam pewien sentyment do lat spędzonych na czytaniu GW na studiach...
Pomysły przedstawiane w artykule, jako wypływające z instytucji (zatem pozbawione autora) porażają, bo nie są głoszone jako spójna, logiczna i metodycznie potwierdzona koncepcja. Przerażają tym bardziej, że z tych samych przesłanek równie dobrze można wyciągnąć kompletnie odwrotne wnioski niż robi to dziennikarz GW wyręczając ZDiTM.
W tym miejscu o dwóch kwestiach:
1. Anonimowym poglądzie ZDiTM przytaczanym przez GW nt. zdolności pracowników tej firmy do zorganizowania buspasa na ul. Energetyków.
2. Zatrważającej liście proponowanych lokalizacji buspasów w Szczecinie.
Buspas na ul. Energetyków i na Moście Długim, był już tematem mojego bloga
Dziennikarz zacytował poglądy ZDiTM na ten temat: "Wymaga budowy sygnalizacji przed wjazdem na most skoordynowanej z sygnalizacją na skrzyżowaniu w taki sposób, by pojazdy wjeżdżające na most otrzymywały zielone światło na wjeździe, a sam most w czasie trwania światła czerwonego na wyjeździe pozostawał pusty. Pas lewy na wjeździe otrzymywałby zielone światło tylko w przypadku braku pojazdów nadjeżdżających BUS-PAS-em lub wydzielonym torowiskiem.
Wszelkie inne sposoby wpuszczenia ruchu indywidualnego na lewy pas mostu Długiego zmuszą pojazdy komunikacji zbiorowej do "wbijania się" w kolejkę pojazdów oraz zwiększą stratę czasu o długość kolejki na moście + oczekiwanie na zielone światło, tj. 1-3 min."
Mój komentarz do akapitu pierwszego: Przez lata samochody stały na Moście Długim oczekując na prawo zjazdu z niego w kierunku lewobrzeża, zatem nie ma żadnego powodu, aby także teraz nie wykorzystać "wąskiego gardła" jakim jest Most Długi w 100% poprzez umożliwienie oczekiwania na nim na zmianę świateł. Pogląd o tym, że most ma w trakcie światła czerwonego pozostawać pustym jest dla mnie kompletnie niezrozumiały i albo nastąpiło jakieś przekłamanie, albo muszę jednoznacznie stwierdzić, że autor wypowiedzi nie ma pojęcia o czym pisze. Takie rozwiązanie oznaczałoby, że przejazd przez skrzyżowanie wydłuża się o 100 metrów mostu, co jest naturalnie kompletnym ABSURDEM, bo oznacza ogromną ilość zmarnowanego czasu na przejazd. Jeśli jednak chodzi w wypowiedzi wyłącznie o wydłużenie przejazdu pasem na którym obecnie są szyny tramwajowe - to również takie rozwiązanie z punktu widzenia przepustowości dodatkowo ogranicza "wąskie gardło". Wpuszczanie na szyny samochodów wyłącznie, gdy są puste jest karkołomne organizacyjnie i po prostu nieekonomiczne. Jeden autobus na lewy pasie, zjeżdzający z Mostu Długiego ma oznaczać, że reszta samochodów ma czekać 80 metrów dalej bez prawa wjazdu na most, aż ten opuści torowisko? Jeśli to ma być pomysł ZDiTM, to lepiej nie mówić...
Mój komentarz do akapitu drugiego: Wbrew poglądom pracowników jednostki budżetowej, do żadnego "wbijania się" nie musi dochodzić. Rozwiązanie jest banalnie proste. Wystarczy postawić bramownicę z prostą sygnalizacją: prawy pas miałby ciągłe zielone światło. Pas środkowy służyłby transportowi prywatnemu. Miałby zielone światło, o ile nadjeżdzający tramwaj by go nie przełączył na światło czerwone albo kierowca autobusu nie włączył go nadjeżdzając pilotem. Oczywiście można też zastosować system, który jest teraz montowany i podobno potrafi rozpoznować tablice rejestracyjne, by sam blokował pas środkowy. Pas wewnętrzny służyłby do jazdy na wprost lub skrętu przed Mostem Długim (jak dotąd), ale wyłącznie tramwaje i autobusy mogłyby uruchomić zamontowaną nad nim sygnalizację włączającą im zielone światło wpuszczające na Most Długi a jednocześnie włączające światło czerwone dla samochodów prywatnych na pasie środkowym.
W ten sposób nie byłoby mowy o żadnej "zakładce". Opóźnienie autobusu czy trawmaju wynosiłoby przeciętnie tyle ile pokonanie Mostu Długiego. Ponieważ i tak samochody stoją na światłach przy zjeździe z mostu, to uwzględnianie tego jako straty czasu jest bezpodstawne.
Reasumując: ZDiTM organicznie przerasta zsynchronizowanie nawet dwóch sąsiadujących skrzyżowań, stąd zrozumiałe jest, że wolałby najbardziej prymitywne z rozwiązań, nie wymagające wysiłku organizacyjnego i projektowego. Ja również uważam, że im prostsze rozwiązanie, tym mniej zawodne, bezpieczne i tańsze. Jednakże pomysł, żeby z 4 pasów Mostu Długiego zabrać 2 pasy i całość ruchu z prawobrzeża na lewobrzeże skanalizować do 4 pasów (jeden na Moście Długim i trzy na Trasie Zamkowej). Jest NIEDORZECZNY. Należy zrobić wszystko, by "wąskie, 100 metrowe gardło" miało największą przepustowość.
I na koniec: tłumaczenie, że pasażerom zależy najbardziej na punktualności ma się nijak do argumentu, że spółki transportowe zużywają paliwo w korkach. Zużywają je także prywatni właściciele, w przeliczeniu prawdopodobnie nawet wielokrotnie więcej. Mniej zarabiają i płacą mniejsze podatki. Punktualność to nie czas przejazdu. Komuś pomyliły się dwie kategorie pojęciowe. Pasażerowie wskazali na to, że chcą mieć pewność, że o konkretnej minucie autobus będzie, gdzie powinien, a nie, że wszędzie będzie poruszał się jako uprzywilejowany.
Zatrważająca lista lokalizacji buspasów w Szczecinie
Może raczej należałoby napisać, że jest to pobożna lista życzeń firm transportowych optymalizujących zużycie ropy kosztem wszystkich innych użytkowników. W cytowanej strategii nie ma wskazówki, że ma się doprowadzić w mieście do eliminacji transportu prywatnego a do tego prowadzą propozycje ZDiTM. Jest, że ma się go promować a nie nim zastępować. Najwyraźniej różnie rozumiemy znaczenie słów.
Przeraża lista lokalizacji:
"ZDiTM przedstawił też listę ulic, na których powinny powstać kolejne buspasy lub pasy tramwajowo-autobusowe (PAT). Lista trafiła do Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. Część została już zrealizowana.
Zastanawia, dlaczego tekstu nie opisano po prostu, jako tekst sponsorowany przez ZDiTM, albo nie zdecydowano się zwyczajnie i otwarcie przyznać, że szczeciński dodatek Gazety Wyborczej pełni obecnie zaszczytną funkcję gazetki propagandowej jednostki budżetowej pn. ZDiTM? Nie o dziennikarstwie jednak kwestia. Choć mam pewien sentyment do lat spędzonych na czytaniu GW na studiach...
Pomysły przedstawiane w artykule, jako wypływające z instytucji (zatem pozbawione autora) porażają, bo nie są głoszone jako spójna, logiczna i metodycznie potwierdzona koncepcja. Przerażają tym bardziej, że z tych samych przesłanek równie dobrze można wyciągnąć kompletnie odwrotne wnioski niż robi to dziennikarz GW wyręczając ZDiTM.
W tym miejscu o dwóch kwestiach:
1. Anonimowym poglądzie ZDiTM przytaczanym przez GW nt. zdolności pracowników tej firmy do zorganizowania buspasa na ul. Energetyków.
2. Zatrważającej liście proponowanych lokalizacji buspasów w Szczecinie.
Buspas na ul. Energetyków i na Moście Długim, był już tematem mojego bloga
Dziennikarz zacytował poglądy ZDiTM na ten temat: "Wymaga budowy sygnalizacji przed wjazdem na most skoordynowanej z sygnalizacją na skrzyżowaniu w taki sposób, by pojazdy wjeżdżające na most otrzymywały zielone światło na wjeździe, a sam most w czasie trwania światła czerwonego na wyjeździe pozostawał pusty. Pas lewy na wjeździe otrzymywałby zielone światło tylko w przypadku braku pojazdów nadjeżdżających BUS-PAS-em lub wydzielonym torowiskiem.
Wszelkie inne sposoby wpuszczenia ruchu indywidualnego na lewy pas mostu Długiego zmuszą pojazdy komunikacji zbiorowej do "wbijania się" w kolejkę pojazdów oraz zwiększą stratę czasu o długość kolejki na moście + oczekiwanie na zielone światło, tj. 1-3 min."
Mój komentarz do akapitu pierwszego: Przez lata samochody stały na Moście Długim oczekując na prawo zjazdu z niego w kierunku lewobrzeża, zatem nie ma żadnego powodu, aby także teraz nie wykorzystać "wąskiego gardła" jakim jest Most Długi w 100% poprzez umożliwienie oczekiwania na nim na zmianę świateł. Pogląd o tym, że most ma w trakcie światła czerwonego pozostawać pustym jest dla mnie kompletnie niezrozumiały i albo nastąpiło jakieś przekłamanie, albo muszę jednoznacznie stwierdzić, że autor wypowiedzi nie ma pojęcia o czym pisze. Takie rozwiązanie oznaczałoby, że przejazd przez skrzyżowanie wydłuża się o 100 metrów mostu, co jest naturalnie kompletnym ABSURDEM, bo oznacza ogromną ilość zmarnowanego czasu na przejazd. Jeśli jednak chodzi w wypowiedzi wyłącznie o wydłużenie przejazdu pasem na którym obecnie są szyny tramwajowe - to również takie rozwiązanie z punktu widzenia przepustowości dodatkowo ogranicza "wąskie gardło". Wpuszczanie na szyny samochodów wyłącznie, gdy są puste jest karkołomne organizacyjnie i po prostu nieekonomiczne. Jeden autobus na lewy pasie, zjeżdzający z Mostu Długiego ma oznaczać, że reszta samochodów ma czekać 80 metrów dalej bez prawa wjazdu na most, aż ten opuści torowisko? Jeśli to ma być pomysł ZDiTM, to lepiej nie mówić...
Mój komentarz do akapitu drugiego: Wbrew poglądom pracowników jednostki budżetowej, do żadnego "wbijania się" nie musi dochodzić. Rozwiązanie jest banalnie proste. Wystarczy postawić bramownicę z prostą sygnalizacją: prawy pas miałby ciągłe zielone światło. Pas środkowy służyłby transportowi prywatnemu. Miałby zielone światło, o ile nadjeżdzający tramwaj by go nie przełączył na światło czerwone albo kierowca autobusu nie włączył go nadjeżdzając pilotem. Oczywiście można też zastosować system, który jest teraz montowany i podobno potrafi rozpoznować tablice rejestracyjne, by sam blokował pas środkowy. Pas wewnętrzny służyłby do jazdy na wprost lub skrętu przed Mostem Długim (jak dotąd), ale wyłącznie tramwaje i autobusy mogłyby uruchomić zamontowaną nad nim sygnalizację włączającą im zielone światło wpuszczające na Most Długi a jednocześnie włączające światło czerwone dla samochodów prywatnych na pasie środkowym.
W ten sposób nie byłoby mowy o żadnej "zakładce". Opóźnienie autobusu czy trawmaju wynosiłoby przeciętnie tyle ile pokonanie Mostu Długiego. Ponieważ i tak samochody stoją na światłach przy zjeździe z mostu, to uwzględnianie tego jako straty czasu jest bezpodstawne.
Reasumując: ZDiTM organicznie przerasta zsynchronizowanie nawet dwóch sąsiadujących skrzyżowań, stąd zrozumiałe jest, że wolałby najbardziej prymitywne z rozwiązań, nie wymagające wysiłku organizacyjnego i projektowego. Ja również uważam, że im prostsze rozwiązanie, tym mniej zawodne, bezpieczne i tańsze. Jednakże pomysł, żeby z 4 pasów Mostu Długiego zabrać 2 pasy i całość ruchu z prawobrzeża na lewobrzeże skanalizować do 4 pasów (jeden na Moście Długim i trzy na Trasie Zamkowej). Jest NIEDORZECZNY. Należy zrobić wszystko, by "wąskie, 100 metrowe gardło" miało największą przepustowość.
I na koniec: tłumaczenie, że pasażerom zależy najbardziej na punktualności ma się nijak do argumentu, że spółki transportowe zużywają paliwo w korkach. Zużywają je także prywatni właściciele, w przeliczeniu prawdopodobnie nawet wielokrotnie więcej. Mniej zarabiają i płacą mniejsze podatki. Punktualność to nie czas przejazdu. Komuś pomyliły się dwie kategorie pojęciowe. Pasażerowie wskazali na to, że chcą mieć pewność, że o konkretnej minucie autobus będzie, gdzie powinien, a nie, że wszędzie będzie poruszał się jako uprzywilejowany.
Zatrważająca lista lokalizacji buspasów w Szczecinie
Może raczej należałoby napisać, że jest to pobożna lista życzeń firm transportowych optymalizujących zużycie ropy kosztem wszystkich innych użytkowników. W cytowanej strategii nie ma wskazówki, że ma się doprowadzić w mieście do eliminacji transportu prywatnego a do tego prowadzą propozycje ZDiTM. Jest, że ma się go promować a nie nim zastępować. Najwyraźniej różnie rozumiemy znaczenie słów.
Przeraża lista lokalizacji:
"ZDiTM przedstawił też listę ulic, na których powinny powstać kolejne buspasy lub pasy tramwajowo-autobusowe (PAT). Lista trafiła do Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. Część została już zrealizowana.
1. BUS-PAS: ul. Energetyków - Gdańska - Most Pionierów (w obu kierunkach),
2. PAT: most Długi (w kierunku centrum),
3. PAT: ul. Wyszyńskiego (w obu kierunkach),
4. PAT: ul. Krzywoustego od pl. Zwycięstwa do pl. Kościuszki (w obu kierunkach); alternatywą jest zmiana programu sygnalizacji w taki sposób, by ograniczyć liczbę pojazdów akumulujących się na ul. Krzywoustego,
5. BUS-PAS: ul. Krzywoustego od pl. Kościuszki do skrzyżowania z al. Bohaterów Warszawy (w obu kierunkach),
6. PAT: al. Wyzwolenia od ul. Odzieżowej do ronda Giedroycia (w kierunku ronda Giedroycia),
7. PAT: ul. Kołłątaja od ronda Sybiraków do ronda Giedroycia (w kierunku ronda Giedroycia),
8. PAT: ul. Asnyka (w kierunku ronda Giedroycia),
9. BUS-PAS: al. Niepodległości i al. Wyzwolenia,
10. BUS-PAS: ul. Wilcza od skrzyżowania z ul. E. Plater do wiaduktu kolejowego (w kierunku Polic),
11. BUS-PAS/PAT: al. Wojska Polskiego od ul. Unii Lubelskiej do ul. Zaleskiego (w kierunku centrum),
12. BUS-PAS: ul. Mieszka I od skrzyżowania z ul. Milczańską do skrzyżowania z ul. Wierzbową (w kierunku Cukrowej),
13. PAT: ul. Kolumba od ul. św. Józefa do Dworca Głównego w kierunku centrum z ewentualnym pozostawieniem krótkich pasów do skrętu w lewo oraz czasowym obowiązywaniem zakazu parkowania na odcinku od posesji 67 do 83 - poza godzinami szczytu prawy pas mógłby służyć do parkowania jak do tej pory,
14. PAT: ul Okulickiego od skrzyżowania z ul. Kwiatową do ronda ks. Lucjana Gierosa."
Mój komentarz: Powyższa lista w 3/4 przypadków wskazuje na lokalizacje, które obecnie permanentnie "korkują się". Większość z powyższych propozycji nie łączy się z żadnymi inwestycjami, nie ma w tych lokalizacjach możliwości poszerzenia ciągów komunikacyjnych czy wyznaczenia alternatywnych tras, np. na Kolumba, na Mieszka I, na Wojska Polskiego czy Wyzwolenia!!! W praktyce znaczna część propozycji prowadzi wyłącznie do zmniejszenia liczby pasów dostępnych dla samochodów i oddania ich do dyspozycji autobusom. O ile jeszcze rozwiązania typu PAT nie utrudniają ruchu prywatnych pojazdów, o tyle buspasy stanowić będą we wszystkich wskazanych lokalizacjach radykalną redukcję przepustowości.
Zrozumiałbym ewentualnie takie działanie, gdyby na wszystkich wskazanych trasach autobusy kursowały niemal non-stop, z częstotliwością większą nawet niż 2 autobusy na minutę. Ale tak nie jest. Ograniczono liczbę kursów i poza szczytem większość tych buspasów będzie przez wiele minut jedynie pretekstem dla kierowców stojących w korku do "puszczania wiązanek" pod adresem ich twórców.
Zrozumiałbym takie działanie, gdybym wierzył, że ZDiTM zoptymalizował sieć połączeń autobusowych w mieście, że autobusy nie dublują liniii tramwajowych, że linie mają pełne wykorzystanie, że wszystkie dzielnice Szczecina mają komunikację, która stanowi alternatywnę dla samochodu. W rozległym mieście jest jednak odwrotnie. Od lat ZDiTM zmniejsza liczbę kursów. Zmniejsza się liczba pasażerów (a przynajmniej trudno mówić o realnym wzroście). Mimo budowy nowych osiedli, zmiany kierunków podróży od lat sieć połączeń autobusowych nie jest radykalnie zmieniana. O sieci tramwajowej nawet nie warto wspominać.
I teraz, instytucja organicznie niezdolna do adaptacji żąda od mieszkańców dopasowania się do jej potrzeb. ZDiTM kilka razy wydał znaczące środki publiczne na badania kierunków podróży i ruchu na trasach. Niestety nic z tego faktycznie nie wyniknęło. Zgodzenie się na paraliż ruchu na już zakorkowanych, kluczowych ulicach miasta tylko po to, żeby ratować nieudolnie działającą komunikację miejską w Szczecinie jest dla mnie NIEPOROZUMIENIEM. Te zmiany nie służą bowiem poprawie organizacji komunikacji miejskiej a przede wszystkim zablokowaniu kilku kluczowych ciągów komunikacyjnych i zmuszeniu kierowców do korzystania ze źle zorganizowanej komunikacji, z której większość dawno zrezygnowała zniechęcona.
To nie jest konstruktywna polityka, to jedna z rozlicznych prób łatania budżetu poprzez przymuszenie mieszkańców do pewnych zachowań zamiast motywowania i konstruktywnej zachęty do korzystania z dostosowanej do ich potrzeb komunikacji.
Zrozumiałbym ewentualnie takie działanie, gdyby na wszystkich wskazanych trasach autobusy kursowały niemal non-stop, z częstotliwością większą nawet niż 2 autobusy na minutę. Ale tak nie jest. Ograniczono liczbę kursów i poza szczytem większość tych buspasów będzie przez wiele minut jedynie pretekstem dla kierowców stojących w korku do "puszczania wiązanek" pod adresem ich twórców.
Zrozumiałbym takie działanie, gdybym wierzył, że ZDiTM zoptymalizował sieć połączeń autobusowych w mieście, że autobusy nie dublują liniii tramwajowych, że linie mają pełne wykorzystanie, że wszystkie dzielnice Szczecina mają komunikację, która stanowi alternatywnę dla samochodu. W rozległym mieście jest jednak odwrotnie. Od lat ZDiTM zmniejsza liczbę kursów. Zmniejsza się liczba pasażerów (a przynajmniej trudno mówić o realnym wzroście). Mimo budowy nowych osiedli, zmiany kierunków podróży od lat sieć połączeń autobusowych nie jest radykalnie zmieniana. O sieci tramwajowej nawet nie warto wspominać.
I teraz, instytucja organicznie niezdolna do adaptacji żąda od mieszkańców dopasowania się do jej potrzeb. ZDiTM kilka razy wydał znaczące środki publiczne na badania kierunków podróży i ruchu na trasach. Niestety nic z tego faktycznie nie wyniknęło. Zgodzenie się na paraliż ruchu na już zakorkowanych, kluczowych ulicach miasta tylko po to, żeby ratować nieudolnie działającą komunikację miejską w Szczecinie jest dla mnie NIEPOROZUMIENIEM. Te zmiany nie służą bowiem poprawie organizacji komunikacji miejskiej a przede wszystkim zablokowaniu kilku kluczowych ciągów komunikacyjnych i zmuszeniu kierowców do korzystania ze źle zorganizowanej komunikacji, z której większość dawno zrezygnowała zniechęcona.
To nie jest konstruktywna polityka, to jedna z rozlicznych prób łatania budżetu poprzez przymuszenie mieszkańców do pewnych zachowań zamiast motywowania i konstruktywnej zachęty do korzystania z dostosowanej do ich potrzeb komunikacji.
piątek, 12 października 2012
Buspas na Moście Długim - w oparach szczecińskiego absurdu
W dyskusji nt. buspasa na ul. Gdańskiej (a właściwie w ul. Energetyków) i na Moście Długim chodzi o optymalizację przepływu liczby osób. Problem ten już już dawno rozwiązała nauka, poczynając od zagadek typu: siedem mostów królewskich (teoria grafów), poprzez ścieżkę krytycznej analizy (wykresy sieciowe - CPM) a na bardziej zaawansowanych algorytmach np. sieciach neuronalnych kończąc. Dywagacje o tym problemie sprowadzają się do prostej analizy z zakresu komunikacji i prawa o ruchu drogowym. Optymalizację przepływu przedstawię poniżej - znakami się nie zajmę.
Celem, jaki jest dla wszystkich chyba jednoznaczny, jest przedostanie się jak największej liczby osób z prawobrzeża na lewobrzeże w najkrótszym czasie i z poszanowaniem wolności decyzji ludzi co do wyboru środka lokomocji. Ponieważ miasto, jako wspólnota komunalna może kreować pewne priorytety, to zrozumiałe, że może promować transport publiczny przed transportem prywatnym. Rzecz w tym, że promowanie autobusów i tramwajów nie musi się w tym przypadku odbywać kosztem znaczących utrudnień w ruchu samochodowym.
Dlaczego?
Opóźnienie może wynikać z oczekiwania na 100 metrowego Moście lub z konieczności oczekiwania w kolejce o długości kilkuset metrów na ulicy Gdańskiej, albo z obu powodów.
Rozwiązanie: należy zlikwidować buspas na Moście Długim, bo to zagwarantuje, że najwęższe miejsce (w nomenklaturze wąskie gardło) będzie wykorzystane w 100% przepustowości. Za to bezwzględnie należy wyznaczyć dojazd do Mostu Długiego buspasem na ulicy Gdańskiej - pasem wzdłuż torowiska (tj. pasem wewnętrznym) a pozostawić dojazd do Mostu Cłowego dwoma pasami: skrajnym i środkowym. Zoptymalizuje to długość kolejki i umożliwi płynniejsze wjeżdzanie na Most Długi, tj. jego 100% wykorzystanie.
Autobusy i tramwaje dojeżdzając do Mostu Cłowego mijać będą kolumnę samochodu i tym sposobem promować transport zbiorowy, ale też tracić zaledwie około 3 minut w przypadku zapełnienia kolejką samochodów stojących na Moście Długim.
Pozostaje kwestia organizacji ruchu na obecnie lewoskrętnym pasie wewnętrznym ul. Gdańskiej. Otóż powinien zostać zamieniony w buspas i mieć pierwszeństwo nad pasem środkowym. Pasem tym mogłaby się nadal poruszać pojazdy prywatne skręcające w lewo.
Osobiście wydaje się mi możliwe oznaczenie, że z wewnętrznego pasa na Gdańskiej mogą korzystać wyłącznie autobusy i ta znikoma liczba aut skręcających w lewo przed Mostem Długim i nie sądzę by był znaczący problem w oznakowaniu dróg czy przepisach drogowych. W Szczecinie mamy do czynienia z najróżniejszymi udziwnieniami na ulicach a fakt, że obecnie buduje się za koszmarnie duże pieniądze system informowania którą z trzech dróg ma wybrać mieszkaniec prawobrzeża świadczy, że takie informacje można bez większej trudności wprowadzić.
Podsumowując: likwidacja niewykorzystania przepływu aut na 100 metrowym Moście Długim przez likwidację na nim buspasa. Przeniesienie buspasa na pas wewnętrzny ul. Energetyków z jednoczesnym umożliwieniem lewoskrętu przed Mostem Długim dla samochodów prywatnych. Pierwszeństwo buspasa przed pasem środkowym.
Efekt: optymalizacja wjazdu na Most Długi z wszystkich trzech pasów da 100% wykorzystanie "wąskiego gardła". Opóźnienie komunikacji miejskiej nie przekroczy 2 cykli świateł (100 metrów). Autobusy będą mijać cały ciąg samochodów zyskując około 10 minut i stabilizując czas przejazdu.
Koszty: przemalowanie pasów, ustawienie ramownic nad jezdnią (przynajmniej dwóch-trzech) z dokładnym oznakowaniem organizacji ruchu.
PS Jeśli jakiś inżynier ruchu twierdzi, że się tak nie da, to bardzo proszę o wyprowadzenie mnie z błędu, ale nawet, gdyby ta organizacja odbiegała od najbardziej typowej i oczywistej - to dla ograniczenia czasu traconego przez szczecinian w korkach - taki zabieg powinien być absolutnie zrealizowany.
AKTUALIZACJA:
Można rozważyć zamknięcie skrętu w prawo za Mostem Długi w kierunku Polic. Samochody skręcające zaraz za Mostem Długi ograniczają dodatkowo jego przepustowość. Warto skanalizować ruch w kierunku Polic przez Trasę Zamkową szczególnie, że na odcinku między Mostem Długim a zjazdem z Trasy Zamkowej na Police nie ma nic, do czego miałyby zdążać samochody. Zamknięcie może być uciążliwe dla relatywnie małej grupy osób, zamieszkujących lub pracujących na Wyspie Puckiej (w części między wjazdem na Trasę Zamkową a Mostem Długim) i zmierzających w kierunku Polic.
Celem, jaki jest dla wszystkich chyba jednoznaczny, jest przedostanie się jak największej liczby osób z prawobrzeża na lewobrzeże w najkrótszym czasie i z poszanowaniem wolności decyzji ludzi co do wyboru środka lokomocji. Ponieważ miasto, jako wspólnota komunalna może kreować pewne priorytety, to zrozumiałe, że może promować transport publiczny przed transportem prywatnym. Rzecz w tym, że promowanie autobusów i tramwajów nie musi się w tym przypadku odbywać kosztem znaczących utrudnień w ruchu samochodowym.
Dlaczego?
- Ul. Energetyków przed Mostem Długim ma trzy pasy. Obecnie jeden jest zakorkowany, drugi stanowi pusty buspas, a trzeci służy do lewoskrętu przed Mostem i także jest w znikomym stopniu obciążony.
- Na Mości Długim są dwa pasy, z czego jeden współdzielony z torowiskiem i oznaczony jako buspas.
Opóźnienie może wynikać z oczekiwania na 100 metrowego Moście lub z konieczności oczekiwania w kolejce o długości kilkuset metrów na ulicy Gdańskiej, albo z obu powodów.
Rozwiązanie: należy zlikwidować buspas na Moście Długim, bo to zagwarantuje, że najwęższe miejsce (w nomenklaturze wąskie gardło) będzie wykorzystane w 100% przepustowości. Za to bezwzględnie należy wyznaczyć dojazd do Mostu Długiego buspasem na ulicy Gdańskiej - pasem wzdłuż torowiska (tj. pasem wewnętrznym) a pozostawić dojazd do Mostu Cłowego dwoma pasami: skrajnym i środkowym. Zoptymalizuje to długość kolejki i umożliwi płynniejsze wjeżdzanie na Most Długi, tj. jego 100% wykorzystanie.
Autobusy i tramwaje dojeżdzając do Mostu Cłowego mijać będą kolumnę samochodu i tym sposobem promować transport zbiorowy, ale też tracić zaledwie około 3 minut w przypadku zapełnienia kolejką samochodów stojących na Moście Długim.
Pozostaje kwestia organizacji ruchu na obecnie lewoskrętnym pasie wewnętrznym ul. Gdańskiej. Otóż powinien zostać zamieniony w buspas i mieć pierwszeństwo nad pasem środkowym. Pasem tym mogłaby się nadal poruszać pojazdy prywatne skręcające w lewo.
Osobiście wydaje się mi możliwe oznaczenie, że z wewnętrznego pasa na Gdańskiej mogą korzystać wyłącznie autobusy i ta znikoma liczba aut skręcających w lewo przed Mostem Długim i nie sądzę by był znaczący problem w oznakowaniu dróg czy przepisach drogowych. W Szczecinie mamy do czynienia z najróżniejszymi udziwnieniami na ulicach a fakt, że obecnie buduje się za koszmarnie duże pieniądze system informowania którą z trzech dróg ma wybrać mieszkaniec prawobrzeża świadczy, że takie informacje można bez większej trudności wprowadzić.
Podsumowując: likwidacja niewykorzystania przepływu aut na 100 metrowym Moście Długim przez likwidację na nim buspasa. Przeniesienie buspasa na pas wewnętrzny ul. Energetyków z jednoczesnym umożliwieniem lewoskrętu przed Mostem Długim dla samochodów prywatnych. Pierwszeństwo buspasa przed pasem środkowym.
Efekt: optymalizacja wjazdu na Most Długi z wszystkich trzech pasów da 100% wykorzystanie "wąskiego gardła". Opóźnienie komunikacji miejskiej nie przekroczy 2 cykli świateł (100 metrów). Autobusy będą mijać cały ciąg samochodów zyskując około 10 minut i stabilizując czas przejazdu.
Koszty: przemalowanie pasów, ustawienie ramownic nad jezdnią (przynajmniej dwóch-trzech) z dokładnym oznakowaniem organizacji ruchu.
PS Jeśli jakiś inżynier ruchu twierdzi, że się tak nie da, to bardzo proszę o wyprowadzenie mnie z błędu, ale nawet, gdyby ta organizacja odbiegała od najbardziej typowej i oczywistej - to dla ograniczenia czasu traconego przez szczecinian w korkach - taki zabieg powinien być absolutnie zrealizowany.
AKTUALIZACJA:
Można rozważyć zamknięcie skrętu w prawo za Mostem Długi w kierunku Polic. Samochody skręcające zaraz za Mostem Długi ograniczają dodatkowo jego przepustowość. Warto skanalizować ruch w kierunku Polic przez Trasę Zamkową szczególnie, że na odcinku między Mostem Długim a zjazdem z Trasy Zamkowej na Police nie ma nic, do czego miałyby zdążać samochody. Zamknięcie może być uciążliwe dla relatywnie małej grupy osób, zamieszkujących lub pracujących na Wyspie Puckiej (w części między wjazdem na Trasę Zamkową a Mostem Długim) i zmierzających w kierunku Polic.
wtorek, 9 października 2012
Przebudowa pl. Orła Białego: kolejna pomyłka urbanistyczna
"Przecież tu nic nie będzie" to artykuł, w którym opisuje się jak Urząd Miejski (reprezentująca Prezydenta Piotra Krzystka, Pani Z-ca architekta Ewa Nosek) próbuje wprowadzić do realizacji kompletnie błędny, niecelowy projekt odświeżenia Pl. Orła Białego.
Przerażenie mnie ogarnia, gdy uświadamiam sobie, że jest to projekt, który nie stanowi jakiegokolwiek sensownego elementu większej koncepcji. Głosy przeciwników i zwolenników od lat brzmią z okopów sprawy niczym echo, pojawiły się przy pracach nad planem zagospodarowania... to wszystko nie ważne. Przebuduje się nawierzchnię za jakieś 2 mln zł (w sumie tanio, zważywszy, że Al. Skrzynek dawniej Al. Kwiatowa kosztowała 8 mln) i zlikwiduje się pare miejsc postojowych.
Jakie będą tego skutki? Ponownie pobawię się w proroka:
Odpowiedzi są gotowe, wystarczy odwiedzić starówki w bardziej rozwiniętych miastach. Pod takimi placami buduje się tam po prostu parkingi podziemne. Parking pozwala na przybycie w to miejsce albo na zamieszkanie osobom bardziej życiowo aktywnym lub bogatszym. To z kolei daje szanse na ożywienie jednego z najstarszych demograficznie zakątków miasta i jego radykalne uatrakcyjnienie. Ten rejon chronicznie cierpi na brak miejsc postojowych, jednocześnie nadal ceny mieszkań są tam znaczne - mimo wielu niedostatków. Wybudowanie relatywnie luksusowego parkingowca pod placem w niczym nie zmieniejszyłoby funkcjonalności samego placu a radykalnie podniosło atrakcyjność okolicy. Zmniejszenie liczby miejsc parkingowych przy jednoczesnym fantazjowaniu o organizacji w tym miejscu imprez i przy skali widocznych każdego dnia problemów parkingowych w okolicach Trasy Zamkowej świadczy o ogromnej ignorancji.
Ta ignorancja to także projekt budowy przy Trasie Zamkowej parkingowca, bez połączenia go z samą Trasą Zamkową i w miejscu bezpośrednio widocznym z Zamku Książąt Pomorskich. Ta ignorancja to żądanie, by kllienci banków i same banki zostali pozbawieni miejsc postojowych. Bo jakaś kompletnie niereprezenatywna grupa bliżej nieokreślony osób ma jakąś wizję ograniczania w mieście dostępu do samochodu.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy atrakcyjna lokalizacja w mieście to taka, do której jest ograniczony dojazd samochodem i brak jest miejsca do parkowania czy garażu, to śpieszę donieść, że deweloperzy sprzedający mieszkania nie wyobrażają sobie apartamentowca bez miejsc parkingowych.
Podsumowując: ten projekt zablokuje rozwój całego kwartału na 20 lat, za 2 mln spowoduje tyle szkód, że poprawa estetyki ich nie zrekompensuje. Przebudowa tego placu, bez wybudowania pod nim parkingu czy garażowca to nieporozumienie!
Jak się organizuje strefę płatnego parkowania i jak można się dowiedzieć, gdzie są wolne miejsca zobaczycie w mającym mniej niż 300 000 mieszkańców Munster, Niemcy: interaktywna mapa wolnych miejsc parkingowych. Cały parking mógłby na zewnątrz wyglądać tak, jak ten wjazd na zdjęciu: wjazd na parking. Zresztą obejrzyjcie też inne budynki i zastanówcie się na jakim poziomie rozwoju cywilizacyjnego jest szczecińskie parkowanie w porównaniu do tego z miasta Munster. Obecne rozwiązania proponowane przez panią architekt miasta tego nie zmienią. Wręcz na lata utrwalą zapóźnienie. Interaktywne mapy tam dostępne to także element zarządzania i optymalizacji ruchu. Jeśli w komórce sprawdzę, gdzie mam wolne miejsce parkingowe - to nie będę jeździł w kółko po centrum. Od cywilizowanego świata dzieli nas 40 lat. I jest to przede wszystkim zapóźnienie mentalne.
Przy okazji, warto zobaczyć, jak w cywilizowanych miastach konsultuje się z mieszkańcami różne sprawy: Przykład konsultacji zmiany nazwy placu w mieście Münster.
Przerażenie mnie ogarnia, gdy uświadamiam sobie, że jest to projekt, który nie stanowi jakiegokolwiek sensownego elementu większej koncepcji. Głosy przeciwników i zwolenników od lat brzmią z okopów sprawy niczym echo, pojawiły się przy pracach nad planem zagospodarowania... to wszystko nie ważne. Przebuduje się nawierzchnię za jakieś 2 mln zł (w sumie tanio, zważywszy, że Al. Skrzynek dawniej Al. Kwiatowa kosztowała 8 mln) i zlikwiduje się pare miejsc postojowych.
Jakie będą tego skutki? Ponownie pobawię się w proroka:
- zmniejszenie liczby miejsc postojowych spowoduje dalszy odpływ mieszkańców i interesantów
- będzie ładniej, ale straty nie zrekompensują zysków głównym użytkownikom tej przestrzeni
- miejsce będzie nadal martwe, mimo zorganizowania na nim kilku imprez na siłę - tak jak to zrobiło miasto, żeby udowodnić, że Al. Skrzynek może mieć słonia albo można pod zegarem słonecznym tańczyć
- bo osób, które podjęły tę decyzję nie interesuje komu teren służy obecnie i komu ma służyć faktycznie w przyszłości - będzie to kolejny plac w mieście, "może się na nim coś będzie dziać". Nie, nie będzie.
- bo ci, którym obecnie służy zostaną wyrzuceni z niego bez dania racji
- bo ta przebudowa na 20 lat zablokuje możliwość sensownego zagospodarowania tego terenu.
Odpowiedzi są gotowe, wystarczy odwiedzić starówki w bardziej rozwiniętych miastach. Pod takimi placami buduje się tam po prostu parkingi podziemne. Parking pozwala na przybycie w to miejsce albo na zamieszkanie osobom bardziej życiowo aktywnym lub bogatszym. To z kolei daje szanse na ożywienie jednego z najstarszych demograficznie zakątków miasta i jego radykalne uatrakcyjnienie. Ten rejon chronicznie cierpi na brak miejsc postojowych, jednocześnie nadal ceny mieszkań są tam znaczne - mimo wielu niedostatków. Wybudowanie relatywnie luksusowego parkingowca pod placem w niczym nie zmieniejszyłoby funkcjonalności samego placu a radykalnie podniosło atrakcyjność okolicy. Zmniejszenie liczby miejsc parkingowych przy jednoczesnym fantazjowaniu o organizacji w tym miejscu imprez i przy skali widocznych każdego dnia problemów parkingowych w okolicach Trasy Zamkowej świadczy o ogromnej ignorancji.
Ta ignorancja to także projekt budowy przy Trasie Zamkowej parkingowca, bez połączenia go z samą Trasą Zamkową i w miejscu bezpośrednio widocznym z Zamku Książąt Pomorskich. Ta ignorancja to żądanie, by kllienci banków i same banki zostali pozbawieni miejsc postojowych. Bo jakaś kompletnie niereprezenatywna grupa bliżej nieokreślony osób ma jakąś wizję ograniczania w mieście dostępu do samochodu.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy atrakcyjna lokalizacja w mieście to taka, do której jest ograniczony dojazd samochodem i brak jest miejsca do parkowania czy garażu, to śpieszę donieść, że deweloperzy sprzedający mieszkania nie wyobrażają sobie apartamentowca bez miejsc parkingowych.
Podsumowując: ten projekt zablokuje rozwój całego kwartału na 20 lat, za 2 mln spowoduje tyle szkód, że poprawa estetyki ich nie zrekompensuje. Przebudowa tego placu, bez wybudowania pod nim parkingu czy garażowca to nieporozumienie!
Jak się organizuje strefę płatnego parkowania i jak można się dowiedzieć, gdzie są wolne miejsca zobaczycie w mającym mniej niż 300 000 mieszkańców Munster, Niemcy: interaktywna mapa wolnych miejsc parkingowych. Cały parking mógłby na zewnątrz wyglądać tak, jak ten wjazd na zdjęciu: wjazd na parking. Zresztą obejrzyjcie też inne budynki i zastanówcie się na jakim poziomie rozwoju cywilizacyjnego jest szczecińskie parkowanie w porównaniu do tego z miasta Munster. Obecne rozwiązania proponowane przez panią architekt miasta tego nie zmienią. Wręcz na lata utrwalą zapóźnienie. Interaktywne mapy tam dostępne to także element zarządzania i optymalizacji ruchu. Jeśli w komórce sprawdzę, gdzie mam wolne miejsce parkingowe - to nie będę jeździł w kółko po centrum. Od cywilizowanego świata dzieli nas 40 lat. I jest to przede wszystkim zapóźnienie mentalne.
Przy okazji, warto zobaczyć, jak w cywilizowanych miastach konsultuje się z mieszkańcami różne sprawy: Przykład konsultacji zmiany nazwy placu w mieście Münster.
niedziela, 7 października 2012
Baraki socjalne - getto zamiast rozwiązania
W 2009 roku napisałem do szczecińskiej GW artykuł: "Z baraków musi być wyjście", którym włączyłem się w publiczną dyskusję nt. celowości budowy osiedla socjalnego w Szczecinie. Podtytuł głosił: "Baraki [socjalne] sprawdzą się jako straszak, bo podniosą ściągalność czynszów, zmobilizują część osób do płacenia. Jednak trudno uznać je za narzędzie pracy socjalnej z ludźmi z marginesu (BIELEC Jerzy: Z baraków musi być wyjście. "Gazeta Wyborcza. Szczecin". 15 października 2009, s. 6.). Sugerowałem, że skoro pracownicy socjalni nie radzą sobie z pracą z rodziną w jej środowisku, to może się tak tym bardziej zdarzyć, jeśli się w jednym miejscu skupi większą liczbę rodzin z problemami.
Doniesienia prasowe potwierdzają, że baraki socjalne czy też kontenery socjalne a także większe osiedla socjalne stanowią w praktyce poważny problem: Tanie osiedle socjalne zmienia się w getto (GW Katowice, 7.10.2012), Mieszkaja w slumsach za dwa miliony złotych (GW Bydgoszcz, 10.01.2010), bowiem bądź to kumulują problemy, bądź nie nadają się do całorocznego zamieszkania. Wreszcie: nie sposób zapanować nad lokatorami... bo nie ma gdzie ich dalej "zesłać". Chyba, że nie chce się żyć w państwie zachowującym pozory humanitaryzmu i XXI-wiecznej cywilizacji a wysokie płoty, całodobowa ochrona, obawa przed porwaniem dzieci dla okupu - jak ma to miejsce w bogatszych dzielnicach np. w Afryce - ma być standardem życia, do którego mamy zmierzać.
Czy można tym osobom pomóc? Z pewnością części z nich w obecnej sytuacji gospodarczej może być trudno. Jest to możliwe, ale to ponownie temat na dłuższy wywód. Może więc kiedyś do tematu powrócę.
AKTUALIZACJA: Dziennikarka "Gazety": Moje dwa tygodnie w kontenerze. Po co to zrobiłam? (Gazeta Poznań, Ludmiła Anannikova, 25.03.2013)
AKTUALIZACJA: Niszczą nowy budynek. Policja: Oni już tak mają. To budynek cudów (Głos Szczeciński, 19.07.2015) o tym, jak został zdewastowany budynek socjalny przy ul. Retry 6 w Szczecinie.
AKTUALIZACJA 3: Słupsk zdecydował o zamknięciu osiedla kontenerów dla bezdomnych. "To nie jest ekonomiczne" (http://www.tvn24.pl)
Doniesienia prasowe potwierdzają, że baraki socjalne czy też kontenery socjalne a także większe osiedla socjalne stanowią w praktyce poważny problem: Tanie osiedle socjalne zmienia się w getto (GW Katowice, 7.10.2012), Mieszkaja w slumsach za dwa miliony złotych (GW Bydgoszcz, 10.01.2010), bowiem bądź to kumulują problemy, bądź nie nadają się do całorocznego zamieszkania. Wreszcie: nie sposób zapanować nad lokatorami... bo nie ma gdzie ich dalej "zesłać". Chyba, że nie chce się żyć w państwie zachowującym pozory humanitaryzmu i XXI-wiecznej cywilizacji a wysokie płoty, całodobowa ochrona, obawa przed porwaniem dzieci dla okupu - jak ma to miejsce w bogatszych dzielnicach np. w Afryce - ma być standardem życia, do którego mamy zmierzać.
Czy można tym osobom pomóc? Z pewnością części z nich w obecnej sytuacji gospodarczej może być trudno. Jest to możliwe, ale to ponownie temat na dłuższy wywód. Może więc kiedyś do tematu powrócę.
AKTUALIZACJA: Dziennikarka "Gazety": Moje dwa tygodnie w kontenerze. Po co to zrobiłam? (Gazeta Poznań, Ludmiła Anannikova, 25.03.2013)
AKTUALIZACJA: Niszczą nowy budynek. Policja: Oni już tak mają. To budynek cudów (Głos Szczeciński, 19.07.2015) o tym, jak został zdewastowany budynek socjalny przy ul. Retry 6 w Szczecinie.
AKTUALIZACJA 3: Słupsk zdecydował o zamknięciu osiedla kontenerów dla bezdomnych. "To nie jest ekonomiczne" (http://www.tvn24.pl)
Autor:
Jerzy Bielec
o
14:12:00
1 komentarz:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
baraki socjalne,
bieda,
getto,
gospodarka komunalna,
jasnowidztwo,
osiedla socjalne,
pomoc społeczna,
praca socjalna,
Szczecin,
urbanistyka
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Podyskutuj lub skomentuj - chatroom
Try Relay: the free SMS and picture text app for iPhone.